Biuletyny 2006-2011

Image Placeholder
21 kwi
0

Biuletyny 2006-2011

Pozdrowienia z Misji Dominikanskiej w Kamerunie

2006-10-27 Z ostatniej chwili

Kochani, wreszcie po półtorarocznej przerwie mamy na nowo w domu internet, tym razem prosto z nieba przez satelitę. Mam nadzieję, że odnowią się teraz wszelkie utracone kontakty emailowe przerwane dokładnie w dzień wyboru Kardynała Ratzingera na stolicę piotrową, tj. 19 kwietnia 2005 roku. Minęło 18 miesięcy i od 19 października 2006 znowu świat stanął dla nas otworem.

Piszę “dla nas” bo już nie jestem sam. Od września dołączył do mnie O. Jean-Bernard Toko OP, mój współbrat zakonny z wikariatu Afryki równikowej, francuskiej prowincji ojców dominikanów.

O.Jean-Bernard jest kameruńczykiem, pochodzi z Nkongsamba i ma 36 lat. Uczy kleryów Wyższego Seminarium Duchownego naszej archidiecezji Bertoua, a mieszka za mną i “naszymi” dziećmi z “Foyer Saint Dominique” ( nasz sierociniec).

Przepraszam że zdjecia dzieci są ciagle w galerii mimo że prawi wszystkie są już “zaadoptowane”. Nie mialem żadnej możliwosci ich “ściągnięcia”. Za parę dni, jak tylko nauczę sie do końca programu obrabiającego tę stronę, wszystko pomału będzie aktualne.

Przepraszam też, że niektórzy z tego samego powodu nie dostali żadniej informacji ani listu od wielu wielu miesięcy. O ile zdrowie i siły pozwolą to wszystko powinno wrócić do normy.

Pozdrawiam serdeczeni i gorąco.

Niebawem kolejne kilka słów

O.Dariusz Godawa OP

Marianny pierwszych kilka pierwszych słów o Afryce

W lipcu i sierpniu 2006 nawiedzili naszą misję br Artur Hącia OP i Marianna Ligęza studentka UJ …poniżej artykulik, który Marianna przygotowała dla jakiegoś krakowskiego pisma. Jak sama napisała mi dziś rano, to “takie strzępy tylko” ( musiała się zmieścić w 2500 znakach):

—————————————–

Afryka. Afryka? Afryka… Tak wiele wyobrażeń, myśli, marzeń, stereotypów. “Europejskie”pojęcie o Afryce mocno nimi nacechowane; chyba nie sposób, nie doświadczywszy “Czarnego Lądu” na własnej skórze nie poddać się któremuś z mitów myślenia o tej części świata (jak zresztą w obliczu wszystkiego, co obce i nieznane, a co – zaspokajając zwyczajną ludzką potrzebę bezpieczeństwa – upraszczając próbujemy oswoić). I tak myśląc “Afryka” ulegamy najczęściej – jakże sugestywnej wizji krainy niebezpiecznej, tajemniczej i egzotycznej przestrzeni pełnej dzikich zwierząt, tropikalnych chorób i zupełnie obcej, niezmiernie bogatej kultury. Na drugim biegunie tkwi z kolei wizja skrajnie ubogiego, zapomnianego przez wszystkich Trzeciego Świata, w zastraszającym tempie dziesiątkowanego przez głód, choroby i wewnętrzne konflikty. Mamy też obrazy pośrednie, stanowiące dowolną kompilację obydwu wizji. I z takim właśnie – wyobrażeniem “pośrednim” z końcem czerwca tego roku leciałam do Afryki. Spędziłam dwa miesiące w Kamerunie, w Bertoua, mieście–stolicy południowo-wschodniej części kraju. Kamerun jest republiką demokratyczną położoną w Afryce środkowej, na przestrzeni ostatnich lat szczęśliwie nie szarganą większymi konfliktami i wojnami. Co w znaczący sposób niestety nie wpływa na jakość życia większości jego mieszkańców (niemal 17 milionowej społeczności). Ta większość to ludzie zamieszkujący wsie, wioski i przedmieścia miast, to ludzie żyjący w ubóstwie. Ludzie, dla których pojęcie czasu nie istnieje. Nie raz miałam wrażenie, że czas zatrzymał się tutaj tysiące lat temu a jedyne “zdobycze cywilizacyjne” jakie w ten świat dotarły to plastikowe miednice, gumowe klapki i kolorowe koszulki, z rzadka telewizor, tak paradoksalnie kontrastujący z wnętrzem glinianej, często osłoniętej liśćmi palmowymi lepianki. Takich niespodzianek, paradoksów i zagadek pełna jest Afryka. Przed lepianką gromada bosych dzieci radośnie uganiająca się za drewnianym klockiem – jedyną zabawką jaką najprawdopodobniej przyjdzie im zobaczyć. No i kolory! Soczysta zieleń wszystkiego co wokół: głównie baobaby, papaje, bananowce i błękit nieba, od którego tak wyraziście odcina się czerwień ziemi. Bo ziemia w Afryce jest czerwona. Czerwona i płodna. Tym mocniej ma się wrażenie, że ludzie tam dopiero co z niej wyrośli; brunatni i jak ona płodni. Przeciętna afrykańska kobieta jest matką około dziesięciorga dzieci, pierwsze rodząc w wieku czternastu – piętnastu lat. Afryka to dzieci. Dzieci są tu wszędzie; przed chatami, na bazarze, na ulicy. Niestety tylko ok 20 procent z nich ma możliwość uczęszczania do szkoły. Szkoła bowiem kosztuje. Tak więc pozostałe 80 procent “wychowuje” ulica. Dziećmi właśnie, dziećmi których mamy “nie dają sobie rady”, lub które mam nie mają zajmuje się w Bertoua ojciec Dariusz Godawa, dominikanin. O. Darek jest proboszczem jednej z tamtejszych parafii i założycielem “Foyer st Dominique” – sierocińca. Sam zapewnia dzieciom przysłowiowy “wikt i opierunek”, posyła je do szkoły, leczy w razie potrzeby. Przez te dwa miesiące opiekowałam się najmłodszymi pociechami ojca Darka. Uczyłam je czytać, pisać, dużo rysowaliśmy. Dla większości dzieci rysowanie właśnie stanowiło największą przyjemność, to była czynność niemalże magiczna (niektóre z nich po raz pierwszy trzymały w ręku kredkę!). Parafia o. Darka, kościół w Bertoua, to kościół zwyczajnych ludzi. Tym, czego najsilniej tam potrzeba (poza rzecz jasna materialnym wsparciem) jest takie właśnie – zwyczajne rozumienie. Rozumienie i modlitwa. Głębokie rozumienie drugiego człowieka z całym bogactwem odmienności jaką ze sobą niesie. Bo Afryka to bogactwo odmienności, egzotyka przeplatająca się z nędzą, przestrzeń niespodzianek, zagadek i paradoksów, ale też – a może przede wszystkim -zwyczajność. Zwyczajność rzecz jasna odmienna, “nie nasza”. Zwyczajność, w którą wpisane są bardzo konkretne ludzkie historie. To świat, który nie chce być oceniany, mierzony. Ten świat chce zrozumienia, miłości i otwartości. Marianna Ligęza

———————————————————————-

Z niecierpliwościa czekamy na ciąg dalszy, albo raczej, jak ona sama mi dziś rano napisała, na prawdziwe pisanie tylko dla naszej strony www. Pozdrawiamy i pamiętamy w modlitwie o.dariusz godawa op

Wielki Post i walka o samochód

Witaj!

Postanowiłem przed Świętami Wielkiej Nocy napisać choć parę słów o tym co się u nas dzieje. A dzieje się dużo! Oprócz codziennej krzątaniny i bieganiny we Foyer, intensywnej wielkopostnej pracy parafialnej, życie stawia przede mną coraz to nowe wyzwania. Staram się sprostać tym wyzwaniom jak mogę, także dzięki Twojej pomocy! Bardzo Ci dziękuję!

Jednym z zadań, na które poświęcam dodatkowy czas jest ulepszanie strony internetowej. Dzięki pomocy wolontariuszy, zamieściłem dużo informacji, które mogą Cię zainteresować. Jeśli chcesz więcej wiedzieć o działalności Misji-Kamerun i potrzebach możesz zacząć odwiedzać nas regularnie. Na stronie znajdziesz również informacje o Kamerunie i wspomnienia Gości. (Ostatnio Marianna dopisała nowy odcinek swoich wspomnień!) Część z wymienionych informacji, była już wcześniej dostępna, ale mam nadzieję, że aktualny układ strony i większa ilość linków pozwolą Ci na wygodniejsze jej przeglądanie.

Przede mną jeszcze jest dużo pracy. Wybacz, jeśli niektóre stronki nie wyczerpują do końca tematu. Niedługo pojawi się więcej informacji i zdjęć. Zapraszam do częstego odwiedzania nas wirtualnie! Oczywiście gdy prace nad stroną zostaną ukończone, poinformuję o tym w Biuletynie.

Najbliższe dni, to okres intensywnego spowiadania i przygotowania się do Triduum Paschalnego. W niedzielę Palmową modlitwy miała rozpocząć uroczysta czterokilometrowa procesja. W planie rozpoczęcie było o 8 rano, ale Epi, która zawsze pełni rolę zakrystianki zapomniała mojej alby i stuły. Wraz z kilkusetosobowym tłumem czekałem aż Epi i Jacky wrócą się do Foyer po zapomniane rzeczy. W związku z tym zamieszaniem procesja rozpoczęła się prawie o 9 rano. Na szczęście w Afryce, godzina spóźnienia to mniej niż nasz polski “kwadrans akademicki”, tak więc opóźnienie procesji było prawie niezauważalne. Nasz marsz upiększał śpiew dwóch parafialnych zespołów. Uroczysta Msza św. trwała do 12.

Aby wzbudzić większą świadomość religijną u parafian, od tygodnia po różnych osiedlach wyświetlam film “Jezus z Nazaretu”. W poniedziałek i wtorek rozpoczyna się sprzątanie “fizyczne i duchowe”. Sprzątamy teren wokół kościoła, ale dużo czasu poświęcam na spowiedź parafian. W środę planuję wygłosić dodatkowe rekolekcje.

W Wielki Czwartek codzienny różaniec o 17.30 i po nim Msza Ostatniej Wieczerzy po niej adoracja grupami do 24h. Po mszy również jednoczesnie z drugiej strony muru wyświetlany “Jezus z Nazaretu”. Nie wszyscy są tak świadomi religijnie by się modlić długo, więc oglądanie tego filmu będzie dla nich czymś w rodzaju modlitwy.

W Wielki Piątek przed nami 4-kilometrowa droga krzyżowa. Potem adoracja Krzyza św. Następnie będzie adoracja grobu do 24h tez grupami po 30 min. (Dla mniej świadomych religijnie – film o Jezusie).

W Wielką Sobotę uroczysta Wigilia Paschalna zacznie się o 20. Ochrzczę około 30 osób – dzieci i młodzieży. Wielkanoc rozpocznie się w parafii mszą rezurekcyjną o 9 rano.

Działalność misyjna to niestety nie tylko modlitwa, ale wiele “świeckiej pracy”. Kolejne zadanie, które jest prawdziwym wyzwaniem, to wydobycie z portu w Douala samochodu, który został sprowadzony dzięki pomocy jednego ze Sponsorów. Niestety, wbrew wszelkim naszym zabiegom, urzędnicy niewzruszenie potraktowali Misję, jak bogatego krezusa i nie podarowali cła! Muszę zapłacić zawrotną sumę, by otrzymać to co dostałem dla Misji w prezencie! Bardzo proszę o POMOC. Więcej informacji znajdziesz klikając na ten link lub w Aktualnościach na stronie Misji-Kamerun.

Bez twojej pomocy, może się okazać że liturgiczny Wielki Post się skończy, ale na Misji-Kamerun będzie kolejny długi post dla mnie i dla dzieciaków, jeśli nie będzie z czego kupić jedzenia. Opłata za samochód jest priorytetem, gdyż trzeba płacić za każdy dzień jego pobytu w porcie. Im szybciej go wyciągniemy z Douala tym mniej to będzie kosztowac! Jeśli możesz, to pomóż nam wpłacając darowiznę z dopiskiem “na cło” na nasze KONTO.

Na zbliżające się Święta chciałbym życzyć Ci wiele łask Bożych, aby Chrystus naprawdę zmartchwychwstał w Twoim sercu i by najbliższe dni przyniosły Tobie i Twojej rodzinie wiele pokoju i miłości.

Z błogosławieństwem,

o. Dariusz Godawa

P.S. Podaruj swoim przyjaciołom trochę egzotyki. Wyślij ten biuletyn do 10 znajomych i zaproponuj im prenumeratę. Może ich też zainteresuje Afryka i los tutejszej ludności? Może pomogą uzbierać nam na cło?

2007.08 Polska, Kamerun, Odpust, Napady, SZKOŁA...

Witaj,

Już drugi miesiąc mija od czasu gdy wróciłem z urlopu, a ja żadnych wieści nie wysłałem. Ale jak to zwykle bywa ciągle jestem w biegu. Niby kameruńskie życie płynie wolniej dla przeciętnego człowieka, jednakże gdy się jest proboszczem i jedynym księdzem na parafii, będąc także szefem Foyer (naszego domu dziecka) to ma się życie na pełnych obrotach.

POLSKA

Pobyt w Polsce był dla mnie cenny pod wieloma względami. Oczywiście tęsknota za krajem była olbrzymia podczas 2 lat na obczyźnie. Tak więc, po przyjeździe nie mogłem się nacieszyć: polskie radio, polska telewizja, język polski na ulicy, biali ludzie…. Niesamowite przeżycia!

Przejechałem przez kilka miast. W Krakowie przebadałem się dokładnie, gdyż od paru miesięcy miałem poważne problemy zdrowotne. Na szczęście okazało się, że to nic poważnego i po zastosowaniu się do rad lekarzy z radykalnej diety, której się ściśle trzymałem w Kamerunie, przeszedłem do zwykłego jedzenia. To było wspaniałe uczucie, gdy znowu mogłem jeść wszystko. Szczególnie – polską kuchnię!

W Warszawie spotkałem się z moimi współbraćmi na Freta i na Służewiu. Właśnie tam, w niedzielę, 10 czerwca organizowałem spotkania po Mszach Świętych. Informowałem o trudnej sytuacji mieszkańców Kamerunu, a szczególnie dzieci. I zachęcałem do pomocy. Mam nadzieję, że te spotkania naprawdę zaowocują regularną i stałą pomocą, której tak bardzo potrzebujemy.

Kilka tygodni spędziłem w Bydgoszczy z moją najbliższą rodziną. Czas spędzony z nimi przeleciał stanowczo zbyt szybko…

KAMERUN

24 czerwca wróciłem do Kamerunu. Wyjechała po mnie Marianna i Achile. Po noclegu w Yaounde (nocą jest niebezpiecznie jechać) postanowiliśmy jeszcze zrobić szybkie zakupy, bo w Bertoua nie mogę kupić wielu rzeczy. Po drodze zerwał nam się pasek wspomagania kierownicy, tak więc żartowałem, że kręciło się kierownicą jak w ciągniku sprzed pierwszej wojny. Od razu zatęskniłem za asfaltowymi polskimi drogami, których dziury są niezauważalne w porównaniu z tutejszymi.

25 km. przed Bertoua spotkaliśmy znajomego, któremu się zepsuł samochód. Wzięliśmy go na hol, ale że sznurek kilka razy się zrywał, to nasza podróż wydłużyła się bardzo. Do Foyer wjechałem wśród wiwatów. Dzięki darczyńcom zakupiłem i przywiozłem ubrania dla moich podopiecznych i biednych rodzin w okolicy. Kilkadziesiąt kilogrmów prezentów wbudziło ogromną radość u wielu ludzi.

Trochę się obawiałem jak dały sobie radę dzieciaki pod opieką Lidii i Marianny. Ze względu na dodatkową podróż do Japonii strasznie długo mnie nie było. Na szczęście Foyer stało całe i zdrowe, zarówno budynki jak i dzieciaki. Oczywiście wiadomo, że nie wszystko dotrwało w super stanie, więc przez kilka pierwszych tygodni zajęty byłem głównie naprawianiem zepsutego sprzętu, i domowych artykułów.

ODPUST

Uroczystość św. Piotra i Pawła (piątek, 29 czerwca) to odpust w naszej parafii. Jest to dla nas bardzo ważny dzień. Jeden z niewielu, gdy odwiedza nas biskup. Przygotowania rozpoczęły się już od wtorku. Rozpoczęliśmy od gruntownego sprzątania, także i duchowego. Parafianie sprzątali teren wokół kościoła, a w międzyczasie mogli w każdej chwili się wyspowiadać. W środę odbyły się próby generalne wszystkiego co przygotowywaliśmy z tej okazji. O 18 mieliśmy konferencję na temat rodziny.

W czwartek, wigilię uroczystości zaczęliśmy już trochę świętować – zorganizowaliśmy soiree culturelle (wieczorek kulturalny) Odbyły się koncerty, pokazy tańca i trwało to wszystko do 23.30. W piątek już od 9 rano zbierali się ludzie w kościele. (tzn naszym kościoło-baraku, bo kościoła jeszcze nie zbudowaliśmy ) Z tutejszym “kwadransem akademickim” msza zaczęła się o 10. Biskup powiedział kilkunastominutowe kazanie o patronach parafii i ich świadczeniu o Chrystusie. Dawał nam św. Piotra i Pawła za przykład. Po mszy nasz kościół (barak) został zamieniony na salę biesiadną. Poszczególne grupy parafian przygotowały różne smakołyki, tak że była naprawdę obfita agapa.

NAPADY

Ostatnimi czasy zrobiło się bardzo niebezpiecznie w Bertoua. Foyer zamykamy już przed zachodem słońca – o 17.30. W mieście jest coraz więcej brutalnych napadów i nie można liczyć na pomoc policji. Nieoficjalnie wiadomo, że od policji można wynająć broń za pieniądze i niestety często to właśnie broń policjantów służy rabusiom do napadów. Pozostaje tylko nadzieja w Opatrzności Bożej, dlatego bardzo proszę Cię o modlitwę.

SZKOŁA

Wrzesień tuż tuż i odkładam funduszę na naukę dla najmłodszych. Ale po pomoc przychodzą także starsi. Niedawno przyszła 22-letnia Nadege. Dziewczyna samotnie wychowuje 2 dzieci i opiekuje się matką umierającą na AIDS. Pomimo tak trudnych warunków życiowych Nadege próbuje zdobyć jakiś zawód kształcąc się w szkole wieczorowej. Czy można jej odmówić pomocy?

Na koniec, chciałbym podziękować Ci za cierpliwość w oczekiwaniu na wieści oraz za wszelką pomoc materialną i duchową jaką oferujesz Misji Kamerun. Proszę o propagowanie idei Przyjaciół Misji wśród Twoich znajomych. Prześlij, proszę, ten list do 5 lub 10 Twoich znajomych i namów ich, proszę, do zaprenumerowania biuletynu. Spróbuj też też namówić ich by zostali Przyjaciółmi Misji.

Z serca błogosławię na te ostatnie dni wakacji Tobie i Twoim najbliższym,

Dariusz Godawa OP

PS. Zbliża się rok szkolny i kolejne dziesiątki dzieci potrzebują iść do szkoły. Proszę pomóż jak największej ilości dzieci opłacić pierwszy trymestr nauki wpłacając jakąś darowiznę na KONTO z dopiskiem “finansowanie nauki” i namawiając do tego Twoich przyjaciół.

2007.10 Apel o pomoc!

Witam,

Dziękuję za wszelką pomoc jaką otrzymałem w ostatnim czasie: finansową, modlitewną. Dziękuję też za przesyłanie moich listów do znajomych, którzy mogą nas wesprzeć.

Rok szkolny zaczął się we wrześniu, ale dzieci zapisują się do końca października. Co jakiś czas przychodzą do mnie rodzice z prośbą o pieniądze na szkołę, ale Misja-Kamerun nie dostaje tyle środków by pomóc wszystkim dzieciom w Bertoua. Pomyślałem jednak, że gdyby wszyscy ludzie dobrej woli zrobili szybką zrzutkę, to moglibyśmy jeszcze w tym miesiącu wysłać trochę dzieci do szkoły.

Tuż obok mnie mieszka 25-osobowa rodzina w jednym domku. Dzieci śpią po 2 na jednym łóżku, a te, dla których nie ma łóżka śpią na podłodze. Ich los jest bardzo ciężki. Gdyby zdobyły jakiekolwiek wykształcenie, może miałyby szanse w przyszłości zdobyć jakąś prostą pracę.

Niedawno przyszła z prośbą o pomoc Jacqueline, która ma aż 4 dzieci. Ojcowie są nieznani. Jacqueline mieszka u matki wraz z siostrą która także ma 3 dzieci. Ta młoda nieszczęśliwa

kobieta chciałaby posłać do szkoły najstarszą 8-letnią córeczkę Marie-Rose. Jacqueline marzy również by wysłać do przedszkola 5-letnią Damaris, i czteroletniego Dimitriego.

Wiele dzieci trzeba “odmłodzić”, aby mogly pójść do klasy na ich poziomie edukacji, choć są na to za duże. Dlatego trzeba “zmienić” im akt urodzenia. Każda taka zmiana to kilkanaście złotych. W tej chwili koszty na najbliższy czas to kilkaset złotych.

Każda wpłata 30, 50 lub 100 zł albo inna dowolna suma, to kolejne dzieci posłane do szkoły! Każda złotówka się liczy. W tym tygodniu najistotniejsza akcją dla Misji-Kamerun jest dofinansowanie nauki dzieci. Kliknij tutaj, by przeczytać więcej o akcji.

Wierzę, że jeszcze w tym tygodniu stanie się cud i uda mi się pomóc wielu rodzinom. Już teraz z góry dziękuję za dobre serce i ofiraność.

Z błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP.

PS. Pomóż Misji-Kamerun rozsyłając ten apel do znajomych. Może wesprą naszą akcję. A może zechcą dołączyć do naszych Przyjaciół Misji. Kliknij tutaj, by przeczytać o Przyjaciołach Misji

 

2007.06 Kameruńskie fryzury, japońskie klimaty, prymicja Louis-Marie, Lednica.

Serdecznie Cię witam!

Od mojego ostatniego listu upłynęło już kilka tygodni, a obiecałem że będę częściej niż dotychczas pisał – tak więc czas na nowe wieści! W międzyczasie zauważyłem, że wzrosła nam liczba “prenumeratorów biuletynu”. Ci, którzy zapisali się po raz pierwszy z niecierpliwością czekają na pierwszą wiadomość, a więc też nie chcę ich zawieść. Dlatego zgodnie z obietnicą piszę kolejne newsy. Przede wszystkim chcę podziękować wszystkim, którzy w ostatnim czasie bardzo nam pomogli! Serdeczne Bóg zapłać!!!!

Kameruńskie fryzury.

Jeżeli jeszcze nie znasz strony www.misja-kamerun.pl, to koniecznie tam zajrzyj. Staram się by co jakiś czas pojawiło się tam coś nowego. Myślę, że jedną z ciekawostek są lokalne fryzury. Ja już od lat jestem do nich przyzwyczajony i nie robią one na mnie większego wrażenia, ale goście, którzy do mnie przyjeżdżają często robią zdjęcia. Pomyślałem, że może warto dać ci szansę obejrzenia miejscowej kreatywności bez ponoszenia kosztów dalekiej podróży. Jeśli podoba Ci się zdjęcie poniżej i chcesz zobaczyć więcej, kliknij tutaj.

Japońskie klimaty.

Pewnie się zdziwisz, ale dziś napiszę nie tylko o Kamerunie. Pomagając mieszkańcom Bertoua, staram się skłonić do pomocy ludzi z wszystkich zakątków świata. Tak się składa, że jeden z moich najlepszych przyjaciół, Jerzy Widomski OP, jest misjonarzem w Japonii. Od wielu lat proponował mi bym go odwiedził i przy okazji opowiedział o swojej afrykańskiej posłudze. Jerzy zebrał fundusze, by opłacić moją daleką podróż i zorganizował spotkanie w parafii w Tokio.

Kraj kwitnącej wiśni (jak widać na zdjęciu) i jego mieszkańcy zrobili na mnie bardzo duże wrażenie. Problemy miejscowych misjonarzy są zupełnie inne. W Afryce problemem jest nędza i brak edukacji. W Japonii widziałem luksus, którego nie miałem okazji widzieć u przeciętnego Polaka. Tam jeszcze bardziej niż u nas człowieka może zniszczyć konsumpcja i hedonizm.

Spotkałem jednak wielu Japończyków o dobrych i hojnych sercach. Miałem okazję wygłosić 3 homilie, które zaowocowały datkami spływającymi przez cały tydzień. Uzbierałem na tyle by pomóc wielu biednym rodzinom i mieć na utrzymanie Misji i Foyer na najbliższych kilka tygodni.

Prymicja.

Szóstego maja Louis-Marie, mój były stażysta otrzymał święcenia kapłańskie. Ze względu na brak miejsc na staż u biskupa, Luis-Marie przez rok był na stażu w naszej parafii. Dobrze się sprawował i osiem miesięcy temu został wyświęcony na diakona. a dwa tygodnie temu na księdza. Trzynastego maja odprawił mszę prymicyjną w Bertoua, a dwudziestego maja Louis-Marie odprawił swoją pierwszą mszę 220 km dalej, w Nandoungue.

Lednica.

Dzięki wielkiemu sercu naszego darczyńcy Krzysztofa, w czasie spotkania nad Lednicą zostało rozdanych kilka tysięcy ulotek zachęcających do pomocy misji. Jedno ze stoisk firmy madeinheaven.pl, na których będzie można było kupić różne fajne koszulki, z których sprzedaży zysk jest przeznaczony na pomoc Misji-Kamerun.

Na koniec listu, chciałbym jeszcze raz podziękować Ci, że sercem jesteś z nami. Staramy się stale powiększać grono naszych Przyjaciół Misji i cieszymy się, że dołącza do nich coraz więcej osób. Jeśli jesteś Przyjacielem lub Przyjaciółką Misji-Kamerun, bardzo się cieszę. Jeśli nie, to mam nadzieję, że niedługo dołączysz do grona ludzi, którym los afrykańskich dzieci nie jest obojętny.

Serdecznie pozdrawiam i błogosławię,

Dariusz Godawa OP

P.S. A może twoi znajomi też chcieliby zobaczyć egzotyczne kameruńskie fryzury? Wyślij ten biuletyn do 10 znajomych i zaproponuj im darmową prenumeratę. A może twoi znajomi na Lednicy otrzymają ulotkę o naszej Misji i chcieliby się więcej dowiedzieć? Daj im szansę i prześlij biuletyn dalej!

2007.11. Wielki Dar ze Służewia

Witaj,

Dziś chcę podzielić się radością, gdyż otrzymałem wielki dar od ludzi dobrej woli. Wszystko to było możliwe dzięki akcji Studentatu Dominikanów na Służewiu. Bracia Studenci z koła misyjnego zorganizowali akcję dzięki której może powstać wspaniałe dzieło – stowarzyszenie – organizacja pomagająca zbierać fundusze na potrzeby Misji-Kamerun.

Dwudziestego pierwszego października, w Niedzielę Misyjną przez cały dzień trwał poczęstunek dla wszystkich parafian na Służewiu, w ramach podzięki za całoroczne wspieranie misji dominikańskich. W czasie tego wydarzenia były zbierane datki na misje na Ukrainie i w Kamerunie. Hojność parafian była olbrzymia, gdyż na moje konto wpłynęło aż 9000 złotych!!! Nie mogłem uwierzyć, że tylu ludzi dobrej woli miało tak gorące serca by nam tak bardzo pomóc!!!

Pieniądze zostały natychmiast przeznaczone na utworzenie stowarzyszenia, dzięki któremu skuteczniej będę mógł pomagać ubogim rodzinom i przede wszystkim niedożywionym dzieciom, które potrzebują zasponsorowania nauki, przyborów szkolnych i ubrań. Jeżeli Ty też masz udział w tej akcji, bardzo serdecznie Ci dziękuję! List dziękczynny wysłałem do współbraci na Służewiu i mam nadzieję, że niedługo ukaże się w parafialnej gazetce.

Niestety potrzeby na misji rosną szybciej, niż spływa pomoc. Aktualnie bardzo pilną potrzebą jest znalezienie sponsora, który zechciałby pomóc w sfinansowaniu kosztów internetu. To jest mój jedyny, skuteczny sposób na komunikację z Wami. Regularny abonament za internet to niecałe 400zł miesięcznie za najtańszą i najwolniejszą opcję. Do tej pory moim sponsorem był mój współbrat z Japonii, ale niestety nie może mi już dalej pomagać. Gdyby udało się nam pozyskać kilku nowych Przyjaciół Misji, albo jednego hojnego sponsora, który opłaciłby całość, to nadal regularnie mógłbym się z Tobą kontaktować. Jeśli możesz pomóc, albo namówić do pomocy swoich przyjaciół będę bardzo wdzięczny. Kliknij tutaj, aby się dowiedzieć jak możesz pomóc w sfinansowaniu kosztów internetu.

Jeszcze raz dziękuję za Twoją pomoc.

Z serdecznym błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP

PS. Wystarczy tylko 4 – 8 nowych Przyjaciół Misji, by utrzymać nasz kontakt internetowy!!! Czy możesz pomóc ich znaleźć? Roześlij ten list do swoich znajomych i poproś by kliknęli tutaj by dowiedzieć się jak zostać Przyjacielem Misji. Zaproś ich do regularnej prenumeraty Biuletynu. Wystarczy kliknąć tutaj by móc zaprenumerować biuletyn.

2007.12 Wesołych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku

Witaj!

Świąteczny biuletyn mogę zacząć tylko wielkim MERCI, czyli DZIĘKUJĘ, za to że jesteś i pamiętasz o nas. Za to, iż pamiętasz, że gdzieś na dalekim afrykańskim kontynencie jest wielu potrzebujących ludzi, a przede wszystkim dzieci. Dzieci, które dzięki pomocy misjonarzy mogą zjeść do syta, pójść do szkoły i tak jak Ty mogą oczekiwać na nadejście Chrystusa.

Właśnie kilka dni temu najmniejsze maluchy z przedszkola sąsiadującego z Misją-Kamerun przedstawiły przepiękne jasełka. Każde dziecko miało swoją rolę do spełnienia. Najwięcej było aniołków.

Maluchy odtwarzające najważniejsze postaci grały swoje role z prawdziwym przejęciem. Mając tylko kilka lat dobrze pamiętały teksty i starały się odtworzyć sceny z narodzenia Pańskiego jak najlepiej. Całe przedstawienie było pełne ciepła i uroku.

Ten świąteczny klimat przypomina, że nadchodzi czas składania życzeń. Dlatego chcę Tobie i Twoim najbliższym życzyć rodzinnych i spokojnych

Świąt Bożego Narodzenia

w atmosferze ciepła i miłości. Niech Dzieciątko Jezus otoczy Was swoją opieką i pomoże spełnić Wasze plany i zamierzenia na Nowy 2008 Rok.

Z błogosławieństwem Bożym,

Dariusz Godawa OP

2007.12 Święty Mikołaj w Kamerunie

Witaj,

Choć od wysyłki ostatniego biuletynu upłynęło niewiele czasu, postanowiłem napisać znowu. I kolejny raz chcę podzielić się dobrymi wiadomościami! W tym roku święty Mikołaj naprawdę zagościł w Bertoua!!!! Dzięki uprzejmości misjonarzy z innej placówki, w zeszłym roku, Misja-Kamerun dostała trochę miejsca w kontenerze wysyłanym z Polski. Wystarczyło “tylko” zebrać dary żeby zapełnić to miejsce w kontenerze.

Marianna, która była u nas w czasie wakacji w 2006 roku, zorganizowała wraz ze swoim tatą szybką akcję wśród pracowników Akademii Górniczo-Hutniczej. Zebrano zaledwie w ciągu 3 dni, 10 worków odzieży, butów oraz zeszytów i przyborów szkolnych. Po jedenastu miesiącach długiej drogi, 205 kilogramów darów dotarło do Bertoua.

Na kilka dni, przed dniem świętego Mikołaja, taki zalew darów to prawdziwy cud opatrzności. Dzięki wielkiemu sercu pracowników Akademii Górniczo-Hutniczej, moi podopieczni we Foyer St. Dominique, oraz wiele biednych rodzin dostanie prezenty na Boże Narodzenie. W tym roku nie będę musiał starać się o fundusze na ubrania świąteczne dla dzieci. Jedyne koszty prezentów jakie mnie czekają w najbliższych tygodniach to opłata za transport kontenera 555zł oraz zakup nowych klapek dla małych mieszkańców Foyer. Liczę, że nasi darczyńcy i tym razem nie zawiodą i wesprą nas finansowo.

Kolejna wiadomość, którą chcę się podzielić to, że Foyer zostało przeniesione z dotychczasowego miejsca do nowego budynku, który od kilku miesięcy budowaliśmy po drugiej stronie drogi. Na życzenie moich przełożonych, został zrobiony podział na budynki dla misjonarzy i osobny, świeżo wybudowany budynek dla dzieci z Foyer. Przeprowadzka została zakończona w zeszły poniedziałek, niedługo po tym jak podłączono nam prąd.

Jestem przekonany, że i do Ciebie zawita święty Mikołaj, po tym jak dotarł do nas do Bertoua. Z naszej strony niech ten dodatkowy biuletyn z wiadomościami oraz nieustająca modlitwa będą takim skromnym prezentem i podziękowaniem za pamięć o Misji-Kamerun.

Serdecznie pozdrawiam i błogosławię,

Dariusz Godawa OP

P.S. Mam nadzieję, że naszej radości, którą się z Tobą dzielimy nie zatrzymasz tylko dla siebie i roześlesz ten biuletyn do swoich przyjaciół i znajomych. Może zechcą dołączyć do grona naszych Przyjaciół Misji. O tym jak zostać przyjacielem misji można przeczytać na naszej stronie – klikając tutaj.

2008.02 Choroby zbierają swoje żniwo

Witaj,

Dziękuję Ci za Twoje zainteresowanie losami Misji-Kamerun. To bardzo ważne by tu w Polsce grono sympatyków takich jak Ty pamiętało o biednych dzieciach z Kamerunu. Tylko Twoja pamięć i Twoja ofiarność może sprawić, że los małych kameruńczyków będzie mógł odmienić się na lepsze.

Ubóstwo tutejszych rodzin i powszechny brak wykształcenia sprawia, że zarówno dzieci jak i dorośli zapadają na najcięższe choroby. Ostatnimi czasy pomoc chorym, pogrzeby oraz inne zajęcia misyjne zajęły mi tyle czasu, że nie miałem czasu by podzielić się z Wami wiadomościami z Bertoua. Przepraszam za moje milczenie i dziękuję za Twoją wyrozumiałość.

Aby pokazać jak przytłaczajaca bywa czasem praca misjonarza Misji-Kamerun chcę opisać jeden ze smutniejszych dni, które co jakiś czas ukazują mi bezsilność człowieka.

Wyobraź sobie piękny i słoneczny poranek i nagle rozpaczliwy telefon informujący od jednej z parafianek – Arlette. Z trwogą w głosie poinformowała mnie, że umiera jej sześcioletni siostrzeniec, a jest jeszcze nie ochrzczony. Pojechałem natychmiast. Gdy dotarłem na miejsce ujrzałem dziecko w bardzo ciężkim stanie, całe trzęsące się. Znajdowało się pod opieką lokalnych znachorek, które zmuszały go do picia wody w takim tempie, że dziecko zachłystywało się po każdym łyku. Wczoraj widzialem na CNN tortury amerykańskie przez tzw symulacje topienia, …to było dokładnie to samo. Dookoła zebrała się już rodzina, która zgodnie z tradycją mogłaby za niedlługo rozpocząć wielką pogrzebową imprezę, bo współczucia dla chorego chłopczyka nie było zbyt wiele. Niektórzy członkowie rodziny już byli wstawieni.

Ochrzciłem dziecko według formularza na godzinę śmierci. Ostro zganiłem znachorki i kazałem dziecko natychmiast odwieźć do szpitala. Oczywiście musiałem przekazać rodzinie pieniądze na pobyt dziecka w szpitalu, bo tych jak zwykle zabrakło.

Wróciłem do siebie. Tego dnia akurat spowiadałem w parafii. Gdy po dłuższym czasie zakończyłem spowiadać, to miałem dosłownie kilka minut na to żeby się zdrzemnąć, bo już musiałem jechać na pogrzeb. Umarła 38-letnia Angel osierocając gromadkę dzieci. Prawdopodobnie zabił ją AIDS. Rodzina niby wierząca, ale niektórzy członkowie nie chcieli nawet wstać na początku Mszy Św., a do komunii nie przystąpił nikt. Nie uszło to mojej uwagi i skomentowałem to odpowiednio. Przykro mi było, że tak mało jeszcze sakrament Eucharystii znaczy dla tych ludzi.

Tuż po powrocie dostałem następny telefon. To dzwoniła Salome. Jej sześcioletnia siostrzenica, Nelly, właśnie umarła. Dwie godziny wcześniej jeszcze biegała z innymi. Jej mama – Florence – jeszcze była w pracy i nawet nie wiedziała o tej tragedii, której przyczyną była malaria. Nelly też nie była ochrzczona. Miała przyjąć chrzest w Boże Narodzenie, ale rodzina nie miała pieniędzy nawet na jakikolwiek godny odziewek więc przełożyli ceremonię na Wielkanoc 2008, a tymczasem malaria zaatakowała znienacka i raz dwa zwyciężyła. Rodzina poprosiła mnie o pomoc w zakupie trumny. Nie mogłem im odmówić. Przegoniłem tylko kobiety, które usiłowały odprawiać jakieś czary. Niestety magia i szamańskie rytuały są tu nadal bardzo popularne. Pochowaliśmy Nelly na naszym parafialnym cmentarzyku, co przypominam jest ewenementem, gdyż ludzi chowa sie koło lub w domu.

Późnym wieczorem, po dniu takim jak ten często nie mam siły i mam wrażenie że brakuje mi nadziei. Pozostaje tylko modlitwa i oczekiwanie na pomoc z Polski. Każde wezwanie skierowane do mnie to może być ciężka choroba, z którą rodzina nie daje rady, albo śmierć która oprócz przyniesienia żałoby wykrada ostatnie oszczędności na trumnę. Bardzo często muszę pomagąć duchowo i finansowo najbliższym chorych i umierających. Najsmutniejsze jest to gdy tragedia dotyka dzieci, takie jak Nelly.

W dniach takich jak ten, cieszę się, że jesteś, że wspierasz i pomagasz w codziennym trudzie. Jeżeli możesz, to i tym razem proszę, wpłać sumę 50 albo 100 zlotych, albo dowolną sumę na biedne rodziny, bym spokojnie mógł wspomóc każdego proszącego w podobnej sytuacji.

Zaproś też swoich znajomych by dołączyli do przyjaciół misji. (https://www.misja-kamerun.pl/index.php?pid=542) i by zaprenumerowali nasz Biuletyn Misji-Kamerun.

Z serca błogosławię,

Dariusz Godawa OP

P.S. Proszę pamiętaj o nas i pomóż!

2008.03 Szukamy sponsorów dla szkoły!

Witaj!

Mój dzisiejszy list jest błagalnym wołaniem o pomoc! Pobliskiej katolickiej szkole podstawowej, w której może zdobywać wykształcenie około 150 dzieci, grozi likwidacja!!!

Wydział Edukacji naszej Kurii Diecezjalnej nie jest już w stanie utrzymywać naszej szkoły ze względu na niewielką ilość (147) uczniów. Od kilku miesięcy nasi nauczyciele nie mieli wypłaty i ciągle jedynym rozwiązaniem wg.Wydziału Edukacji jest zamknięcie naszej szkoły.

Nie możemy do tego dopuścić! To tak bardzo ważne by dzieci w Kamerunie mogły zdobywać wykształcenie. Ta grupka szczęśliwców, których rodzice byli w stanie uzbierać na czesne, lub którym niektórzy z Was już pomagają może niedługo zaprzepaścić swoje szanse na opanowanie trudnej sztuki pisania czytania i liczenia, jeżeli szkoła ulegnie likwidacji.

Do tej tragicznej sytuacji przyczyniła się wichura sprzed dwóch dni, która całkowicie zniszczyła dach szkoły. Jego remont może wynieść nawet około 6000zł. Tymczasem okazało się że w budżecie placówki jest wielka dziura. Nie dość, że nie ma skąd wziąć pieniędzy na remont, to jeszcze są kilkumiesięczne zaległości wypłat dla nauczycieli. Aby pokryć zaległe należności oraz zapewnić sześciu nauczycielom wypłaty do końca roku szkolnego potrzebna jest kwota około 9000zł.

Szkole grozi zamknięcie, ale jest jeszcze szansa by ją uratować. Byłem dziś u biskupa i powiedział, że szkołę może „nam przekazać” całkowicie. Szkoła więc stanie się całkowicie szkołą parafialną niezależna finansowo od Kurii, z wszelkimi prawami do zatrudniania nauczycieli, ich zmiany, programu w zakresie katechezy etc…

By objąć szkołę potrzebujemy sponsorów. Być może zechcesz należeć do grupy sponsorów szkoły, a może masz znajomych, którzy zechcieliby mieć „własną szkołę” w Kamerunie? Choć wydaje się to trudnym zadaniem, to okazuje się być łatwiejsze niż myślisz. Zgadza się, utrzymanie szkoły kosztuje dużo, ale i tak o wiele mniej niż w Polsce. Roczne koszty pensji nauczycieli to 21000 zł. Podatki oraz materiały dydaktyczne to 9000 zł. Chociaż 30000 rocznie to niby duża kwota, to policzyłem, że wystarczy byśmy znaleźli 25 osób, które zdecydują się co miesiąc wpłacać 100 zł na utrzymanie szkoły i to wystarczy! Jeżeli znaleźli by się hojni darczyńcy, którzy byliby skłonni podarować 200 zł to wystarczy 12 lub 13 osób. W przypadku sponsoringu wynoszącego 500 zł miesięcznie wystarczyłoby zaledwie 5 sponsorów by utrzymać całą szkołę podstawową dla 150 dzieci!!!! Czy to nie jest prostsze niż by się wydawało? Pomóż znaleźć grono chętnych osób, które wspomogły by akcję! Roześlij tą wiadomość do swoich przyjaciół i poproś ich o sponsoring szkoły lub pomoc w znalezieniu sponsorów! Wystarczy kilka lub kilkanaście regularnych wpłat na konto z dopiskiem „na utrzymanie szkoły podstawowej”.

W tej chwili jednak równie ważne jest jak najszybsze naprawienie dachu. Trzeba jak najszybciej, tzn. w tym tygodniu, rozpocząć remont, dlatego ważna jest każda chwila i każda wpłacona złotówka. Jeżeli możesz, to proszę wpłać 50 zł, 100 zł, 200zł lub każdą dowolną kwotę na konto, z dopiskiem „na remont dachu szkoły”.

Proszę, pomóż uratować szkołę w Bertoua! Serce mi się kraje, gdy myślę o tych 150 dzieciach, którym najpierw wichura, a od nowego roku Kuria może odebrać jedyną możliwość edukacji! Błagam, nie zostawiaj nas samych w tej trudnej sytuacji!

Mam nadzieję, że zechcesz nam pomóc choć trochę i dokonasz wpłaty na miarę Twoich możliwości. Pamiętaj, że każde dobro podarowane, zwraca się tysiąckrotnie. Już teraz z serca Ci dziękuję za twoje hojne serce i pamięć.

Z serca błogosławię

(zatroskany) o.Dariusz Godawa OP

PS.1. Nie zapomnij rozesłać tego biuletynu do znajomych którzy mogliby zostać sponsorami szkoły!

PS.2. Kliknij by poznać numer konta, na które możesz wpłacić swój dar.

2008.03 Wesołych Świąt!!!

Witaj!

Za kilka dni będziemy kolejny raz obchodzić dzień, w którym Pan zmartwychwstał. W niedzielę palmową mieliśmy uroczystą procesję z palmami, a teraz w mojej parafii św. Piotra i Pawła przygotowania do Triduum Paschalnego wrą pełną parą. Planujemy także ochrzcić dziesięcioro dzieci i w poniedziałek odbyło się spotkanie przygotowujące do tego wydarzenia ich rodziców.

Od wczoraj, czyli od wtorku, rozpoczynamy porządki fizyczne i duchowe. Parafianie sprzątają teren przykościelny oraz porządkują własne sumienia (cały czas spowiadam). Dzieci w naszym Foyer (Domu Dziecka) od jutra zaczną gruntowne sprzątanie.

Od kilku dni gościmy księdza Brice, który przybył do nas z posługą rekolekcyjną. We wtorek głosił konferencję dla grupy liturgicznej czyli naszych ministrantów i chóru parafialnego. Dzisiaj o 16 będzie mówił naukę dla młodzieży, a jutro dla dorosłych. Po każdej konferencji, jak codzień o 17.30 mamy różaniec a później o 18 Mszę św. Jutro, w Wielki Czwartek Msza św. z obrzędem umycia nóg, a potem czuwanie do 24.00

Obchody Wielkiego Piątku rozpoczniemy drogą krzyżową o godzinie 15. Będzie ona bardzo przypominała drogę męki Pańskiej, gdyż będziemy w upale pokonywać 14 stacji rozciągniętych na trasie 4 kilometrów ( zresztą jak w każdy piątek Wielkiego Postu). Poszczególne rodziny będą niosły 50-kilogramowy krzyż. Taka droga krzyżowa naprawdę, choć tylko częściowo, pokazuje czym jest wytrwałość w męce i cierpieniu: ciężki krzyż i palące słońce, a Chrystus przecież był jeszcze bardzo pobity i umęczony. Po drodze krzyżowej odmówimy koronkę do miłosierdzia Bożego, a następnie o 18.00 rozpoczniemy Liturgię Adoracji Krzyża. Następnie będzie czuwanie do północy.

W Wielką Sobotę od rana będzie czuwanie. O 17.30 odmówimy różaniec, a o 20 rozpocznie się liturgia Wigilii Paschalnej. Na krzyżówce, jakies 300 m od misji, rozpalimy ognisko, a potem z procesją wejdziemy do naszego barako-kościoła. W czasie Mszy Św. ochrzcimy 10 dzieci. W niedzielę rezurekcja o 9.

Aby było Ci łatwiej wyobrazić sobie jak to wszystko u nas wygląda zamieszczam kilka zdjęć z zeszłorocznych obchodów Niedzieli Palmowej i Triduum Paschalnego.

Chcę życzyć Tobie by nadchodzące dni Triduum Paschalnego pomogły Ci wejść w mękę Chrystusa i by dały światło na cierpienia które Cię dotykają. Niech następująca po nich Wielkanoc da Ci odczuć, że Chrystus naprawdę zmartwychwstał w Twoim życiu. Niech przyniesie wiele radości, pokoju w sercu, nadziei i miłości. Życzę, aby Święta minęły Tobie w atmosferze rodzinnego szczęścia.

Z świątecznym błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP

P.S. Serdeczne Bóg zapłać za pomoc w remoncie dachu! Dach już naprawiony! Nadal jednaksponsorów dla szkoły. Mamy dopiero 4 zadeklarowanych ofiarodawców. Potrzebujemy jeszcze 21 osób! Szczegóły możesz przeczytać w aktualnościach na naszej stronie (kliknij) lub w kolejnym biuletynie, który ukaże się już niedługo!

2008.04 Kryzys gospodarczy! Gwałt! Nadal szukamy 14 sponsorów!

Witaj,

Mój list chcę zacząć wielkim Dziękuję. Dzięki ludziom takim jak Ty, moja marcowa prośba dotarła do wielu zakątków Polski i świata. Dziękuję za przesłanie tego biuletynu z apelem o pomoc szkole do Twoich znajomych! Dziękuję za każdą wpłatę!

Dzięki hojności darczyńców już w kilka dni uzbierała się kwota potrzebna na remont dachu. Tak więc bardzo szybko dokonaliśmy naprawy i jak widać na zdjęciu, dzieci, szczęśliwe mogły uczyć się w szkole. Powstała też pewna nadwyżka i te pieniądze przeznaczyłem na utrzymanie szkoły. Aby jednak utrzymać szkołę potrzebujemy regularnych 25 sponsorów. Tymczasem do tej pory zgłosiło się 11 osób. To wspaniała wiadomość, ale nadal brakuje nam 14 sponsorów! Jeżeli masz jeszcze pomysł kogo można poprosić o pomoc prześlij mu tę wiadomość. A może Ty zdecydujesz się zostać sponsorem?

W niedzielę, jak każdego 13 dnia miesiąca modliliśmy się z dziećmi na różańcu oraz odprawiona została msza w intencji wszystkich naszych Przyjaciół i Sponsorów. Jeśli do nich należysz, modliliśmy się też za Ciebie.

Tymczasem śpieszę donieść co u nas nowego w Kamerunie. Cały czas pogłębia się kryzys gospodarczy. Produkty żywnościowe i budowlane drożeją z dnia na dzień. Niektóre w ciągu kilku miesięcy podrożały prawie o 100%. Tymczasem uboga ludność Kamerunu ma relatywnie coraz niższe przychody i w zasadzie brakuje jej pieniędzy na wszystko. Ostatnio doszła do mnie informacja, że mieszkająca w okolicy Mary, przez dwa dni po porodzie nie mogła się porządnie umyć, bo nie miała pieniędzy na mydło. Dopiero jej przyjaciółka pomogła jej i kupiła zwykłe szare mydło, by Mary mogła z tak wielkim opóźnieniem w miarę właściwie zadbać o higienę. Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o tym jak żyją biedne rodziny, jakie mają warunki mieszkaniowe jaką pomoc medyczną kliknij na powyższe linki lub odwiedź naszą stronę. Jakiś czas temu w stolicy i w większych miastach były zamieszki spowodowane biedą. Mam nadzieję, że nie wybuchnie rewolucja.

Chcę też podzielić się z Tobą smutkiem i żalem, który spowodowała okrutna i wstrząsająca historia malutkiej Carinne. Ta słodka i niewinna czterolatka została brutalnie zgwałcona. Dziewczynka nie przeżyła napaści… Najgorsze w tym wszystkim jest to, że sprawca jest nieznany i prawdopodobnie nigdy nie zostanie złapany i ukarany. Tutejsza mentalność ludzi i opieszałość policji mają na to duży wpływ. Do dziś nie mogę się otrząsnąć z szoku, a wiem że podobne historie w okolicy zdarzają się dość często. Nie możemy już pomóc małej Carinne , ale proszę pomódl się chociaż za jej duszyczkę.

Jeżeli możesz, to proszę wesprzyj Misję-Kamerun. Wpłać dowolną kwotę na biedne rodziny, albo ustaw stałe zlecenie na 50zł , 100zł lub każdą dowolną kwotę jako PRZYJACIEL MISJI(kliknij) albo SPONSOR SZKOŁY (kliknij) (100zł). Potrzebujemy jeszcze 14 Sponsorów szkoły i nieograniczoną ilość Przyjaciół Misji-Kamerun.

Dziękuję za każdą modlitwę i każdą złotówkę.

Dariusz Godawa OP.

PS. Roześlij ten biuletyn do swoich przyjaciół. Może zechcą go zaprenumerować (kliknij) albo postanowią nas wspomóc. Serdeczne Bóg zapłać za każdego nowego pozyskanego Przyjaciela Misji-Kamerun!

2008.05 – Historie Henriette, Christine i Didier. Wizyta Prowincjała.

Witaj,

Już prawie miesiąc minął od czasu gdy ostatnio pisałem, a w międzyczasie wiele się podziało. Dzieci w Domu Dziecka – Foyer nieustannie broją. Ostatnio jedenastoletni Cedric spadł z drzewa, z wysokości 10 metrów. Dzięki Bogu, oprócz tego ze byl nieprzytomny przez 3 godziny, nie stało się mu nic poważnego – ma tylko cale czerwone bialko oka.

Przez ostatnie trzy miesiące jedno z pomieszczeń Foyer stanowiło hospicjum dla byłej opiekunki naszej podopiecznej, czteroletniej Michelle. Dziewczynka trafiła do nas, gdyż jej matka w ogóle się nią nie opiekowała, a jej opiekunka – Henriette przegrywała walkę z AIDS. Gdy kobieta nie była w stanie prawie nic robić samodzielnie, wiedząc że nikt nią się nie zajmie, przygarnąłem ją pod nasz dach. Próbowałem jeszcze pomóc jej w walce z chorobą i nie skąpiłem na leki, które kosztowały prawie ponad 1500 zł. Pomogły nieść ulgę w cierpieniu, ale niestety AIDS zebrał swoje żniwo – Henriette umarła. Najsmutniejsze jest to, że w kameruńskiej kulturze zawsze jest ktoś winny cudzej śmierci. Dlatego rodzina Henriette zamiast być wdzięczna za opiekę nad nią, rozpuszcza plotki, że to ja winny jestem jej śmierci. Żyjąc tyle lat w Kamerunie, przyzwyczaiłem się już do tego by przyjmować niewdzięczność z pokorą, ale takie sytuacje nadal nie są dla mnie łatwe i sprawiają mi wiele bólu.

Dziękuję bardzo za wsparcie zarówno modlitewne jak i finansowe. Bardzo proszę o pamięć o naszej parafii w Bertoua, gdyż każdego dnia przychodzą do mnie po prośbie ludzie, którym naprawdę nie mogę odmówić pomocy.

Całkiem niedawno przyszła do mnie Christine, 23-letnia matka trojga dzieci. Kobieta jest bezrobotna, a by miała szansę dostać jakąś pracę opłacam jej naukę w wieczorowej szkole. Christine przyniosła na rękach umierające dziecko, które dopadł bardzo ostry atak malarii. Nie było czasu na myślenie, natychmiast dałem jej pieniądze na szybkie leczenie w szpitalu. Dzięki Bogu dziecko przeżyło.

27-letni Didier to złota rączka. Bardzo pracowity człowiek, który między innymi wykonuje prace spawalnicze przy naszym Domu Dziecka – Foyer. Didier marzy o otworzeniu warsztatu. Gdyby miał daną od losu taką możliwość z pewnością ze swojej solidnej pracy mógłby utrzymać swoje sześcioro dzieci. Niedawno poprosił mnie o sfinansowanie transportu tokarki z Douala. Oczywiście pomogłem, bo chłopak zasługuje na szansę od losu, by poprawić swój byt.

Pomoc, którą ofiarowuję jest możliwa tylko i wyłącznie dzięki Przyjaciołom Misji-Kamerun, którzy regularnie przysyłają datki. Jeżeli należysz do ich grona, to uwierz, że masz udział w naprawdę wielkim dziele. A dziś, jak każdego 13-go dnia miesiąca modlimy się z dziećmi na różańcu i odprawiam mszę w intencji wszystkich darczyńców naszej misji. Pamiętam także o Tobie.

Ostatnio nasza działalność została bardzo pozytywnie oceniona przez hierarchię zakonną i kościelną. Od zeszłego piątku gościł u nas mój przełożony, prowincjał prowincji Francji naszego dominikańskiego zakonu – Bruno Cadore OP. Pokazałem mu Dom Dziecka – Foyer, szkołę której dach wyremontowaliśmy i którą utrzymujemy dzięki pomocy polskich darczyńców, opowiedziałem o działalności parafialnej. Był bardzo zadowolony i wymienił wiele pozytywnych uwag w rozmowie z naszym biskupem Roger Pirenne. Biskup zgodził się z opinią prowincjała i również pochwalił moją pracę. Żałuję, że ta rozmowa nie była usłyszana przez tych dobroczyńców, którzy często pytają się mnie o to jak uwiarygodnić moją pracę by oni mogli innych prosić o pomoc. Mam nadzieję, że Ty nie wątpisz w sens tego co się dzieje na Misji-Kamerun.

W zeszłą niedzielę obchodziliśmy uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Uroczysta Msza Święta koncelebrowana była licznym gronie, tak jak widać to na załączonym zdjęciu. Osoby które widzisz to, od lewej: O.Stanislaw OP ( odnawia klasztor w Yaounde ), O.Gabriel OP (przeor klasztoru w Douala), Prowincjal Bruno Cadore OP, ja, ks. Louis-Marie – ( był u mnie na stażu rocznym jako kleryk seminrarium diecezjalnego).

I to wszystkie nowości z Misji-Kamerun. Niedługo napiszę znowu.

Serdecznie błogosławię,

Dariusz Godawa OP.

PS. Proszę roześlij ten list do 10-20 swoich znajomych z prośbą by zaprenumerowali ten biuletyn wchodząc tutaj. Spróbuj ich namówić by dołączyli do grona Przyjaciół Misji-Kamerun. To dzięki nim możemy utrzymywać nasz Dom Dziecka oraz pomagać takim ludziom jak Henriette, Christine i Didier.

2008.05 Budujemy bezpieczny mur dookoła Domu Dziecka

Witaj!

Dzisiejszy list piszę w pośpiechu, gdyż ostatnimi czasy na Misji-Kamerun wre naprawdę ciężka praca. Stawiamy wysoki i solidny mur dookoła Domu Dziecka – Foyer aby zapewnić bezpieczeństwo dzieciom. Wiedz jednak, że o Tobie również pamiętam, dlatego w przerwie między jednymi pracami a drugimi spieszę napisać choć kilka słów o tym co u nas się dzieje.

Mur, który stawiamy to solidna budowa z betonu i pustaków. Ma mieć wysokość 2,5-3 metrów i długość 240 metrów. Pewnie zastanawiasz się po co nam taki mur. Otóż ostatnimi czasy w Kamerunie robi się coraz niebezpieczniej. W większych miastach były zamieszki, plądrowanie sklepów itp. A nasza Misja-Kamerun przeżyła już prawdziwy napad bandytów w 2001 roku. Ja wraz z moimi współbraćmi oraz znajomymi księżmi, którzy nas odwiedzili zostaliśmy napadnięci przez 5 uzbrojonych w maczety i pistolety ludzi, którzy dotkliwie nas pobili, strzelali do brata Jakuba i rozplatali maczetą głowę księdzu Józefowi. Potem po 4 godzinach bicia zostawili nas skatowanych i związanych na podłodze. Tylko łutowi szczęścia zawdzięczamy fakt, że ostatecznie nas nie zastrzelono. Oczywiście obrabowano nas wtedy doszczętnie i to był dla nas bardzo ciężki rok. Od tego czasu nie mam poczucia bezpieczeństwa jeśli budynek nie jest otoczony murem lub płotem a wokół nie biegają groźne psy. Nie chcę by taka sytuacja zdarzyła się na Misji-Kamerun po raz drugi, szczególnie gdy pod opieką mam małe dzieci, a po siedmiu latach z całej piątki złapano tylko czterech bandytów i to tylko dlatego że później zabili 2 policjantów. Dlatego zdecydowałem się na zbudowanie muru.

W zeszłym tygodniu przez kilka dni mieliśmy przerwę, gdyż w kraju brakuje cementu, ale wreszcie udało mi się zdobyć i dokupić 30 worków cementu za 1200 zl i od piątku są już robione pustaki. Za 200 zł kupiłem deski na szalunki. Są one potrzebne do wykonania słupków w murze, które są zrobione z betonu lanego na zbrojenia. Takie słupki mamy co 3 metry. W środę zakończyliśmy pracę nad bramami i furtami do tego muru.

Bramy, które widzisz na zdjęciu nie są jeszcze pomalowane, ale są za to super mocne i bardzo ładnie zrobione jak na nasze skromne warunki. Dwie bramy i dwie furtki z robocizną kosztowały mnie niestety prawie 5000 zł i ogromnie dużo trudu i wysiłku naszego spawacza Didier, którego również widać na zdjęciu.

Padamy już z wysiłku, bo praca fizyczna którą wykonujemy w upale naprawdę daje nam się we znaki. Ale satysfakcja jest, że niedługo nasz Dom Dziecka – Foyer będzie naprawdę bezpiecznym miejscem dla naszych podopiecznych. Jedyne co mnie niepokoi to wysokość rachunków jakie będę musiał w niedługim czasie spłacić. Obliczyłem, że koszt materiałów i robocizny wyniesie prawie 21500 zł.

Nie wiem skąd wziąć tyle pieniędzy. Liczę jednak na opatrzność Bożą i twoje dobre serce. Bardzo proszę, wpłać dowolną sumę na nasze konto (kliknij). Fajnie by było gdyby to było 50, 100 lub 150 zł, ale każda złotówka się liczy. Jeżeli nie możesz pomóc finansowo, to proszę o modlitwę i rozesłanie mojej prośby do Twoich znajomych. Może oni będą mogli pomóc?

Z całego serca dziękuję za każdy gest dobrej woli.

Serdecznie błogosławię,

Dariusz Godawa OP.

P.S. Proszę pomóż przy budowie muru! Niech dzieci we Foyer czują się bezpiecznie!

2008.06 Walczę z malarią! Proszę o modlitwę!

Witaj,

Piszę ten list w bardzo kiepskiej formie, gdyż dorwała mnie choroba, która zbiera najwięcej istnień ludzkich na ziemi – malaria. Liczę że z nią wygram, gdyż to już nie pierwsze moje starcie. Jednakże bardzo źle się czuję i wszystko mnie boli.

Mój ostatni biuletyn dotyczył tylko i wyłącznie budowy muru, a tymczasem przez ostatnich kilka tygodni działo się u nas bardzo, bardzo dużo. Mieliśmy Święto Narodowe, Pierwsze Komunie, sezon rojenia się termitów (z których zrobiliśmy pyszną potrawę), ubijaliśmy osły, które przedtem były obiektem wdzięcznej zabawy dzieci z Foyer – Domu Dziecka. (Poniżej zamieszczam zdjęcie z obchodów Swięta Narodowego.)

Niestety domyślasz się chyba, że nie mam siły o wszystkich wyżej wymienionych wydarzeniach pisać w tej chwili, ale na szczęście regularnie zamieszczałem wiadomości i zdjęcia na naszej stronie w aktualnościach. Jeśli klikniesz tutaj, wejdziesz w Archiwum Aktualności. Tam znajdziesz Aktualności z ostatnich tygodni, a w prawie każdej z nich kolorowe zdjęcia. Bardzo serdecznie zapraszam na naszą stronę www.misja-kamerun.pl. Ostatnio staram się regularnie zamieszczać aktualności, więc jeśli interesuje Cię to co się dzieje na misji, to w okresie oczekiwania na biuletyn, polecam zerkać na naszą stronę.

Aktualnie leczę się intensywnie. Dostałem potrzebne leki od sióstr Dominikanek, które sąsiadują z moją placówką. Kuruję się oczywiście w domu a nie w szpitalu. W tutejszych szpitalach są okropne warunki

(możesz o tym przeczytać klikając tutaj). Chcąc być zdrowy muszę trzymać się daleko od oficjalnych placówek medycznych. Mam nadzieję że niedługo mój stan się poprawi i dam znać dobre wieści. Tymczasem cierpię okrutnie. Staram się leżeć nieruchomo pod kołdrą gdyż inaczej każdy ruch powietrza pod nią to przeszywający ból zimna. Mam wrażenie że co chwila z pieca przenoszę się do lodowatej wody. Boli mnie wszystko tak bardzo, że mam wrażenie że ból przeszywa paznokcie i włosy. Boję się nawet ruszać gałkami ocznymi, bo one mnie bolą najbardziej. Dlatego bardzo proszę o modlitwę.

Z serdecznym błogosławieństwem,

(obolały i cierpiący) Dariusz Godawa OP

PS. Może Twoi znajomi chcieli by zobaczyć jak wyglądają termity na talerzu, jak nasze dzieci jeżdżą na osiołkach, lub jak wyglądają ludowe stroje w czasie obchodów święta narodowego? Prześlij im nasz biuletyn.

Może zechcą go zaprenumerować. Wystarczy kliknąć tutaj.

2008.06 Malaria nie daje za wygraną!

Witaj!

Dziękuję Ci za modlitwę… i proszę o więcej. Gdy dwa tygodnie temu pisałem o ataku malarii dostałem wiele listów z zapewnieniem o modlitwie i pamięci. Rzeczywiście ta modlitwa pomogła gdyż po kilku dniach czułem się w miarę dobrze. Czas mijał szybko i przeszedł tydzień. Właśnie zbierałem się do napisania kolejnego biuletynu, by zapewnić Cię o moim powrocie do zdrowia i napisać conieco o zakończeniu roku szkolnego (możesz przeczytać o tym w Aktualnościach), gdy nagle bardzo źle się poczułem.

Natychmiast pobiegłem do parafialnego ośrodka zdrowia, gdzie pobrano mi krew i potwierdzono, że to kolejny atak malarii. Dodatkowo po zbadaniu próbki krwi stwierdzono, że jestem jeszcze chory na typhoide – odmianę tyfusu.

Dostałem kroplówkę i cały zestaw leków. O tym jak się czułem podczas ataku malarii pisałem w poprzednim biuletynie. A teraz wyobraź sobie, że czułem się jeszcze gorzej. Od tygodnia cierpię strasznie, wszystko mnie boli. Jestem pod opieką Valentine, pielęgniarki z parafialnego ośrodka zdrowia, która mnie odwiedza by zmienić kroplówkę i przynieść nowe leki. Od czwartku do niedzieli praktycznie nic nie jadłem bo nie miałem siły.

Dzisiaj się troszeczkę lepiej poczułem i piszę szybko te parę słów prosząc o dalszą modlitwę. Powinienem leżeć w łóżku do końca tego tygodnia, a ja naprawdę nie mogę. Przecież ktoś musi nadzorować robotników budujących mur! W niedzielę będzie odpust w naszej parafii, a w związku z tym zaplanowane są rekolekcje, spowiedź, wieczorek kulturalny… Przecież nie można tego odwołać! W zeszłą niedzielę nie było celebracji Mszy Św. w naszym kościele, tylko katechista przewodniczył nabożeństwu, co możesz zobaczyć na poniższym zdjęciu. Ale w najbliższą niedzielę muszę być już zdrowy!

Bardzo gorąco proszę o modlitwę.

Z serca błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2008.07 Mamy gościa z Polski! Pierwsze wrażenia.

Witaj!

Mój list muszę zacząć od podziękowań, gdyż w czasie mojej choroby dostałem wiele listów zapewniających o modlitwie i wsparciu. Jestem za wszystkie bardzo bardzo wdzięczny. Dziękuję też tym, którzy nie pisali do mnie, ale pamiętali o mnie w modlitwie.

Na szczęście tyfus i malaria to już wspomnienie (aczkolwiek niezbyt miłe) i życie we Foyer wre na nowo. Końcówka czerwca była dość wymagająca bo cały tydzień przygotowywaliśmy się do odpustu w naszej parafii, a w niedzielę świętowaliśmy uroczystość św. Piotra i Pawła. O tym wszystkim możesz przeczytać w naszych Aktualnościach na stronie.

W pierwszym tygodniu lipca przyjechał do nas Bartek. Pochodzi on z Brzegu, a od wielu lat mieszka w Poznaniu. Na codzień pracuje w handlu, ale jego hobby to nurkowanie, modelarstwo i podróże. Jego wizyta potrwa u nas do 27 lipca. Już teraz wiem, że będzie mi go bardzo brakowało, gdyż od momentu gdy Bartek do nas zawitał stał się złotą rączką i nieocenioną pomocą na wielu obszarach działania. Pomógł mi naprawić kilka usterek samochodu, zamontował reflektory, poprawił mi system nagłośnienia do filmów, które pokazuję w dzielnicy. W zasadzie codziennie pomaga mi naprawić albo polepszyć stan naszego skromnego dobytku Misji-Kamerun.

Bartek spisuje swoje wrażenia z pobytu tutaj i pomyślałem, że mogą one być dla Ciebie interesujące. Skoro nie możesz nas odwiedzić, to miej chociaż okazję na bieżąco przeżywać wrażenia naszego gościa, które przez najbliższych kilka dni postaram się regularnie wysyłać w biuletynie.

2008.08 Pomóż nam przygotować się do roku szkolnego!

Witaj,

Dziś nie przesyłam kolejnego odcinka przygód Bartka, gdyż postanowiłem zrobić mały przerywnik. Historia naszego gościa jest bardzo ciekawa i pomaga utrzymać wakacyjny klimat, jednakże wakacje się już kończą i zbliża się ważny okres dla kameruńskich dzieci – rozpoczęcie roku szkolnego.

Przygotowania są już widoczne i sam biorę w nich czynny udział, gdyż jak pamiętasz Misja-Kamerun przejęła opiekę nad szkołą podstawową, którą utrzymujemy dzięki naszym sponsorom. Już od kilku dni prowadzona jest akcja generalnego sprzątania.

Dzieci, młodzież i dorośli zamiatają, szorują podłogi, czyszczą ławki, malują drzwi. We wrześniu szkoła powinna lśnić! Wypucowanie budynku to jednak dopiero pierwszy krok. Szkoła będzie gotowa do przyjęcia dzieci. Teraz tylko pozostaje sprawić by dzieci były gotowe do pójścia do szkoły.

Niestety to nie takie proste! Na pewno wiesz jak dużym wydatkiem w Polsce jest wyprawka dla ucznia. Tu, w Kamerunie nawet nie myślimy o kupnie książek – są stanowczo za drogie! Zeszyt, długopisy, ołówki i nowe buty, to jest problem większości rodzin. Ale zanim ktokolwiek zacznie robić zakupy trzeba najpierw zapisać dziecko na nowy rok szkolny i zapłacić pierwszą ratę opłaty za naukę.

W zależności od szkoły i od klasy opłata ta waha się od 50-90 zł. To olbrzymia suma dla wielu biednych rodzin w Bertoua. Osobiście chciałbym by jak najwięcej dzieci mogło pójść do naszej szkoły nie płacąc za naukę. Co więcej chciałbym pomóc także dzieciom chodzącym do innych szkół.

Dzięki dobremu sercu ludzi, którzy są rodzicami adopcyjnymi dzieci i wpłacali regularnie na konto, oraz tym którzy wpłacali na finansowanie nauki dzieci będę mógł pomóc grupie wybrańców losu, jednakże to stanowczo za mało.

Bardzo chciałbym by jak najwięcej dzieci uzyskało wsparcie od Misji-Kamerun.

Pragnieniem mojego serca jest wspomóc w tym roku około 300 dzieci. Na opłacenie pierwszej raty szkoły oraz pomoc w kupieniu zeszytu, butów lub długopisów potrzebna by jest suma ok. 25000 zł. Takiej sumy niestety nie udało mi się jeszcze uzbierać.

Pomyślałem sobie jednak, że jeśli poproszę Ciebie oraz innych sympatyków Misji-Kamerun o wsparcie, oraz o nakłonienie znajomych do pomocy, to może się uda.

Każda złotówka się liczy! Jeżeli wpłacisz 50, 100, 150 zł lub każdą inną kwotę i uda Ci się do tego namówić 5 znajomych, to wystarczy tylko 42 takie osoby jak Ty i uzbieramy całą kwotę. Czy myślisz, że jest to możliwe?

Dzieci z Bertoua czekają na Twoją pomoc! Wybierz konto na, które chcesz dokonać wpłaty klikając tutaj. Wpłać jak najszybciej swój dar z dopiskiem “Finansowanie nauki dzieci”. Rok szkolny zbliża się w coraz szybszym tempie i zapisy zaczynają się już niedługo!

Prześlij proszę tę wiadomość do jak największej ilości Twoich znajomych. Może uda Ci się namówić choć pięciu z nich do pomocy Misji-Kamerun i najuboższym dzieciom Bertoua? O tym jak udała się akcja napiszę w jednym z kolejnych biuletynów (który można zaprenumerować klikając tutaj)

Już teraz, dziękuję Ci za Twoją pomoc i zaangażowanie wierząc, że nie zawiedziesz naszych dzieciaków. W ich imieniu składam serdeczne Bóg zapłać!

Gorąco pozdrawiam i błogosławię.

Dariusz Godawa OP

2008.09 Spotkanie dominikanów Wikariatu Afryki Równikowej

Witaj,

Ostatnio jestem strasznie zaganiany. Rozpoczynał się rok szkolny, a ja musiałem opuścić Bertoua i wyjechać do stolicy Yauonde. Co dwa lata mamy spotkanie dominikanów Wikariatu Afryki Równikowej. Uczestniczyli w nim współbracia z Kamerunu, Kongo Bazaville i Republiki Środkowej Afryki.

Cały zjazd 14 profesów wieczystych i 10 braci studentów trwał od 1-go do 5-go września. Program był bardzo napięty. Od rana do wieczora coś się działo. Z ciekawszych zdarzeń, to we wtorek i środę mieliśmy konferencje na temat sprawiedliwości i pokoju.

Także w środę oraz czwartek omawialiśmy sprawy zakonne – czyli funkcjonowanie wikariatu Afryki Równikowej od ostatniego spotkania we wrześniu 2006 w Mbalmayo. Czwartego września wieczorem śluby wieczyste składało dwóch współbraci Justin i Bovary.

W nocy jeszcze wybieraliśmy nowego wikariusza, gdyż poprzedni Maurice Billet OP zrezygnował ze względu na stan zdrowia. Ostatecznie nowym wikariuszem został Claver Boundja OP i będzie tę funkcję pełnił przez następne 2 lata. Oczywiście oprócz narad, konferencji i dyskusji cały zjazd był przesiąknięty modlitwą. Jeżeli chcesz zobaczyć jak wyglądała nasza jutrznia, to możesz odnaleźć na youtube.com filmik z jutrzni, lub możesz kliknąć tutaj.

Po pięciu bardzo intensywnych dniach wróciłem do Bertoua i powróciłem do pracy związanej z rozpoczęciem roku szkolnego. Sprawdziłem, że nasza szkoła wyglądała prześlicznie w pierwszych dniach września. Nasza akcja sprzątania i malowania była warta tego wysiłku.

Oczywiście nie mogę też nie wspomnieć o kolejnej akcji, którą przeprowadziliśmy razem – dofinansowanie nauki dzieci. Jak na razie udało mi się dzięki wsparciu darczyńców z Polski wysłać do szkoły 105 dzieci. Serdecznie dziękuję za wszelkie wpłaty na ich rzecz!

Tak jak pisałem w ostatnim biuletynie, pragnieniem mego serca było dopomóc chociażby 300 dzieciom, bo potrzeby miasta Bertoua i tak są liczone w skali tysięcy. Wierzę, że razem możemy pomóc kolejnym dzieciom. Choć rok szkolny oficjalnie się już rozpoczął, to zapisy mogą trwać do połowy następnego miesiąca, a nawet do końca października.

Dlatego nadal podtrzymuję prośbę o darowizny na rzecz dofinansowania nauki dzieci. Wpłat możesz dokonywać na polskie lub kameruńskie konto. 50 zł to średni koszt pierwszej raty za naukę ucznia w podstawówce, 100 zł to koszt pierwszej raty w college, 150 zł to pierwsza rata w liceum państwowym. Jeszcze przez kilka najbliższych tygodni możemy razem zapisywać kameruńskich uczniów do szkoły! Proszę, namów swoich przyjaciół by wyprawili wraz z Tobą choć jedno dziecko do szkoły…

Z całego serca dziękuję za pamięć, modlitwy i wsparcie finansowe. Każdego 13 dnia miesiąca odmawiam z dziećmi różaniec i odprawiam Mszę św. w Twojej intencji!

Bóg zapłać!

Dariusz Godawa OP

2008.09 Szukamy sukienki ślubnej dla Marianne!

Witaj!

Rok szkolny od paru tygodni rusza pełną parą, jak na afrykańskie warunki przystało – czyli bardzo powoli. Cały czas dzieciaki zapisują się do szkół. Część dzieci, które chodzą do misyjnej szkoły, sponsorowanej przez naszych kochanych darczyńców, może uczęszczać do niej za darmo, gdyż kolejna grupa ludzi dobrej woli ofiarowała pomoc na opłatę pierwszej raty czesnego. Wiem, że to wszystko nie byłoby możliwe bez Twojego wsparcia, za które serdecznie dziękuję!

Zobacz jak wyglądał jeden z pierwszych dni w naszej szkole.

Dzisiaj, chciałbym się podzielić z Tobą wielką radością. Otóż po raz pierwszy od 18 lat będzie w naszej parafii ślub kościelny bezdzietnych młodych ludzi!!!! Tak, to co w Polsce zdarza się kilka razy dziennie w sobotę, tutaj jest ewenementem! Dla wielu rodzin w mojej ojczyźnie nadal nie jest do pomyślenia tylko ślub cywilny, nawet gdy narzeczeni nie są zbyt wierzący. Tymczasem tutaj w Bertoua, rzadko kto będąc młody bierze ślub cywilny, jeszcze rzadziej monogamiczny, bo panuje tutaj poligamia. Dlatego związek z jedną kobietą na całe życie dla wielu mężczyzn jest tu nieakceptowalny. Większość społeczeństwa , od nastolatków począwszy, żyje na kocią łapę. W związku z tym o ustatkowaniu się myślą ludzie starsi wiekiem. Raz na rok czy półtora zdarza mi się udzielać ślubu narzeczonym, którzy… już posiadają wnuki. Tym większą dla mnie radością jest para młodych ludzi, którzy nie tylko wezmą cywilny ślub monogamiczny, ale którzy pragną przypieczętować swoją miłość i wierność sakramentem małżeństwa. Pewnie ciekawi Cię kim oni są…

Marianne ma 30 lat i od dawna pomaga mi w załatwianiu wielu spraw dla Misji, zaczynając od zakupów (ona zawsze coś wytarguje), a kończąc na papierkowej robocie. Jej ukochany to rok starszy Achille. Achille studiował prawo i ma licencjat, a w tej chwili pomaga w zarządzaniu naszą misyjną szkołą.

Jako że to jest pierwszy ślub od kilkunastu lat byłoby dobrze by lokalna społeczność Bertoua poczuła wagę tego wydarzenia. Chciałbym by ludzie zrozumieli, że sakrament małżeństwa to coś bardzo ważnego. Myślę, że może w tym pomóc odpowiednia oprawa uroczystości. Marianne, zwierzyła mi się, że marzy o białej sukni ślubnej, takiej jakie mają panny młode w Europie. Choć to trochę zakręcony pomysł, to jednak pomyślałem że ma on sens. Tutaj w tym biednym, afrykańskim miasteczku, piękna biała ślubna suknia, kontrastująca z czarnym kolorem skóry tymbardziej podkreśliłaby czystość intencji państwa młodych.

Problem tylko jak zdobyć taką suknię. Pomyślałem jednak, że może znasz kogoś, kto kupił sobie suknię ślubną i jeszcze się jej nie pozbył po weselu. A może masz znajomych pracujących w salonie ślubnym, którzy mogliby namówić właściciela salonu by oddał jakąś sukienkę sprzed kilku sezonów, której już nikt nie pożycza bo nie jest ostatnim krzykiem mody? A może jakiś salon byłby w stanie podarować nową supermodną sukienkę? A może się rozmarzyłem… 🙂 Liczę jednak na Twoją pomysłowość. Wierzę, że znajdzie się ktoś kto będzie miał sukienkę na Marianne. Jej wymiary, które mi podała to 87/71/93. Jak tylko odbędzie się ślub opiszę to w biuletynie :). I oczywiście załączę zdjęcia.

Z serca błogosławię

Dariusz Godawa OP.

P.S. Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę pisał list o sukienkach, to bym się roześmiał. No cóż… Czego to się na Misji (oprócz stolarki, hydrauliki, mechaniki i elektryki) nie robi… 🙂

2008.10 – Sukienka ślubna – oj się podziało!

Witaj,

Zacznę od tego, że nie przypuszczałem, że moja nieśmiała prośba o sukienkę dla Marianne będzie miała taki odzew. Dostałem bardzo dużo maili w tej sprawie i będziemy na nie sukcesywnie odpisywać, dlatego z góry przepraszam za chwilowe milczenie. Pomyślałem, że najpierw parę rzeczy napiszę w biuletynie bo wiele osób pytało o to samo.

Zanim jednak zacznę odpowiadać na pytania, chciałbym przekazać serdeczne podziękowania od Marianne, która była naprawdę wzruszona dobrocią serca tych wszystkich dziewczyn, które gotowe są podarować jej suknię. Zobacz, jak się cieszy oglądając maile ze zdjęciami sukien! Oczywiście towarzyszą jej dzieci z naszego Domu Dziecka – Foyer, dla których oglądanie takich cudownych, egzotycznych strojów jest spojrzeniem na zupełnie inny świat, zupełnie im nieznany.

Przejdę już do konkretów. Wiele osób pytało o rozmiar obuwia i wzrost Marianne. Otóż ma ona 164 cm wzrostu. Zmierzyła też stopę wg instrukcji z internetu, wg której dobiera się obuwie ślubne. Jej stopa ma 24.5 cm i obwód 17. Jej wymiary są (przypominam) 87/71/93.

Jako, że ślub jest planowany na styczeń 2009, myślimy jeszcze nad sposobem transportu sukni do Kamerunu. Być może zechce nas ktoś odwiedzić i przywiezie suknię. Dostałem jeden list, w którym wyrażono chęć przyjazdu na ślub Marianne. Serdecznie zapraszam. Mogę przenocować do 8 osób na terenie Misji. Data ślubu nie jest jeszcze na sztywno ustalona, tak więc można wszystko dostosować.

W najbliższych dniach, będziemy odpisywali na listy, szukali sukienki o najbliższym rozmiarze i prosimy o zdjecia, tych którzy nie dosłali zdjęć, by Marianne mogła się poczuć jak w salonie i wybrać wymarzoną sukienkę, skoro wasze dobre serca na to pozwalają.

Jeszcze raz dziękuję w imieniu swoim i Marianne za tak szybkie odpowiedzi, tyle ciepłych słów, hojność i gotowość w ofiarowaniu sukni, dodatków butów i biżuterii. O wszystkich darczyńcach pamiętam w modlitwie i ofiarowuję za nich Mszę św. każdego 13 dnia miesiąca.

Pełen wdzięczności pozdrawiam z deszczowego Kamerunu,

Dariusz Godawa OP.

2008.10.19 – Niedziela Misyjna

Witaj,

19 października to ważna data. Tego dnia jest Niedziela Misyjna. To czas refleksji nad tym czym są Misje i jak powinni się do nich odnieść katolicy. Wiem, że Ty pamiętasz o naszej parafii w dalekim Bertoua i na ile jest to możliwe angażujesz się w pomoc Misji-Kamerun. Za to Ci bardzo, ale to bardzo dziękuję. Może warto jednak przypomnieć zarówno sobie dlaczego należy to robić, jak i znajomym, szczególnie tym wierzącym. Często wielu wierzących zapomina, że ten aspekt działalności Kościoła ich jak najbardziej dotyczy.

Na internecie znalazłem bardzo ciekawą informację o wnioskach jakie wysnuto w czasie spotkania diecezjalnych referentów misyjnych. Sam lepiej bym tego nie ujął więc pozwalam sobie zacytować skrót tej informacji:

Każdy katolik powinien angażować się w misje: duchowo lub materialnie – stwierdzili uczestnicy spotkania diecezjalnych referentów misyjnych i Papieskich Dzieł Misyjnych, które odbylo się 22-23 września w Niepokalanowie. W spotkaniu „Badźcie naśladowcami moimi” uczestniczyło ponad 130 osób z całego kraju oraz goście z Hiszpanii i Konga. W czasie spotkania wielokrotnie przypominano i podkreślano, że działalność misyjna jest zadaniem całego Kościoła i wszystkich wiernych, a nie tylko misjonarzy i osób zajmujących sie tą tematyką na co dzień. Oznacza to, że każdy katolik winien w takiej czy innej formie angażowac się w sprawy misji. Przede wszystkim duchowo – przez modlitwę, przystępowanie do sakramentów i zamawianie Mszy św. tej w intencji. Ale ważne jest także wsparcie materialne. Trzeba bowiem pamiętać, że misjonarze pracują na ogół w krajach ubogich, wsród ludzi, którzy zwykle sami żyją w wielkim niedostatku.

Jak wspiera misje Kosciól w Hiszpanii, mówił dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych w tym kraju, ks. prał. Anastasio Gil García. (…) Gość z Hiszpanii podkreślił, że Bóg wzywa każdego ze swych uczniów, aby przemieniał swój umysł i serce, i w ten sposób tworzył odnowioną wspólnotę ludzi wierzących. Każdy uczeń Chrystusa ma być misjonarzem, gotowym na przyjęcie Jego nauki i do dialogu ze światem. Jednocześnie winien dowartościowywać rzeczywistość kultury innych narodów i środowisk oraz kochać bliźnich.

(…)Szczególnymi sposobami włączania się w te działania są modlitwa oraz ofiarowanie własnego cierpienia przez chorych. (…) W Watykanie w grudniu 2005 r. Papież podziękował Kościołowi w naszym kraju za liczne powołania, apelując zarazem, aby w jeszcze większym stopniu włączal się on w wysiłek misyjny całego Kościoła. „Wysyłając kapłanów za granicę, zwłaszcza na misje, zapewniajcie im wsparcie duchowe i niezbędna pomoc materialną.”

Jeśli chcesz, prześlij ten list do swoich znajomych, jako pewnego rodzaju przypomnienie i przygotowanie do najbliższej Niedzieli Misyjnej. Mam nadzieję że list ten zachęci ich do wsparcia materialnego naszej Misji-Kamerun. Ty też jeśli możesz, wpłać proszę jakiś datek na nasze KONTO.

W kolejnym biuletynie napiszę o wspaniałym przykładzie zaangażowania w dzieło misyjne. Otóż grupa pasjonatów o gorących sercach założyła STOWARZYSZENIE, które będzie pomagało Misji-Kamerun. Będę Cię gorąco zachęcał do dołączenia do niego. Ale o tym w następnym biuletynie…

Błogosławię z całego serca i pozdrawiam,

Dariusz Godawa OP.

Powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca

Serdecznie Witam!

Nazywam się Kasia Rubel. (Tak, tak, to nie pomyłka! Ojciec Darek pozwolił mi być autorką dzisiejszego listu!) Pewnie zastanawiają się Państwo dlaczego to ja do Państwa piszę, ale już zaraz wszystko się wyjaśni.

Dokładnie rok temu w listopadzie 2007r byłam na wakacjach w Kamerunie. Odwiedziłam też Misję-Kamerun. Na placówce spędziłam tydzień z dziećmi z Domu Dziecka – Foyer St. Dominique. Moje serce ścisnęło się z żalu gdy rozdałam wychowankom Foyer przywiezione z Polski kredki, a oni nie wiedziały co z nimi zrobić. Przez kilka dni wspolnie bawilismy sie w rysowanie, a potem z dumą zorganizowaliśmy wernisaż ich prac na ścianie kościoła. W życiu tych dzieci powinno być o wiele więcej takich wesołych momentów. To nie byla moja pierwsza wizyta w Afryce, ani kontakt z czarna rzeczywistoscia dziecinstwa tych dzieciakow. Nie wiem moze fakt, ze jestem mamą rezolutnej pięciolatki dodatkowo uswiadomił mi różnicę pomiędzy szansa urodzenia się w nawet najskromniejszym miejscu w Europie, a w przeciętnej rodzinie w Kamerunie.

Długo rozmawiałam z ojcem Dariuszem na temat tego co robi i co mógłby jeszcze zdziałać, mając prężną pomoc z Polski. Dotarło do mnie, że jest wielu takich ludzi jak, ja, którzy na różny sposób starają się pomóc Misji-Kamerun, lecz ich wysiłki nie są połączone, tylko każdy działa na własną rękę. Pomyślałam, że jest sposób na to byśmy mogli zadziałać razem i by była to działalność efektywna. Pamietam słowa O. Darka „tak, tak…” i kiwanie glową, gdy przedstawiałam mu wizję założenia Stowarzyszenia. Myślę, że uważał zapewne wtedy: „nawiedzona wariatka , ktora mysli ze to takie proste” – Fakt proste to nie bylo. Tym bardziej, że mieszkam we Francji, co nie ulatwiało sprawy. Po raz kolejny przekonałam się że mam niezastapionych przyjaciol i znajomych, bo wraz z kilkunastoosobową grupą ochotnikow zarejestrowaliśmy Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca . W ten sposób tak naprawdę tylko nadaliśmy „ramy prawne” temu co Państwo stworzyli przez minione lata poprzez spontaniczne wspieranie działalnosci Misji Kamerun. Inaczej w ogole nie mogłaby ona zaistnieć i rozwijać swojej dzialalności. We Foyer – Domu Dziecka mieszka około 20 dzieci, które uczęszczają regularnie do szkoły, jedza regularne posiłki i korzystaja z bieżącej wody. To wszystko dla przeciętnego dziecka jest nieosiągalne.

Mamy już pierwszy sukces edukacyjno-wychowawczy – Jacky zdała maturę! Coś, co dla nas wydaje się tak oczywiste w Kamerunie jest wrecz ewenementem na skalę wioski, ponieważ dziewczynki zazwyczaj koncza swa kariere edukacyjna w wieku ok 14 lat rodząc pierwsze dziecko. Dlatego jestem pod ogromnym wrażeniem determinacji i samozaparcia Jacky najstarszej wychowanki Foyer, która nie tylko zdalała maturę, ale ma ambicje aby w przyszłym roku rozpocząć studia. To zasługuje na szczególny podziw, gdyż Jacky jako najstarsza z dziewcząt ma dodatkowe obowiązki we foyer – to ona jest ekspertem kulinarnym, gdy nie ma kucharki lub Marianne. Ona również opiekuje się najmłodszymi dzieciaczkami. Dodatkowo, ze względu na swoje uzdolnienia muzyczne, Jacky prowadzi równiez zajęcia z przykościelnym chórem itd. Dlatego na naukę poswięca przede wszystkim późne godziny wieczorne siedząc na korytarzu, gdzie ma przynajmniej dostęp do swiatła, gdy pozostałe dzieci śpią.

Ale nie tylko Jacky jest trudno. O. Darek nie raz pisał o tym, że edukacja tutaj jest droga i wielu rodzin nie stać na opłatę kosztu mundurka, zeszytów i komitetu rodzicielskiego dla ich dzieci. Uczniowie uczą się głównie z notatek z zeszytów, bo nikogo nie stać na bardzo drogie książki sprowadzane często z Francji. W szkole wymagany jest noszenie mundurku i butów w dobrym stanie, co jest kolejnym poważnym obciążeniem finansowym. Tymczasem tu w Polsce mamy szkołę za darmo, mundurki nie obowiązują, a książki, kredki i inne przybory szkolne są czymś bardzo oczywistym i dostępnym. Dlatego widząc to wszystko postanowiłam przyczynić się do jakiejś zmiany na lepsze. Pragniemy by Jacky i inne dzieci miały lepszą przyszłość

Dlatego chcemy, by Misja-Kamerun posiadała w Polsce instytucję posiadającą osobowość prawną, która skutecznie będzie pomagała finansować misyjne projekty ze szczególnym uwzględnieniem edukacji dzieci. Dzięki sformalizowaniu Państwa pomocy w postaci Stowarzyszenia, będziemy mogli starać się o dodatkowe dofinansowanie przez instytucje publiczne oraz międzynarodowe, a nasi darczyńcy będą mogli skorzystać z przewidzianych ulg podatkowych (osoby fizyczne 6%, osoby prawne 10%), a za jakiś czas dodatkowy 1% po uzyskaniu statusu Organizacji Użytku Publicznego.

Po 9 miesiącach walki z urzędami oraz Krajowym Rejestrem Sądowym, we wrześniu 2008 udało się zarejestrować Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca. Mamy już Regon, konto bankowe i własną skromną stronkę internetową w budowie. Serdecznie zapraszam Państwa w imieniu zalożycieli Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca oraz Ojca Darka do przystąpienia do naszego Stowarzyszenia poprzez wypełnienie deklaracji członkowskiej (kliknij tutaj) i wpłaty rocznej składki w wysokości 50 zł. Poszukujemy również wolontariuszy, którzy zechcieliby zająć się tworzeniem bardziej profesjonalnej strony internetowej, zająć się PR, oraz wspomagać nasze akcje. Wierzę, że nie jest Państwu obojętny mój apel i że odpowiedzą Państwo pozytywnie na nasz list.

Proszę dołączyć do Stowarzyszenia! Zachęcam do podzielenia się pomysłami co i jak możemy zrobić, umiejętnościami oraz chwilą wolnego czasu!

Czekam na Państwa zgłoszenie.

Gorąco pozdrawiam,

Katarzyna Rubel

P.S. Ze Stowarzyszeniem można skontaktować się za pomocą adresu email dziecislonca@free.ngo.pl

2008.11 Dołącz do Stowarzyszenia!

Witaj,

Mam nadzieję, że dotarł do Ciebie list, który napisała Kasia i zechcesz dołączyć do grona ludzi z pasją, takich jak ona. Pobyt na Misji-Kamerun dodał jej skrzydeł i jeszcze bardziej uwrażliwił na pomoc dzieciakom kameruńskim. Mam jednak nadzieję, że będąc tu w Polsce również możesz się zarazić entuzjazmem Kasi.

Niektórzy z Was z radością przyjęli informację o powstaniu Stowarzyszenia, ale wśród kilku osób pojawiły się wątpliwości. Dlatego postanowiłem je jak najszybciej wyjaśnić. Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego listu zrozumiesz jak ważną i dobrą sprawą dla Misji-Kamerun jest Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca.

Przede wszystkim zacznę od tego, że stowarzyszenie, to innymi słowy zrzeszenie osób, które razem chcą działać w jednym szczytnym celu. Celem Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca jest przede wszystkim pomoc w nauce dzieci związanych z Misją Kamerun, oraz wspieranie innej naszej Misyjnej działalności zgodnie z celami ustanowionymi w statucie.

Dlatego jeżeli uważasz że możesz się trochę zaangażować, i że chcesz poświęcić trochę swojego czasu na pomoc Misji-Kamerun, możesz dołączyć do ludzi takich jak ty i Kasia. Tworząc stowarzyszenie poznasz ludzi o gorących sercach i razem z nimi możesz przeprowadzać owocne akcje, których nigdy w pojedynkę nie dasz rady wykonać.

Po drugie, wszelkie darowizny przekazane na rzecz Stowarzyszenia będą przekazywane dla Misji-Kamerun lub na akcje związane z pomocą Misji-Kamerun. Dlatego każda złotówka będzie dobrze wydana zgodnie z celem na który była wpłacona. Stowarzyszenie nie jest żadnym pośrednikiem, jest raczej maszyną, która sprawi że pomoc dla nas będzie efektywniejsza.

Dlaczego?

Otóż za pomocą stowarzyszenia możemy łatwiej dotrzeć do firm i instytucji. Wiele firm działa charytatywnie. Jedne robią to ze względu na dobre serce właścicieli, inne na pokaz. Ale bez względu na motywy, chętnie pomagają w różnych akcjach. Niestety, nie pomagają samotnym misjonarzom, ale różnym fundacjom i stowarzyszeniom, dlatego że taką pomoc mogą odliczyć sobie od podatku. (Ty też wpłacając darowizny na konto stowarzyszenia, możesz odliczyć je sobie od podatku.) Podsumowując, mając „własne” stowarzyszenie Misja-Kamerun posiada swoją furtkę do źródeł finansowania, a darczyńcy, tacy jak Ty mogą skorzystać z prawa do odliczenia sobie swej pomocy od podatku.

Po trzecie, być może zauważasz, że co roku, wiele organizacji prosi o przeznaczenie 1% podatku na swoje cele. Aby mieć taką możliwość organizacja musi być uznana za Organizację Pożytku Publicznego. Nasze stowarzyszenie może ubiegać się o uznanie za taką organizację. Kasia i jej przyjaciele chcą jak najszybciej złożyć dokumenty i ubiegać się o taki status. Aby jednak to się udało potrzebujemy by nasze Stowarzyszenie mialo jak najwięcej członków.

Dlatego apeluję! Zapisz się jak najszybciej do Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca. Pokażmy urzędnikom, że jest wielu ludzi, którzy chcą wspierac Misję-Kamerun. Proszę, nie chowaj się w cieniu innych darczyńców, tylko potwierdź swoje zaangażowanie stając się członkiem stowarzyszenia!

Wystarczy tylko wypełnić formularz i wysłać go na adres korespondencyjny Stowarzyszenia oraz wpłacić roczną składkę członkowską w wysokości 50 zł. Mam nadzieję że wyjaśniłem Twoje ewentualne wątpliwości. Jeśli chcesz się dowiedzieć czegoś więcej przeczytaj informacje na naszej stronie i na stronie Stowarzyszenia. Jeżeli chcesz popracować nad wyglądem strony internetowej oraz przeprowadzić jakąś akcję PR, to zgłoś to jak najszybciej. Potrzebujemy wolontariuszy!

Jeżeli możesz, postaraj się zaangażować swoich przyjaciół. Namów ich by zapisali się wraz z Tobą! Prześlij ten list do 10-20 Twoich znajomych!

Wierzę że nie zawiedziesz mnie, Kasi Rubel oraz naszych małych podopiecznych w potrzebie. Kasia przez 9 miesięcy przedzierała się przez biurokratyczne przeszkody po to by Misja-Kamerun miała prawne narzędzie do otrzymywania pomocy. Mam nadzieję, że Kasia nie robiła tego na darmo. Dołącz do Stowarzyszenia!

Z góry za to serdecznie dziękuję i błogosławię.

Dariusz Godawa OP

2008.12 Obniż sobie podatek za to że masz hojne serce!

Witaj!

Cieszę się, że jest tak wielu ludzi dobrej woli, którzy wspomagają Misję-Kamerun. Dzięki inicjatywie Kasi powstało stowarzyszenie, które oficjalnie pomaga w tworzeniu dzieła serca w Bertoua. Wiem, że mój ostatni list zmotywował kilka osób do przystąpienia do naszego Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca. Nadal jednak liczę, że coraz więcej Przyjaciół Misji-Kamerun zechce się do niego zapisać. Mam nadzieję, że Ty znajdujesz się wśród nich, lub niedługo do nich dołączysz. Już teraz gorąco za to z góry dziękuję!

Właśnie trwają prace nad stworzeniem logo Stowarzyszenia, a zaangażowani członkowie poszukują darmowych szkoleń z pozyskiwania funduszy, komunikacji itp, by jak najsprawniej przeprowadzać akcje pomocy Misji-Kamerun.

Zbliża się koniec roku i pewnie już wzdragasz się na samą myśl o tym, że niedługo trzeba się będzie rozliczyć z Urzędem podatkowym i być może dopłacić jeszcze do podatku. Dlatego pomyślałem sobie, że mogę wskazać Ci sposób na to by w papierach „zmniejszyć sobie dochód” i zapłacić mniejszy podatek. Dzięki temu w czasie rozliczania się, może się okazać, że to Urząd ma zapłacić pieniądze Tobie jako zwrot podatku. Czy to nie byłoby fajne?

Jest już coraz mniej ulg,które można uwzględniać w rozliczeniu rocznym, ale nadal istnieje ulga z tytułu darowizn. (Podstawę prawną dla ulgi stanowi art. 26 ust. 1 pkt 9 ustawy o pdof). Darowizny odliczane są za ten rok, w którym były przekazane. Dlatego, jeżeli wpłacisz swój dar na nasze Stowarzyszenie do końca tego miesiąca, odpisu dokonasz już w rozliczeniu za rok 2008 czyli na zeznaniu, które będziesz skłądać do 30 kwietnia 2009 roku. (Będzie to albo PIT-37 albo PIT-36). Jeżeli zdecydujesz się wpłacić swój dar w 2009 roku to odpisu będziecie mogli dokonać dopiero w przyszłym roku, na zeznaniu składanym do 30 kwietnia 2010 roku.

Pewnie ciekawi cię ile maksymalnie możesz sobie odliczyć. Otóż maksymalnie możesz odliczyć sobie 6% dochodu (z tym, że osoby prawne mogą odliczyć 10%). To oznacza, że podatek zapłacisz nie od całości dochodu tylko od 94% swojego dochodu.

Jak to wygląda w praktyce? Wyobraź sobie, że Przyjaciel Misji ma pensję 1500 zł, czyli jego roczny dochód wynosi 18000zł. Może on przekazać na stowarzyszenie maksymalnie 6% swojego dochodu. To oznacza, że by odliczyć sobie ulgę, Przyjaciel Misji może maksymalnie wpłacić 18000*0,06=1080 zł. Wtedy po odliczeniu sobie ulgi Przyjaciel Misji będzie płacił podatek od dochodu 18000-1080=16920zł. W ten sposób zapłaci niższy podatek. (Jeśli Twoje dochody są dużo wyższe i wchodzisz w kolejny próg podatkowy, może okazać się to dla Ciebie bardzo dobrą formą ucieczki) Pamiętaj, że odliczenie stosuje się, jeżeli wysokość darowizny jest udokumentowana dowodem wpłaty na rachunek bankowy obdarowanego.

Oczywiście 6% dochodu to maksymalna wpłata, jaką możesz dokonać by móc odliczyć sobie ulgę, natomiast Ty możesz wpłacić każdą dowolną mniejszą sumę na konto naszego stowarzyszenia i odliczyć sobie ją od dochodu. Jeżeli chcesz sobie zmniejszyć podatek, to pospiesz się, gdyż zostały Ci już tylko 3 tygodnie!!!

Wspomóż nasze Stowarzyszenie i skorzystaj z ulgi podatkowej!

Serdecznie do tego zachęcam,

Dariusz Godawa OP

PS. Nr konta naszego stowarzyszenia PKO BP SA Będzin 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

2008.12 Bożonarodzeniowe Życzenia

Witaj,

Dziś czwarta niedziela Adwentu, co oznacza, że czas przyjścia Pana coraz bardziej się zbliża. Domyślam się, że w Polsce panuje teraz prawdziwa przedświąteczna gorączka. Korki na ulicach, kolejki w sklepach, świąteczne piosenki w radiu i hipermarketach, Opłatki albo Christmas Party w zakładach pracy. Czasem trudno się zorientować co przeważa komercja czy Sacrum…

Nie myśl jednak, że w Kamerunie ze względu na ubóstwo mieszkańców Boże Narodzenie ma głębię. Niestety dla przeciętnego mieszkańca tego kraju, to ważne święto jest traktowane jako „Święta Końca Roku”. Jest to pretekst by dostać nowe ubranie (co żywo przypomina tradycję tutejszych Muzułmanów na zakończenie Ramadanu) oraz by pójść do baru i się napić, a nawet upić. Jak się domyślasz, im mniej religijny człowiek tym bardziej ten sposób „hucznego świętowania” jest charakterystyczny dla niego.

Od kilkunastu lat jednak staram się ewangelizować i wprowadzać moich parafian w tajemnicę Narodzenia Bożej Dzieciny. Rekolekcje, spowiedź i uroczyste nabożeństwa mają na celu rozgrzanie ich serc. W tę sobotę odbyły się rekolekcje dla grupy liturgicznej. Prowadził je o. Christophe – Misjonarz Ducha Sw. proboszcz parafii MB Bolesnej. Mówił konferencję p.t.

Przygotujcie drogę Panu”. Następnie wszyscy uczestnicy mogli się u niego wyspowiadać.

W poniedziałek rano o 9 będę prowadził konferencję dla naszego nowego chóru. (Od pół roku działa u nas trzeci chór zrzeszający około 30 młodych osób) Zespół ten jeszcze nie ma nadanej oficjalnie nazwy i zostanie „ochrzczony” na uroczystej niedzielnej Mszy św. celebrowanej przez naszego arcybiskupa. Jako, że chór ma się nazwać „św. Dominika” konferencja, którą będę wygłaszał dotyczyć będzie tego świętego.

O godzinie 16.00 konferencję dla wszystkich parafian poprowadzi o. Laurent. Ten 65-letni prezbiter (najstarszy w naszej diecezji) na co dzień posługuje w diecezjalnym domu rekolekcyjnym Maranatha au coeur du monde.

We wtorek od godziny 7.30 rano rozpoczną się prace porządkowe wokół terenu kościoła. Zaangażowani wierni, po ich zakończeniu będą mogli skorzystać z Sakramentu Pokuty, którego będę udzielał od godziny 10 rano. Później w uporządkowanej kaplicy siostry wraz z ministrantami będą przygotowywali świąteczny wystrój. Tutejsze rośliny przypominające nieco z wyglądu tuje, zostaną obwieszone migającymi lampkami i świecidełkami.

W środę odwiedzę naszych chorych. Świętowanie zacznę o 18 u sióstr na skromnej wieczerzy wigilijnej, a o 20 odprawię Pasterkę. Jeszcze tylko wspomnę o Jasełkach, które stały się już naszą tradycją w Bertoua. W przedszkolu prowadzonym przez siostry, dzieci wystawiły przepiękne przedstawienie 12 grudnia – zanim zaczęły się ferie świąteczne.

O tym jak będą przebiegać u nas Święta Bożego Narodzenia napiszę w kolejnym biuletynie. Na zakończenie chciałbym Ci podziękować za Twój wkład w działalność Misji-Kamerun i złożyć najserdeczniejsze życzenia:

Niech Boże Dziecię ma zawsze w Swojej opiece Ciebie i osoby najbliższe Tobie. Niech narodzi się Ono w twoim sercu przynosząc pokój, radość i szczęście. Niech obdarzy Cię zdrowiem, pogodą ducha i dobrobytem. Życzę Ci aby Święta Bożego Narodzenia były dla Ciebie pełne miłości i rodzinnego ciepła.

Błogosławię z całego serca na ten cudowny czas.

Dariusz Godawa OP.

2009.01 Noworoczne wieści

Witaj!

Czas leci nieubłaganie. Jeszcze niedawno wysyłałem Ci życzenia świąteczne, a tu już kończy się styczeń. W międzyczasie wiele się podziało. W tym miesiącu odwiedziło nas 2 dziennikarzy. Byli oni tak uprzejmi, że zgodzili się przywieźć nam trochę rzeczy z Polski. Te trochę to około 40 kg. Wśród rzeczy, które przywieźli były śpiwory jakie dostaliśmy od pewnej firmy turystycznej z Polski. Niestety, jeden z bagaży nie dotarł, gdyż według celników z Dusseldorfu znajdowały sie w nim niebezpieczne elementy (do dzis nie wiemy, o ktore to rzeczy chodzilo) Poprosiliśmy celników o usunięcie niebezpiecznych elementów i przesłanie bagażu do Afryki. Niestety to się stało pretekstem do przetrzebienia przesyłki. Uznano część rzeczy za zbyt cenne i nie przesłano ich do Kamerunu tylko pozostawiono do odbioru w Dusseldorfie. Przy tej okazji niestety zaginęło wiele rzeczy, które nie trafiły ani do nas ani do depozytu w Niemczech.

W tę sobotę odbędzie się ślub Marianne i Achilla. W jej imieniu dziękuję wszystkim, którzy zaoferowali suknie ślubne, a szczególnie tym wspaniałym dziewczynom, które ostatecznie je przekazały. Wszystkie 3 suknie dotarły do Bertoua. Aktualnie są w trakcie przymiarek. O przygotowaniach, ślubie i weselu napiszę już niedługo w kolejnym biuletynie.

Dziękuję tym wszystkim, którzy odpowiedzieli na pytania dotyczące biuletynu. Wśród odpowiedzi pojawiły się prośby o opisanie losów dzieci z naszego Foyer St. Dominique – Domu Dziecka. Mam więc dobrą wiadomość. Na naszej stronie umieściliśmy informacje o naszych aktualnych wychowankach. Kliknij tutaj by poznać historie podopiecznych Misji-Kamerun.

Dziękuję również tym wszystkim, którzy zdecydowali się bardziej zaangażować w pomoc Misji-Kamerun i zapisali się do Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca. Członkowie Stowarzyszenia starają się pomóc na wszelkie sposoby. Już od wielu tygodni szukają możliwości wysylki naszej podopiecznej Jacky na studia.

Stowarzyszenie chce również wziąć udział w konkursie Pomoc Polska 2009 organizowanym przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Polega to na tym, że przedstawia się pomysł na projekt, i jeśli jest on dobrze wykonany, ministerstwo go finansuje. Aktualnie jest kilka pomysłów na pomoc dla Misji-Kamerun – np. wiercenie studni we Foyer, budowa świetlicy dla dzieci (także tych niepełnosprawnych) itp. Jednakże członkowie stowarzyszenia nie mają dużego doświadczenia w pisaniu i koordynowaniu takich projektów. Nie wiemy więc czy uda nam się to w tym roku. Jeśli Ty masz takie doświadczenie i chcesz pomóc, proszę zaoferuj swoje umiejętności!

W jednym z kolejnych biuletynów napiszę też krótkie podsumowanie działalności naszego Stowarzyszenia.

Kończę już mój list i zapraszam do lektury historii naszych podopiecznych. Mam nadzieję, że ten dodatek do naszej strony ucieszy cię, pomimo smutnych i drastycznych wspomnień dzieci.

Dziękuję jeszcze raz za życzliwość i wszelką pomoc. Każdego 13 dnia miesiąca odprawiam Mszę Św. w intencji darczyńców, a dzieci z Foyer modlą się za Ciebie na różańcu.

Pozdrawiam i błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2009.02 Śluby i walka z malarią

Pragnę zacząć od podziękowań tym wszystkim którzy aktywnie poszukiwali sukienki dla Marianny, a szczególnie Aniom i Natalii, które ostatecznie wysłały swoje piękne stroje do Kamerunu. Ostatecznie okazało się, że wszystkie 3 sukienki pasowały i były równie piękne. W związku z tym zostały użyte wszystkie 3 – jedna do ślubu cywilnego, druga do kościelnego, a trzecia na wesele.

Kilka dni temu odwiedzili nas Marysia i Zbyszek, których marzeniem było wziąć ślub na misji. Wybrali do tego Misję-Kamerun i przyjechali do Bertoua bym mógł pobłogosławić ich związek.

Wybacz, że nie opisuję uroczystości ze szczegółami, ale jestem bardzo ciężko chory. Ledwo siedzę przy komputerze. Znowu dopadła mnie malaria. Niestety ta choroba przydarza mi się średnio raz lub dwa razy w roku i ostatnio dość ciężko ją przechodzę. Postaram się coś więcej napisać w kolejnym biuletynie.

Na razie bardzo proszę o modlitwę i wsparcie finansowe. Przydałby mi się zastrzyk gotówki na pokrycie kosztów leczenia i wsparcie na finansowanie misji. Ostatnio przychodzi coraz mniej wpłat. Mam wrażenie, że przyjaciele zaczęli nas opuszczać, a rodzice adopcyjni zaczęli zapominać o swoich dzieciach. Wierzę jednak, że to chwilowy zastój i że jakaś pomoc z Polski wkrótce nadejdzie.

Serdecznie błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2009.03 Stowarzyszenie działa na rzecz Misji-Kamerun

Witaj,

Chociaż na Misji-Kamerun jak zwykle wiele się dzieje i ciągle nowe prace pojawiają się na horyzoncie, to tym razem jednak napiszę o tym co się działo w Polsce. Otóż jak wiesz, istnieje grupa ludzi, która postanowiła wspierać Misję-Kamerun nie tylko modlitewnie i finansowo, ale i czynem. Dzięki niej właśnie powstało Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca.

Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tego jak działają. Przede wszystkim nie płacą za wynajem lokalu, szukają sponsorów i przyjaciół – dzięki temu stowarzyszenie ma darmową obsługę prawną kancelarii KTNM, używają prywatnych telefonów, drukarek i innego sprzętu ponosząc prywatnie koszty działalności stowarzyszenia.

Organizacja powstała zaledwie we wrześniu zeszłego roku, ale ma już za sobą wiele działań i kilka sukcesów. Do Misji-Kamerun dotarło konkretne wsparcie finansowe, dzięki któremu mogłem pokryć koszty mundurków dla dzieci oraz ich naukę. Prowadzono rozmowy z agencjami reklamowymi, pracowano nad logo i stroną internetową stowarzyszenia. O tym wszystkim możesz dokładnie przeczytać w raporcie rocznym stowarzyszenia, który znajdziesz tutaj. Przy tak wielu wysiłkach i wykonanych pracach jedyne koszty stowarzyszenia to były opłaty za przelewy pieniędzy do Kamerunu oraz za utrzymania konta bankowego.

Rok 2009 od samego początku stawiał przed Stowarzyszeniem Przyjaciół Dzieci Słońca ostre wyzwania. Bardzo pragnę wysłać na studia do Polski wychowankę Foyer St. Dominique Jacky. To właśnie dzięki Stowarzyszeniu Przyjaciół Dzieci Słońca (a przede wszystkim Kasi, Marzence i Agacie), pokonuję kolejne bariery biurokracji i szansa na edukację Jacky w Europie jest coraz większa. Oprócz tego, Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło konkurs Polska Pomoc Zagraniczna 2009, w którym Stowarzyszenie w wyniku ciężkiej pracy całego zespołu (Marcina, Marzeny, Kasi, Kuby, Tomka i Ani) zaproponowało ciekawy projekt na promocję edukacji i równouprawnienia w Bertoua. W międzyczasie trwają cały czas prace nad uzyskaniem statusu Organizacji Pożytku Publicznego, abyście w przyszłym roku mogli przekazywać 1% swojego podatku na tę organizację. W lutym został złożony wniosek do KRS. W marcu powstała nowa strona internetowa stowarzyszenia jedynie dzięki zaangażowaniu wolnego czasu i umiejętności wolontariuszy Anny i Adriana oraz nieodpłatnego użyczenia serwera oraz oprogramowania przez firmę Techweb. Natomiast dzięki składkom członkowskim został opłacony koszt domeny www.dziecislonca.org.

Wiem, że zaangażowanie w działalność w Stowarzyszeniu, może być dla Ciebie absorbująca. Dlatego choć gorąco zachęcam do brania udziału w jego akcjach, to rozumiem, że możesz nie mieć aż tyle czasu. Na pewno jednak znasz jakieś firmy, które mogly by być zainteresowane działalnością charytatywną. Może znasz sposób jak zdobyć stypendium naukowe dla Jacky w Polsce. Może masz pomysł na jakąś działalność. Zaproponuj swoją pomoc, znajdź sponsora, wesprzyj tych, którzy pomagają Misji-Kamerun czynem.

Serdecznie Cię zapraszam do odwiedzenia nowej strony Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca: www.dziecisłonca.org. Mam nadzieję, że będzie ona dla Ciebie natchnieniem i inspiracją.

Serdecznie błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2009.03 Pomóż Jacky zdobyć Polską wizę!

Witaj,

Czy trafiła w Twoje ręce poniedziałkowa Gazeta Wyborcza, a dokładniej Duży Format? Był tam artykuł o dzieciach z Kamerunu i zdjęcie naszej podopiecznej Domu Dziecka – Foyer St. Dominique – Jacqueline Dangana. O jej losach możesz przeczytać tutaj. Jacky jest bardzo zdolną i pracowitą dziewczyną. Chciałbym by zdobyła gruntowne wykształcenie i mogła pomagać lokalnej społeczności, dlatego pragnę ją wysłać na studia do Polski. Jacky też bardzo marzy o studiach w Polsce i już tutaj w Bertoua stara się nauczyć podstaw języka polskiego.

Jednym z pierwszych etapów jakie należy przejść, to sprawienie by Jacky mogła dostać się do Polski. Dzięki pomocy przyjaciół zaangażowanych w Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca udało się zarejestrować zaproszenie dla Jacky. Otóż Jacky zostanie najpierw zaproszona przez Stowarzyszenie, by jako wolontariuszka pomóc w jednej z faz projektu promocji edukacji i równouprawnienia.

Jacky pomoże w stworzeniu wstępnej analizy na temat „Edukacji dziewcząt oraz dzieci wykluczonych społecznie ze względu na niepełnosprawność lub ubóstwo w Kamerunie.”

Wyobraź sobie, że takie zarejestrowanie zaproszenia, to bardzo skomplikowana procedura wymagająca wielu dokumentów takich jak: wpis do KRSu, raport finansowy, zaświadczenie o nadaniu regonu, fotokopia paszportu Jacky i kilka innych. Wszystkie te dokumenty zostały złożone w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Oczywiście przy tej okazji trzeba było uiścić opłatę skarbową.

Podstawą zatwierdzenia zaproszenia Jacky, było zobowiązanie się Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca do utrzymania Jacky w czasie jej pobytu w Polsce. Pierwszym gestem w tym celu był hojny gest Kasi, zdecydowała się ona użyczyć nieodpłatnie swój dom dla Jacky. Mamy nadzieję, że z czasem pojawią się nowe formy wspierania Jacky.

Jednakże teraz skupiam się na kolejnym kroku. Mając zaproszenie można już starać się o wizę do Polski. Niestety najbliższa ambasada polska jest w Nigerii. Aby tam dojechać jak najtaniej, lokalnymi autobusami po kiepskich nieasfaltowanych drogach, w podróży w jedną stronę trzeba spędzić tydzień. Kolejny tydzień Jacky będzie musiała czekać na wizę w Abuja w Nigerii na przyznanie wizy, a następnie przez kilka dni będzie wracała do Bertoua. Łącznie cała wyprawa zajmie jej 3 tygodnie. W podróży nie będzie sama, gdyż zaopiekuje się nią polecona przez zaprzyjaźnioną rodzinę kobieta, która od czasu do czasu pracuje w Nigerii i wie jak tam się porozumieć i poruszać.

Niestety, gdy podliczyliśmy koszt tej wyprawy, okazało się, że ze względu na długi czas podróży, wymagane noclegi (czasami całą noc się czeka na następny autobus), bardzo drogie wyżywienie w Nigerii, cały wyjazd będzie kosztował około 2200 zł. To bardzo dużo, ale wierzę, że Jacky dostanie wizę i przyjedzie do Polski.

Niestety, jak zawsze brakuje nam środków fiansowych na ten cel. Dlatego bardzo proszę o wsparcie. Proszę wpłać 20, 50 czy 70 zł i pomóż Jacky zdobyć polską wizę! Będę wdzięczny za każdą złotówkę przeznaczoną na ten cel. Swój dar z dopiskiem „Na wizę dla Jacky” – możesz wpłacić na konto misji, lub na konto stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca Wierzę, że razem jesteśmy w stanie pomóc Jacky!.

Błogosławię i pamiętam w modlitwie,

Dariusz Godawa OP

2009.04 Nasza szkoła w kryzysowych opałach!

Witaj!

Na wstępie mojego listu chciałbym wyrazić ogromną wdzięczność dla tych, którzy regularnie wspierają Misję-Kamerun. Bez napływającej pomocy finansowej z Polski, cała działalność tutaj byłaby niemożliwa. Tylko dzięki kochanym darczyńcom z wielu zakątków ojczyzny, dziesiątki, a nawet setki dzieci mogą uczęszczać do szkoły, ciężko chorzy ludzie mają szansę na wyleczenie w szpitalu, a sieroty i dzieci z patologicznych rodzin mogą znaleźć dach nad głową w naszym Domu Dziecka – Foyer St. Dominique.

Dzisiaj Niedziela Palmowa. Tu w Bertoua obchodzimy ją bardzo uroczyście. Mszę św. rozpoczęła bardzo długa i nabożna procesja, w której uczestniczyło około 300 osób. Uczestnicy byli zaopatrzeni w wielkie, zielone liście palmy, które dodawały splendoru procesji na trasie o długości 3 kilometrów.

Nabożeństwo uświetniał śpiew trzech parafialnych chórów. Mszę św rozpoczęliśmy około godziny 8 rano, a zakończyliśmy ok 11.

Niestety, nawet tak wielka uroczystość nie jest w stanie zdjąć z mego serca ciężaru trosk doczesnych dnia codziennego. Pamiętam,jak dokładnie rok temu, dzięki dobremu sercu wielu życzliwych ludzi udało mi się wziąć pod skrzydła Misji-Kamerun szkołę podstawową, której groziło bankructwo. 150 dzieci uczęszczających do podstawówki stanęło przed widmem analfabetyzmu, które wspólnymi siłami zażegnaliśmy. Jeżeli nie pamiętasz tej akcji, kliknij tutaj by przeczytać zeszłoroczny biuletyn. Dzięki wielkiej mobilizacji udało się znaleźć sponsorów, którzy zdecydowali się regularnie wspierać szkołę. To był prawdziwy cud!

Niestety obecny kryzys spowodował, że część sponsorów wycofała swoją pomoc. Tak naprawdę ok. 25% ludzi, którzy zdecydowali się pomagać nam rok temu, zaprzestało dalszej pomocy. Koszt utrzymania szkoły (pensje dla nauczycieli, materiały, utrzymanie budynku) to po spadku wartości złotego 3500 zł miesięcznie. Tak naprawdę gdyby się znalazło 35 hojnych ludzi, którzy mogli by przeznaczyć 100zł miesięcznie, albo 70 ludzi, którzy mogą ofiarować 50 zł miesięcznie, to pokrywałoby to wszystkie potrzeby. Domyślam się, że w tych trudnych czasach wielu ludzi nie może pozwolić sobie na wydatek większy niż 30 zł, i wtedy potrzebowalibyśmy 116 sponsorów.

Problem polega na tym, że od jakiegoś czasu co miesiąc brakuje nam kilkuset złotych by domknąć budżet szkoły. Od kilku miesięcy rośnie nam dziura budżetowa, której nie daję rady już załatać. Jeżeli w ciągu miesiąca lub dwóch nie pozyskamy nowych sponsorów szkoły, to Misja-Kamerun ogłosi bankructwo podstawówki. Co gorsza kryzys powodujący spadek wartości złotówki sprawił, że potrzeby są większe niż były w zeszłym roku. Dlatego 150 dzieci znowu staje przed widmem analfabetyzmu. Nie możemy do tego dopuścić!!!

Rok temu udało nam się uratować szkołę. Wierzę że i w tym roku powtórzy się ten cud. Jeżeli możesz ofiarować miesięcznie 30, 50, 100 zł lub jakąkolwiek sumę jako sponsor szkoły, to proszę zrób to jak najszybciej. Jeśli to jest niemożliwe, proszę pomóż nam znaleźć kolejnych sponsorów. Może masz znajomych prowadzących firmy, które dla których taki wydatek nie byłby obciążający? A może twoi przyjaciele chcieliby podzielić się tym co mają z kameruńskimi dziećmi? Proszę, prześlij dalej ten apel o pomoc. Być może to przyczyni się do uratowania naszej szkoły.

Już z góry dziękuję za wszelką możliwą pomoc i pamiętam w modlitwach.

Dariusz Godawa OP

P.S. Konta na które możesz wpłacać dar z dopiskiem “sponsor szkoły”

Inteligo -Dariusz Godawa-

50102055581111120928000024

lub

STOWARZYSZENIE PRZYJACIÓŁ DZIECI SŁOŃCA

PKO BP SA Będzin 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

2009.04 Wielkanocne życzenia z Kamerunu

Witaj,

Triduum Paschalne wprowadza nas w misterium Męki Pańskiej i Zmartwychwstania. Tu w Bertoua, zaczęliśmy przygotowywać nasze serca i otoczenie już od Wielkiego Poniedziałku. W tym dniu odwiedziłem prawie 30 naszych chorych, którym udzieliłem sakramentu Pojednania i Eucharystii. Jak zwykle dzień zakończyły różaniec i Msza Święta o 17.30.

Wtorek to czas porządkowania terenu przykościelnego i serc parafian. Sprzątają oni teren przy kościele i przyozdabiają go, a ja w międzyczasie posługuję spowiadaniem. Ze względu na ulewny deszcz padający od rana wszystko zaczęliśmy później niż planowaliśmy – o 10 rano.

W środę, w ciągu dnia spowiadałem, a Pere Valere – młody ksiądz z Mambaya wyświęcony rok temu głosił o 16 konferencję, po czym nastąpiło nabożeństwo różańcowe i Msza św.

W Wielki Czwartek spowiadałem jeszcze tych, którzy zwlekali do ostatniej chwili. Modlitwa różańcowa poprzedziła Mszę Wieczerzy Pańskiej. Poszczególne grupy parafian adorowały Najświętszy Sakrament do północy.

Wczoraj rano znalazła się kolejna grupa niedobitków, którzy jako ostatni zdecydowali się na sakrament pokuty. Po udzieleniu Sakramentu Pojednania, miałem chwilę przerwy, a następnie o godzinie 15 (godzinie męki Pańskiej i miłosierdzia) rozpoczęliśmy trzykilometrową Drogę Krzyżową. W tym roku slońce nas troche oszczędziło, niebo bylo zachmurzone. Dźwigaliśmy ciężki krzyż na trasie 3 kilometrów. (Na załączonych zdjęciach możesz zobaczyć jak to wyglądało) Około godziny 17.30 dotarliśmy do kościoła. Tam odmówiliśmy koronkę do Miłosierdzia Bożego rozpoczynając nowennę przed Świętami. Następnie nastąpiła adoracja krzyża, który wierni mogli osobiście adorować przez pocałunek do godziny 19.30. Do północy poszczególne grupy adorowały przy grobie.

Dziś rano pewnie znowu będę spowiadał, a o 17.30 będziemy się jak zwykle wspólnie modlić na różańcu i 2 dzień nowenny do Miłosierdzia Bożego. Uroczysta Wigilia Paschalna rozpocznie się o 20. Niedziela Wielkanocna rozpocznie się jak zwykle uroczystą Mszą Świętą o 9 rano.

Na ten nadchodzący dzień Zmartwychwstania Pańskiego, chciałbym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia pełni łask Bożych, wielu ciepłych rodzinnych spotkań, i wypoczynku. Niech Chrystus zmartwychwstanie w Twoim sercu dając Ci światło, pokój i radość.

Zapewniam o pamięci w modlitwie. Każdego 13 dnia miesiąca (a tym razem to drugi dzień Świąt) odprawiam Mszę św. w intencji wszystkich darczyńców Misji-Kamerun.

Z pozdrowieniami i najlepszymi życzeniami,

Dariusz Godawa OP

2009.04 Jacky otrzymała wizę do Polski!!!

Witaj!

Na początku tego listu chciałbym wyrazić olbrzymią wdzięczność wszystkim tym, którzy zdecydowali się wspierać modlitewnie i finansowo wyjazd wychowanki naszego Domu Dziecka do Polski. Coraz bardziej wierzę w to, że Jacky będzie miała szansę dobrze się wykształcić, a następnie swoją wiedzą pomagać lokalnej społeczności w Kamerunie.

Pierwszy, bardzo trudny etap mamy już za sobą – zdobycie wizy. Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca zaprosiło Jacky do Polski, aby jako wolontariuszka pomogła w szerzeniu informacji na temat warunków edukacji dzieci w Kamerunie. Jej doświadczenie będzie bezcenne. Poza tym czas, który nasza wychowanka spędzi w Polsce pozwoli jej na opanowanie języka polskiego i przygotowanie się do podjęcia studiów, na co mamy wielką nadzieję.

Dzięki działalności członków stowarzyszenia udało nam się oszczędzić Jacky długiej, kosztownej i niebezpiecznej podróży do Nigerii (do najbliższej ambasady Polski). Po wielu rozmowach telefonicznych z konsulem honorowym Polski w Kamerunie i konsulem Nigerii ostatecznie Jacky pojechała tylko do stolicy Kamerunu Yaounde gdzie poprzez konsulat wysłano jej dokumenty do ambasady. Kilkanaście dni później Jacky ponownie udała się do stolicy Kamerunu aby odebrać wizę. Niektórzy darczyńcy pomogli finansowo w staraniach się o wizę, wpłacajac już na podróż Jacky do Abudja, ktorej w ostatecznosci uniknęlismy.Jako, że koszty zdobycia wizy były niższe niż spodziewaliśmy się, udało nam się trochę oszczędzić na bilet do Polski. Serdecznie dziękuję każdemu kto pomógł na pierwszy nasz apel!

Przed nami kolejny etap – wyjazd do Polski. Planujemy przyjazd Jacky na połowę maja. Jesteśmy właśnie w trakcie kupowania jej biletu. Jeżeli możesz dorzucić się do tego zakupu będę niesamowicie wdzięczny. Każda złotówka się liczy! Proszę wpłać 20, 30 lub 60 zł i pomóż Jacky znaleźć się w Polsce. O jej wyprawie będę informował w kolejnych biuletynach.

Dziękując w imieniu Jacky, gorąco błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2009.05 Akcja “Dzieci Słońca – Nasze Dzieci” potrzebuje wsparcia!

Witaj!

Przez ostatnich kilka tygodni dzieci z Domu Dziecka – Foyer St. Dominique pracowicie wykonywały kolorowe rysunki. Kredki, które dostały z Polski, zostały dobrze wykorzystane i nasze dzieciaki namalowały kilkaset prac, z których są naprawdę dumne. To właśnie ich prace wezmą udział w prawdziwym wernisażu.

Pewnie ciekawi cię jak to się stanie. Otóż Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca organizuje akcję „Dzieci Słońca Nasze Dzieci”. W czerwcu odbędą się 2 wernisaze prac dzieci w Poznaniu i w Jastrowie. Przy tej okazji chcemy opowiedzieć o losach dzieci i warunkach nauki w Kamerunie. Bardzo pomocna będzie w tym Jacky, wychowanka Foyer, która jako specjalny gość wystawy będzie opowiadać o tym jak wygląda życie w Bertoua.

Dzięki aktywnej działalności członków stowarzyszenia udało się za darmo otrzymać lokal na wspomniane wystawy. Aby jednak prace były profesjonalnie przedstawione, potrzeba je oprawić w ramki i zorganizować całe wydarzenie. Na to potrzebne są pieniądze, które powinny się kilkukrotnie zwrócić w postaci darów dla Misji od gości wernisażu. Przesyłam prosbę od prezes Stowarzyszenia, Kasi Rubel, licząc na to że i tym razem Przyjaciele Misji nie zawiodą. Proszę dołącz do naszej akcji!

Serdecznie błogosławię

Dariusz Godawa O.P.

Szanowni Państwo!

Celem Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca jest wspieranie dzieci i młodzieży w rozwoju i edukacji. Swoją opieką otoczyliśmy najuboższych uczniów dzielnicy Mokolo IV w kameruńskim mieście Bertoua. 5 czerwca 2009 roku organizujemy akcję „Dzieci Słońca – Nasze Dzieci” – wystawę prac wychowanków tamtejszego Domu Dziecka – Foyer St. Dominique – w Poznaniu w galerii Malingrad. Dodatkowo, 27 czerwca odbędzie sie wystawa prac w Jastrowie przy okazji wydarzenia „Babski Blues.” Chcemy w ten sposób uwrażliwić mieszkańców obu miejscowości na potrzeby dzieci z Czarnego Lądu. Dodatkowo Chcemy na te wydarzenie zaprosić jak największą ilość gości, aby pozyskać nowych przyjaciół i sprzymierzeńców Stowarzyszenia, którzy pomogą w dalszej naszej działalności. Mając nadzieję, że wystawa okaże się sukcesem, planujemy ją powtórzyć w innych miastach Polski.

Aby jednak wystawa się udała, przed nami jeszcze trochę pracy. Udało nam się bezpłatnie pozyskać lokal, przetransportować prace dzieci z Kamerunu do Polski, ale nadal stoją przed nami zadania takie jak: oprawienie prac dzieci w ramki, wydrukowanie ulotek, zapewnienie poczęstunku dla gości w dniu wernisażu itp.

Chciałabym bardzo poprosić Państwa o finansowe wsparcie akcji „Dzieci Słońca – Nasze Dzieci”. Mecenat pozwoliłby nam na uzyskanie pewności, że nasza akcja będzie miala wieksze szanse powodzenia, a dzieci w Bertoua uzyskają dzięki temu wsparcie od gosci wystawy.

Ze swej strony bardzo chętnie umieścimy w galerii logo zaangażowanych firm i umieścimy informację, o tym, że wsparli Państwo finansowo to wydarzenie.

Ze względu na to, że pozostało już niewiele czasu, uprzejmie proszę o jak najszybsze rozpatrzenie naszej prośby. Mam wielką nadzieję, że będzie ono pozytywne.

Wpłaty proszę dokonywać na konto stowarzyszenia: PKO BP SA 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942. Każda złotówka się liczy!

Z poważaniem,

Katarzyna Rubel,

Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca

www.dziecislonca.org

2009.06 Dzień Dziecka i Zaproszenie

Witaj!

Dziś jest Dzień Dziecka. Wydaje się, że obchodzi go cały świat, tymczasem w Kamerunie jest to jeden z najbardziej zwykłych dni. W tym kraju dzieci są najmniej ważne i nie ma nawet jednego dnia, gdzie byłyby wyróżnione.

Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca postanowiło sprawić wychowankom Domu Dziecka Foyer St. Dominique prawdziwy prezent. Przez ostatnich kilka miesięcy pracowicie rysowali oni swoje małe dzieła sztuki, które zostały przewiezione do Polski przez Jacky, o której pisałem już kilkakrotnie w biuletynach.

Piątego czerwca o godzinie 17, w Poznaniu, w galerii Malingrad (ul. J. Chełmońskiego 15) odbędzie się wernisaż prac naszych dzieciaków. Jest to dla nich wielkie wyróżnienie i wielki prezent. W czasie wernisażu odbędzie się aukcja prac. Serdecznie Cię zapraszam do wzięcia udziału. Możesz nabyć unikalny i pamiątkowy afrykański obrazek oraz spotkać osobiście naszą wychowankę Jacky Dangana, której Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca stara się umożliwić studia.

Spraw sobie i naszym dzieciakom prezent na Dzień Dziecka. Przyjdź na wernisaż do Galerii Malingrad i weź udział w aukcji. Jeśli nie możesz przyjechać osobiście, a masz znajomych w Poznaniu, zaproś ich tam w moim imieniu.

Z błogosławieństwem,

Dariusz Godawa, OP

2009.06 Sukces w Malingradzie! Zapraszam na kolejny wernisaż!

Witaj!

W piątek 5-go czerwca, w Poznaniu w Galerii Malingrad odbył się wernisaż prac naszych dzieci z Domu Dziecka Foyer St. Dominique. Została również zorganizowana aukcja obrazków poprowadzona przez Malinę Barwik, w czasie której 18 dzieł naszych podopiecznych zostało zlicytowanych. Udało nam się uzyskać 2100 zł, którą to kwotę przeznaczymy na zorganizowanie Jacky, naszej wychowance, studiów w Polsce. Całe wydarzenie zostało zorganizowane przez Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, na którego stronie internetowej możesz przeczytać szczegółowszą relację z imprezy i zobaczyć więcej zdjęć. (Kliknij tutaj.)

Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które objęło opieką naszą Misję-Kamerun, planuje w najbliższym czasie zorganizować jeszcze dwie wystawy, tym razem w Warszawie. Jeżeli chcesz poznać naszą Jacky i wesprzeć nasze próby uzyskania dla niej wyższego wykształcenia w Polsce, zarezerwuj sobie czas i przyjdź na kolejną wystawę.

W środę, 17 czerwca, o godzinie 18.00 odbędzie się prezentacja rysunków w salonie Toyota-Radość. Tam również będzie zorganizowana aukcja dzieł naszych dzieci, w której możesz wziąć udział (Adres: TOYOTA RADOŚĆ – Autoryzowany Dealer Toyota Motor Poland, ul. Patriotów 271, 04-853 Warszawa; tel (22) 615 30 30).

Serdecznie zapraszam! Jacky liczy także na Ciebie!

Jeżeli nie mieszkasz w Warszawie, lub nie odpowiada Ci termin, to proszę pomyśl o tym jakich masz znajomych w stolicy i roześlij im zaproszenie.

Życzę wielu wrażeń podczas oglądania wystawy!

Dariusz Godawa O.P.

2009.06 Zapraszam na spotkanie w Warszawie!

Witaj!

Mój pobyt w Polsce jest bardzo intensywny. Za nami kolejna ekspozycja prac naszych wychowanków w salonie Toyota-Radość. Zebrani goście z zainteresowaniem słuchali o życiu i problemach kameruńczyków oraz o mojej misyjnej pracy. Na zdjęciu możesz zobaczyć, jak Kasia Rubel (prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca) wraz ze mną i Jacky Dangana (wychowanką naszego Domu Dziecka Foyer St. Dominique) witamy wszystkich, którzy przybyli na spotkanie.

I tym razem odbyła się aukcja obrazków, z których uzbieraliśmy pewną kwotę na działalność Misji-Kamerun. Mam nadzieję, że nawiązane tam kontakty zaowocują głębszą współpracą.

Jeżeli chcesz spotkać mnie i Jacky osobiście to przed Tobą jest jeszcze jedna szansa w najbliższą niedzielę, 21-go czerwca, w kościele św Jacka w Warszawie przy ulicy Freta 10. Przez cały dzień możesz tan obejrzeć obrazki naszych dzieci z Foyer. Tym razem nie będzie aukcji, będzie tylko wystawa, ale każdy kto będzie chciał nam pomóc może wrzucić do puszki swoją ofiarę. Będziemy kwestować z Jacky cały dzień. Jeżeli możesz to zaproś swoich znajomych do kościoła Dominikanów w Warszawie w tę niedzielę.

Bardzo serdecznie pozdrawiam i zapraszam

Dariusz Godawa OP

2009.09 Jacky będzie studiować, ale potrzebuje pomocy!

Witaj,

Choć wakacje to czas gdy wszyscy wyjeżdżają na urlopy i myślą jak oderwać się od problemów, to ja doświadczam, że pomimo luźniejszego życia nasi dobroczyńcy cały czas pamiętają o mnie i Misji-Kamerun.

Z różnych stron dostawałem maile z pytaniami o to jak się czuję, jak działa stowarzyszenie, jak się wiedzie Jacky w Polsce.

Po kolei postaram się odpowiedzieć na te pytania, bo rzeczywiście już dłuższy czas nie wysyłałem żadnej informacji. Ostatnio nie mam zbyt wiele szczęścia, bo ciągle zmagam się z malarią. Najpierw w czerwcu jeden atak i teraz na początku września drugi. Trochę martwi mnie to, gdyż mam wrażenie że te ataki powtarzają się coraz częściej.

Ale nawet wtedy kiedy ja się czuję gorzej, cały czas działają członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca, a przede wszystkim jego sprężyna,którą jest założycielka Kasia Rubel. To ona i jej przyjaciele zorganizowali aukcje prac Dzieci z naszego Domu Dziecka, o których pisałem w czerwcu. Kasia też rozpoczęła akcję organizowania możliwości studiów dla naszej wychowanki Jacky.

Pewnie ciekawią Cię losy Jacky. Otóż mam wspaniałą wiadomość! Dzięki pomocy Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca, które interweniowało u samego Ministra Zdrowia udało się pozyskać zgodę na to by przez najbliższy rok szkolny Jacky mogła ZA DARMO uczyć się języka polskiego na Uniwersytecie Łódzkim, w ośrodku gdzie cudzoziemcy przygotowują się do studiowania różnych dziedzin na uczelniach w całej Polsce.

Teraz nasz cały wysiłek skupiony jest na tym, żeby zapewnić Jacky godne przeżycie tego okresu.

Najważniejsza sprawa to:

UTRZYMANIE JACKY

– Akademik miesiecznie – 210 euro = 840 zł

za cały rok akademicki 7560 zl

– Wyżywienie – miesiecznie 90 euro = 360 zl

za cały rok akademicki 3240 zl

– Środki higieny -miesiecznie 50 zl

za cały rok akademicki 450zl

– Podręczniki + Zeszyty + ksero inne koszta

za cały rok akademicki 500 zł

– Ubrania na jesień i zimę – 1000 zł

(półbuty, kozaki, kurtka, 2 swetry, 2 bluzy, czapka, szalik itp)

Jacky przez całe wakacje przygotowuje się do rozpoczęcia nauki w Łodzi. Wszystkie wolne chwile spędza na ćwiczeniu swojej znajomości języka polskiego. Miala tylko kilka dni wakacji, gdy Marysia i Zbyszek, ktorzy kilka w lutym brali u nas w Kamerunie ślub koscielny, zabrali ją w góry. Szybko jednakże musiała wracać, gdyż byliśmy zaproszeni do TV Religia gdzie w programie “Rozmównica” opowiadaliśmy o tym jak potrzebna jest pomoc z Polski.

Jacky jest zauroczona dobrocią i życzliwością przyjaciół moich i misji, których spotyka. W Kamerunie nie istnieje taka przyjaźń i taka bezinteresowna pomoc. Życzliwość i dobre serca ludzi, którzy nas otaczają, są dla niej większym przeżyciem niż szok kontrastu biedy kameruńskiej z dobrobytem i jakością życia w Europie.

Mam szczerą nadzieję, że i od Ciebie Jacky będzie mogła doświadczyć trochę serca. Jeżeli możesz pomóc uzbierać nam kwotę na utrzymanie Jacky, by spokojnie mogła zająć się nauką języka polskiego, to bardzo proszę okaż hojność i umożliw tej sierocie, która wszystko postawiła na naukę, spełnić jej marzenia.

Z serca błogosławię,

Dariusz Godawa OP

2009.09 Jak pomóc Jacky?

Witaj,

Piszę krótko, gdyż chcę odpowiedzieć na pytania, które zaczęły do mnie spływać po ostatnim biuletynie mówiącym o studiach Jacky.

Tak jak pisałem, mamy zgodę Ministra Zdrowia by Jacky studiowała język polski w Łodzi, ale musimy wspólnymi siłami zapewnić jej utrzymanie.

Wiele osób pyta na jakie konto najlepiej wpłacić pieniądze i z jakim dopiskiem.

Najlepiej wpłacić pieniądze na konto Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca z dopiskiem “Jacky”

A oto rachunek bankowy:

PKO BP SA 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

Tak jak pisałem, kwota jest niebagatelna, ale wierzę, że razem zdziałamy cuda.

Proszę wpłać 30, 50, 100 zł lub każdą dowolną sumę, bo każda złotówka się liczy.

Z błogosławieństwem

Dariusz Godawa OP

PS. A to przybliżone koszta jakich się spodziewamy.

UTRZYMANIE JACKY

– Akademik miesiecznie – 210 euro = 840 zł

za cały rok akademicki 7560 zl

– Wyżywienie – miesiecznie 90 euro = 360 zl

za cały rok akademicki 3240 zl

– Środki higieny -miesiecznie 50 zl

za cały rok akademicki 450zl

– Podręczniki + Zeszyty + ksero inne koszta

za cały rok akademicki 500 zł

– Ubrania na jesień i zimę – 1000 zł

(półbuty, kozaki, kurtka, 2 swetry, 2 bluzy, czapka, szalik itp.)

2009.10 Wesprzyj nasze początki w Yaounde

Drodzy Przyjaciele Misji Kamerun,

Wakacje, tak w Kamerunie jak i w Polsce, to często czas zmian życiowych. Takie też się dokonały i u nas w Misji-Kamerun. Przyleciałem do Polski z Jacky Dangana, aby pomóc jej w niezbędnych formalnościach ( ile z tym męki, to jeden Pan Bóg wie). Najważniejsze, że się udało i od października Jacky jest studentką Studium języka polskiego na Uniwersytecie Łódzkim i w przyszłym roku ma szanse rozpocząć wymarzone studia medyczne.

W międzczyczasie doszło również do zmian administracyjno-personalnych w diecezji w Bertoua. Biskup w wieku 75 lat złożył dymisję, która została przyjęta przez Watykan, a równocześnie z tutejszymi „zwyczajami” poprosił nas Dominikanów o opuszczenie plebanii, która była własnością diecezji, a nie Zakonu. Ze względu na zaistniałą sytuację mój przełożony o. Bruno Cadore OP postanowił mnie przenieść do klasztoru Dominikanów w stolicy kraju – Yaounde. Nastał również nowy odpowiedzialny za szkolnictwo katolickie, który postanowił nie respektować ustaleń, zawartych z poprzednim biskupem, gwarantujacych wpływ na dobór kadry nauczycielskiej oraz poziom nauczania – Misji-Kamerun finansującej w całości dotychczasowe funkcjonowanie szkoły podstawowej. Z tego powodu, postanowiłem zaprzestać bezpośredniego finansowania szkoły, a naszym podopiecznym, z pomocą sponsorów szkoły, nadal zapewniać naukę w innych szkołach gwarantujacych odpowiedni poziom nauki. Tak że nasza pomoc, kochani sponsorzy naszej szkoły, trwa nadal i nawet możemy objąć nią większą jak dotąd liczbę dzieci, gdyż nie płacimy teraz wypłat nauczycielom.

Zatem nie pozostało nam nic innego jak opuszczenie plebanii w Bertoua. Budynek i cały teren sierocińca nie jest własnością diecezji, tylko naszego stowarzyszenia : ” Les enfants of Sun”. Wynajęliśmy dom w Yaounde, spakowaliśmy dzieciaki z sierocińca i przeprowadziliśmy się do stolicy Kamerunu. Nasi zaś podopieczni, dzieci wspomagane przez adopcję serca, pozostały w Bertoua wraz ze swoimi rodzinami, a Misja Kamerun w dalszym ciagu wspiera ich naukę oraz często pomaga chorym uczniom.

Dodatkowo nie ułatwia nam sytuacji fakt, że mój powrót zaplanowany na lipiec, okazał sie niemożliwy – 1 czerwca odezwała się malaria. Spędziłem 4 godziny na ławce w mieście trzesąc się jak osika raz z malarii, a dwa że mnie zgarnie zaraz policja jak jekiego kloszarda. Na szczęście miałem przy sobie chininę i po paru jeszcze godzinach wstałem z ławki miejskiej. Po przeprowadzeniu wnikliwych badań i konsultacjach ze specjalistami od medycyny tropikalnej zapadła decyzja, że muszę co najmniej kilka miesięcy zostać w Europie i poddać się intensywnemu leczeniu.

Podsumowując – jestem chwilowo w Polsce na leczeniu, a dzieci w nowym sierocińcu w Yaounde. Jak tylko wrócę ( jeśli nie zemrę tutaj w Polsce, i to chyba bardziej z braku słońca niż z malarii) kontynuujemy rozwój sierocińca w Yaounde i zaludniamy na nowo „stary” sierociniec w Bertoua, który będę dogladal dojazdowo z klasztoru w Yaounde. Mimo, że fizycznie aktualnie pozostaję kilka tysiecy kilometrow od Kamerunu, to nie ma to wplywu na los dzieci, które są pod opieką Marianny i Achilla. Ja nad wszystkim czuwam przy pomocy codziennych emaili i sms’ow i innych internetowych komunikatorów. Dzieci mają, tak jak dotychczas, zapewnioną opiekę: spanie, wyżywienie, ubranie, oraz naukę, dzieki wspaniałomyślnosci i hojności Przyjaciół Misji Kamerun z całej Polski. Dlatego tym bardziej liczę na Wasze wsparcie w tej wyjątkowo trudnej sytuacji.

Drodzy Przyjaciele Misji-Kamerun, jak widzicie walczymy jak możemy dla dobra naszych dzieci, i jestem przekonany że z Waszą pomocą wytrwamy do końca, bo jak wiemy, kto wytrwa do końca ten zbawiony będzie.

Slówko do wszystkich, którzy jeszcze mają swoje adopcyjne dzieci w Bertoua. Kochani, mimo że ja jestem chwilowo w Polsce, a sierociniec w Yaounde, to Bertoua – to ciagle też nasza Misja-Kamerun. Co rusz ktoś przyjezdża z Bertoua po pieniądze na szkołę dla dziecka, brata, siostry, kuzyna kuzynki. Często opiekunowie sierocińca jeżdża do Bertoua i kontrolują sytuację na ile się da. Wasze adoptowane dzieci są dalej wspomagane. Proszę nie zniechęcajcie się. Nie możemy się poddawac złemu. Wszystko robimy dla naszych kameruńskich dzieci, mimo że czasem przeciwności na drodze i to nawet nie z tej strony z której byśmy się spodziewali.

Dariusz Godawa OP.

P.S. Wszelką pomoc można wpłacać na konta z dopiskiem “Misja-Kamerun”

Inteligo -Dariusz Godawa- 50102055581111120928000024

lub

STOWARZYSZENIE PRZYJACIÓŁ DZIECI SŁOŃCA

Konto bankowe PKO BP SA Będzin

03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

2009.12 Jacky w Polsce oraz dzieciaki w Yaounde i w Bertoua

Witaj,

Serdecznie dziękuję za wsparcie i zainteresowanie wszystkim przyjaciołom Misji-Kamerun. Wielu z Was wysłało do mnie słowa otuchy i pocieszenia w związku z moim stanem zdrowia. Teraz jest w miarę w porządku, pomijając krótki epizod grypowy, przez który chyba przeszła w tym czasie większość Polaków. Ale nie o sobie chcę pisać.

Przypominam, że nasza nowa placówka Misji-Kamerun w Yaounde prężnie działa. Marianna i Achille, o których ślubie pisałem kilka miesięcy temu, przeprowadzili się do stolicy Kamerunu i opiekują się naszymi dziećmi. W naszym sierocińcu mieszkają teraz: Djack, Dimitri, Hypolite, Marius, Alida, Marlyse, Nina Lauriane, Dieson, Paola i Epiphanie. Djack chodzi do przedszkola, a pozostałe dzieci do szkoły. Dimitri będzie zdawał pod koniec roku egzamin BEPC. A głuchoniema Epiphanie dwa razy w tygodniu uczy się szycia, aby mieć zawód.

Marianna daje dzieciom wiele serca. Codziennie gotuje im posiłki I stara sie zapewnić im jak najlepszą opiekę. Obecnie planujemy razem świąteczne zakupy. Chcielibyśmy by dzieci na Święta Bożego Narodzenia otrzymały nowe ubranka i buty, a najmłodsze by dostały choć kilka zabawek. Oczywiście to jakie prezenty kupimy dzieciom, będzie zależało od wsparcia jakie dostaniemy w tym miesiącu od naszych przyjaciół.

Dbamy także o naszych podopiecznych w Bertoua. Marianna regularnie tam jeździ kontrolując sytuację. Właśnie w ostatnich dniach była w tym mieście na pogrzebie starszej siostry Jacky (o czym napiszę w dalszej części tego listu). Przy tej smutnej okazji, zawiozła pieniądze na drugą ratę czesnego w szkole dla tamtejszych dzieci. Wielkie dzięki dla wszystkich którzy pomagają małym mieszkańcom Bertoua! A oto oni na zdjęciu, szczęśliwi ze spotkania z Marianne.

Jacky, duma naszego Foyer St. Dominique od kilku miesięcy uczy się języka polskiego w Łodzi. Jako, że wielu z was jest zainteresowana jej postępami w nauce i tym jak sobie radzi w Polsce postanowiliśmy by Jacky prowadziła bloga. Oczywiście nasza wychowanica opisuje swoje wrażenia w języku francuskim, ale jeden z przyjaciół Misji-Kamerun, Olivier, tłumaczy jej wspomnienia i publikuje na stronach http://ekai.pl/blogi/misja_kamerun/.

Serdecznie zapraszam do regularnego odwiedzania tej strony i przeżywania wraz z Jacky jej radości i smutków. Właśnie teraz przeżywa ona ciężki okres, gdyż kilka dni temu doszła do nas wiadomość, że zmarła w Bertoua jej starsza siostra. Dla Jacky ta wiadomość była prawdziwym ciosem. Tak dużym, że postanowiła na weekend przyjechać z Łodzi, tu do mnie do Poznania, aby móc się spokojnie wypłakać. Proszę odmów „Wieczny odpoczynek..” za jej siostrę.

Biedna Jacky strasznie przeżyła fakt, że nie mogła się pożegnać, ze swoją ukochaną siostrą ani nawet być na jej pogrzebie. Jedyną pamiątką są zdjęcia,które zrobiła Marianna, które dołączam do tego listu.

Smutne wydarzenia jednak nie mogą mieć wpływu na zadania jakie stoją przed nami. Studia języka polskiego to wyzwanie nie tylko dla Jacky, ale dla nas wszystkich. Zgoda na tymczasowy pobyt w Polsce i stypendium na naukę w Łodzi zostało uzyskane pod takim warunkiem, że będziemy utrzymywać naszą wychowanicę. Jedzenie, ubranie zimowe, akademik, książki, to wydatki, o których chyba nie muszę wspominać. Dziękuję wszystkim, którzy postanowili wesprzeć Jacky co pozwoliło nam na jej utrzymanie w październiku i listopadzie. Przed nami jeszcze kolejne miesiące roku akademickiego. Mam nadzieję, że dzięki naszym kochanym przyjaciołom unikniemy dziury w budżecie.

Podsumowując, Boże Narodzenie w Yaounde, utrzymanie sierocińca za którego wynajem płacimy, oraz studia Jacky to nasze główne zmartwienia w grudniu. Jeżeli możesz bardzo proszę wesprzyj nas wpłacając pieniądze na konto Inteligo -Dariusz Godawa- 50102055581111120928000024 lub na konto Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca PKO BP SA 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942. (Więcej o stowarzyszeniu na www.dziecislonca.org)

Być może zbliżający się okres świąteczny sprawi że i Twoi znajomi będą bardziej wrażliwi na los biednych kameruńczyków. Jeżeli chcesz i możesz, to proszę prześlij ten list choć do kilku przyjaciół. Może i oni zaprzyjaźnią się z Misją-Kamerun.

Z błogosławieństwem Bożym,

Dariusz Godawa OP

2009.12 Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

Witaj,

Zbliżające się Święta Bożego Narodzenia zmotywowały mnie do tego bym zasiadł nad klawiaturą i napisał parę słów do Ciebie i wszystkich ludzi dobrej woli wspierających Misję Kamerun. Serdecznie dziękuję za pomoc w tym roku. Szczególnie dziękuję tym, którzy nie opuszczają nas w trudnych i ciężkich chwilach jakich było wiele w ostatnich miesiącach.

W naszym nowym sierocińcu w Yaounde, Marianna organizuje Święta Bożego Narodzenia. Wszyscy mieszkańcy naszego Foyer otrzymają nowe ubranka i buty. Najmłodsze dzieci dostaną zabawki. Oczywiście wyprawienie Świąt dla naszych podopiecznych jest możliwe tylko dzięki pomocy, która dotarła z Polski, za którą serdecznie dziękuję.

Jacky spędzi święta w Luboniu z rodziną mojego brata i moim ojcem. W ostatnich tygodniach potrzebuje wiele psychicznego wsparcia. Tak jak pisałem w ostatnim biuletynie, niedawno umarła jej siostra, co nasza studentka bardzo ciężko przeżyła. Kolejnym ciosem jest wczorajsza śmierć jej kuzynki. Co więcej w ostatnim czasie dużym szokiem są mrozy, które nastąpiły. Jacky nie wie jak to zniesie. Pisze o tym na swoim blogu http://ekai.pl/blogi/misja_kamerun/ .

Na szczęście przyjaciele których poznała w Polsce, a także jej kameruńscy koledzy i koleżanki z którymi studiuje (widoczni na zdjęciu), bardzo pomagają jej przetrwać te trudne chwile.

Z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia, chciałbym złożyć Ci najserdeczniejsze życzenia. Niech Chrystus ponownie narodzi się w Twoim sercu, przynosząc Ci radość, spokój i miłość. Niech Wigilia i kolejne świąteczne dni upłyną w ciepłej i rodzinnej atmosferze.

Z całego serca życzę Ci by Nowy 2010 Rok przyniósł Ci nadzieję i optymizm. Niech się spełnią wszystkie Twoje plany i zamierzenia zgodne z wolą Bożą. Tego samego życzę też twoim najbliższym domownikom, rodzinie i przyjaciołom.

Ze Świątecznym błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP.

2010.01 Jak minęły święta w Afryce

Witaj,

Na pewno ciekawi Cię jak minęły święta naszym podopiecznym w Domu Dziecka w Kamerunie, dlatego postanowiłem napisać trochę o tym co się działo w Kamerunie w ostatnich dniach.

18 grudnia rozpoczęła się Bożonarodzeniowa przerwa świąteczna w Kamerunie. Tego dnia dzieci wróciły ze szkoły z wynikami za pierwszy semestr. Niestety nie były one najlepsze. Na wyjątkowo słabsze oceny w tym semestrze miała wpływ prawdopodobnie przeprowadzka z Bertoua do Yaounde. Zmiana otoczenia: szkoły, nauczycieli, kolegów i w ogóle wszystkiego było dla naszych dzieci mocnym przeżyciem.

Pierwsze dni wakacji zostały przeznaczone na sprzątanie domu i jego otoczenia. Ścinano trawę, myto podłogi, pucowano wszystko dookoła.

W Kamerunie nie ma zwyczaju tak uroczystej Wigilii jaką mamy w Polsce, ale wprowadziłem zwyczaj, że dzieci dostają wtedy prezenty. Przede wszystkim są to nowe ubranka i buty, w których wspaniale się mogły zaprezentować na Mszy w Boże Narodzenie, co widać na zdjęciu poniżej. Część naszych podopiecznych dostała rzeczy i słodycze bezpośrednio z Polski, dzięki życzliwości podróżnika Janusza Tichoniuka, który pomógł w transporcie podarunków do Afryki.

Pasterka rozpoczęła się o godzinie 20 w pobliskim kościele parafialnym w dzielnnicy Messamendongo, w której położony jest nasz Dom Dziecka. Po Pasterce chłopcy i dziewczynki poszli spać.

Prawdziwe świętowanie rozpoczęło się w dzień Bożego Narodzenia, bardzo uroczystą Mszą św, która trwałą od godziny 10 do 14. Następnie nastąpiło prawdziwe ucztowanie. Marianna zakupiła wcześniej małą świnkę, z której przygotowała posiłek, a do tego zakupiła dużą ilość oranżady, którą nasze dzieciaki uwielbiają, a bardzo rzadko piją. Był to dzień pełen radości, bo nasi podopieczni bardzo przeżywali fakt że mają nowe ubranka i mogą pojeść o wiele lepiej niż zazwwyczaj.

Sylwester upłynął w naszym Foyer spokojnie. Dzieci w zasadzie poszły spać, ale zostały obudzone, by mogły popatrzeć na sztuczne ognie. W Nowy Rok poszly oczywiście z Marianną do kościoła, a następnie wszyscy wybrali się na przechadzkę do miasta. Był pomysł by wybrać się do ZOO (jedynego w całym Kamerunie), więc wszyscy się tam udali. Niestety na miejscu okazało się, że wstęp kosztuje aż 2000 kameruńskich franków, co przy ilości naszych wychowanków okazało się zbyt dużą sumą. W związku z tym cała grupa wybrała się zwiedzać miasto (co najmłodsi robili po raz pierwszy).

Mieliśmy też gościa. Otóż do Yaounde przyjechała mama Marianny. To było dla niej wielkie przeżycie, gdyż po raz pierwszy w życiu wyjechała z Bertoua i miała okazję być w stolicy.

Od czwartego stycznia, życie wróciło do normy. Dzieci poszły z powrotem do szkoły rozpoczęly nowy semestr.

Dziękuję Tobie i wszystkim darczyńcom Misji-Kamerun, dzięki którym nasi wychowankowie mogli przeżyć naprawdę radosny i świąteczny czas.

Błogosławię i pozdrawiam,

Dariusz Godawa OP.

P.S. Jacky spędziła święta w Poznaniu. O tym jak je przeżyła, mam nadzieję że napisze wkrótce na naszym misyjnym blogu http://ekai.pl/blogi/misja_kamerun/

2010.02 Pomóż Dzieciom Misji-Kamerun Twoim 1% Podatku

Witaj,

Do której grupy ludzi należysz? Do tych co się rozliczają na początku roku, czy do tych, którzy czekają ze złożeniem swojego zeznania podatkowego do końca kwietnia? Bez względu na to jaka jest Twoja strategia, zawsze masz możliwość przekazania jednego procenta swojego podatku na wybrany przez siebie cel, poprzez wskazanie Organizacji Pożytku Publicznego która dostanie te pieniądze.

Dzięki przyjaciołom Misji-Kamerun, którzy założyli Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca i aktywnie pomagają w działalności Misji-Kamerun teraz część Twojego podatku może być przeznaczona na kameruńskie dzieci, lub pomoc w studiowniu Jacky. Otóż zaangażowanie członków naszego stowarzyszenia zostało uznane przez Krajowy Rejestr Sądowy i przyznano nam status Organizacji Pożytku Publicznego.

W skrócie – możesz przekazać jeden procent podatku na nasze kameruńskie dzieciaki wskazując w swoim rozliczeniu podatkowym Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca. Instrukcja poniżej. Jeżeli twoi znajomi nie wiedzą jeszcze na co przeznaczyć swój 1% podatku, przekonaj ich by poszli w Twoje ślady.

Możliwość otrzymania 1% podatku zwiększa potencjał działalności naszego Stowarzyszenia a tym samym Misji-Kamerun. Jednak działać należy nie tylko z rozmachem ale i z przezornością. Mając do dyspozycji większe środki i możliwość udzielania większej pomocy członkowie naszego stowarzyszenia chcą być przekonani że działają w słusznej sprawie i według wszelkich zasad. Zostałem poproszony przez nich, by w moim liście zapytać się Przyjaciół Misji Kamerun czy mogliby posłużyć im radą, doświadczeniem, albo nawet zaangażowaniem się w działalność Stowarzyszenia. Bardzo poszukujemy osób znających się na księgowości, prawie, rozliczeniach podatkowych, i zarządzaniu. Jeżeli znasz jakieś zaufane osoby lub chcesz pomóc osobiście koniecznie daj mi znać.

Z błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP

P.S. Prosze, prześlij koniecznie Twoim znajomym nr KRS Stowarzyszenia, lub załączony obrazek z instrukcją.

2010.03 Czy pomożesz w naszej akcji?

Witaj,

W ostatnim czasie wiele się działo zarówno w Polsce jak i w Kamerunie. Dzięki zaangażowaniu Przyjaciół Misji wraz z Jacky udzieliliśmy wywiadu w jednym z lokalnych dzienników. Dzieciaki w Yaounde i Bertoua zmagają się ze szkołą. O tym wszystkim napiszę już niedługo.

W tej chwili jednak piszę krótko z konkretnym zapytaniem, a nawet prośbą. Otóż jak wspominałem jakiś czas temu, Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które powstało po to by wspierać Misję Kamerun uzyskało status Organizacji Pożytku Publicznego, co oznacza że można właśnie na nasz cel przekazać 1% podatku. Bardzo chciałbym by jak najwięcej osób się do tego przyczyniło. Przyjaciele Misji wpadli na pomysł by wydrukować ulotki, które bezpłatnie wykonał nam Paweł z Warszawy.

Marysia z Poznania uzgadniała szczegóły z drukarnią i dzięki jes zabiegom mamy kilka tysięcy ulotek. Grupa przyjaciół z Poznania chce je rozdać w tym mieście, ale wszyscy uważają, że fajnie by było gdyby te ulotki trafiły do innych miejsc w Polsce. Wpadli oni na pomysl by wysłać choć trochę ulotek do tych chętnych, którzy by zechcieli je rozdać.

Dlatego mam pytanie, czy zechcesz nam pomóc w dystrybucji ulotek? Możesz je rozdać znajomym w pracy, w szkole, sąsiadom. A możesz także poświęcić trochę czasu i jak będzie ładna pogoda, stanąć na ulicy i rozdać ulotki ludziom, lub jeśli taki pomysł Ci nie odpowiada to włożyć je do skrzynek pocztowych mieszkańców twojego bloku.

Co powiesz na tę propozycję? Jeżeli zdecydujesz się rozdać większą ilość ulotek, to napisz maila podając swój adres domowy i ilość ulotek, które rozdystrybuujesz. Mam nadzieję, że nam pomożesz.

Jak tylko dostaniemy twój email z adresem wyślemy do Ciebie ulotki pocztą.

Serdecznie pozdrawiam i obiecuję napisać więcej o tym co się u nas dzieje w kolejnym biuletynie.

Dariusz Godawa OP

2010.03 Wieści z Misji-Kamerun i Życzenia Świąteczne

Witaj,

Ostatnio obiecałem, że napiszę o tym co się działo u nas, więc dziś spełniam tę obietnicę. Ale zanim zacznę przekazywać wieści z Misji-Kamerun chcę serdecznie podziękować wszystkim, którzy zgłosili się do pomocy przy rozdawaniu ulotek zachęcających do przeznaczenia 1% podatku na nasze Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca. Wysłaliśmy już około 3000 ulotek do wielu miast Polski. Serdecznie dziękuję każdemu kto włączył się do akcji!

CO SŁYCHAĆ W KAMERUNIE

Zacznę od wydarzeń z Afryki, bo pewnie to Cię najbardziej interesuje. Chciałbym się cofnąć trzy miesiące i wspomnieć o gościu który odwiedził w grudniu Misję-Kamerun – był to podróżnik Janusz Tichoniuk. Przywiózł dzieciom dużo ubrań i prezentów i spędził w sierocińcu w Yaounde 4 dni. Właśnie tutaj po raz pierwszy w życiu miał okazję spróbować jeżozwierza i pancernika. Dzieci go obległy, chciały wsiadać na jego motor i próbowały z nim rozmawiać. Chciały spróbować swoich sił w języku angielskim, ale niestety okazało się, w szkole jeszcze za wiele się nie nauczyły i tylko było wiele śmiechu z rozmów w których więcej się machało rękami niż mówiło w obcym języku.

YAOUNDE

W styczniu w sierocińcu były odprawione dwie uroczyste Msze św. Pierwsza, która była okazją do poświęcenia domu w Yaounde, była odprawiana przez księdza Valere. Natomiast druga, była odprawiona w rocznicę ślubu Marianny i Achila przez pięciu znajomych księży. Było bardzo uroczyście. Na tę okazję Salome i Epiphanie zrobiły sobie specjalnie piękne fryzury i naprawdę ślicznie wyglądały.

Życie w Yaounde toczy się swoim stałym trybem. Każdego ranka przed wyjściem do szkoły dzieciaki się myją, a potem robią porządki. Kazde z nich dostaje bagietkę na śniadanie i idą potem do szkoły. Po powrocie mają trochę czasu wolnego, a wieczorem znowu kazde się grzecznie myje, następnie wszystkie odmawiają wspólnie różaniec, jedzą kolację. Najczęstszym posiłkiem są ryby (które są o wiele tańsze od mięsa) z kuskusem z manioku albo z ryżem i zieleniną. Po posiłku dzieci biorą się za odrabianie lekcji. Potem idą spać.

Niestety przenosiny do nowego miejsca i zmiana szkoły odbiły się na ocenach większości naszych podopiecznych, które nie zaliczyły trymestru. Jedynym wyjątkiem była mała Laurianne, która uzyskała dobre oceny. W nagodę otrzymała w prezencie buty i spodnie.

Weekendy też mają swoją rutynę. Pomimo wielkich problemów z brakiem wody, w sobotę jest organizowane wielkie pranie. Natomiast niedziela to dzień odpoczynku. Co tydzień dzieci jeżdżą zwiedzać miasto i dostają lody. Bardzo lubią gdy co jakiś czas zabiera się je na rynek i kupuje małe zabawki. Yaounde wszystkim się bardzo podoba.

BERTOUA

Oczywiście cały czas Misja-Kamerun dba o dzieci mieszkające w Bertoua. Epiphanie, która jest ostatnio bardzo szczęśliwa bo znowu może szyć, ostatnio zakupiła zapas szarego mydła, które wysłała do swojej mamy w Bertoua. Jej mama żyje sama i opiekuje się młodszym rodzeństwem Epiphanie, które chodzi do szkoły właśnie dzięki pomocy Misji-Kamerun. Tam też została wysłana część ubrań przywiezionych przez Janusza Tichoniuka.

Wspomnę może jeszcze o kilku wychowankach naszego Foyer, którzy zostali w Bertoua.

Grace mieszka ze swoją babcią, która niedawno do nas dzwoniła z informacją że dziewczynka zdała trymestr w szkole państwowej w dzielnicy Enia w Betoua. Od Misji Kamerun dostała pieniądze na czesne na cały rok szkolny i jeszcze całkiem sporą sumę na utrzymanie z okazji Bożego Narodzenia. Za zaliczony trymestr dostała trochę nowych ubranek, które zakupiła Marianna.

Nathanael, chodzi do szkoly podstawowej sw. Józefa w Bertoua do klasy CE2. Od Misji Kamerun dostał pieniądze na czesne w szkole, mundurek , zeszyty i książki, a na Boże Narodzenie nowe ubrania. Chłopiec jest bardzo posluszny, ale często choruje.

Timothe uczęszcza do 1 klasy liceum technicznego w Bertoua, dawniej nazywanego College….(CETIC). W pierwszym trymestrze mial niestety kiepskie wyniki. Ale i tak Misja Kamerun sfinansowała mu szkołę, mundurek, i potrzebne sprawunki. Tak samo jak jego brat Nahanael jest pelną sierotą i bardzo nieśmiały. Nie jest zbyt bystry w szkole. Na BN dostal ciuchy i buty zakupione przez Misję-Kamerun.

NASZE DZIAŁANIA W POLSCE

Misja-Kamerun nie może działać bez pomocy z Polski, dlatego równie ważne są wszystkie akcje prowadzone w naszym kraju, które pomogą zdobyć kolejnych przyjaciół, sympatyków i sponsorów.

Przyjaciele Misji-Kamerun i członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca starają się informować media o naszych działaniach. Niedawno w Głosie Wielkopolskim został opublikowany artykuł o naszej Jacky, która studiuje w Łodzi ucząc się języka polskiego.

Kliknij na poniższy link by przeczytać artykuł.

http://www.gloswielkopolski.pl/magazynrodzinny/224059,marzenia-jacky-z-goracej-afryki-spelnia-sie-w-polsce,id,t.html#material_1

Jako że stowarzyszenie ma status OPP i może otrzymywać 1% podatku staramy się wszystkich namawiać do tego by przekazali nam ten 1%. W Poznaniu wolontariusze rozdali kilka tysięcy ulotek, a duża ich ilość dzięki Wam zostanie rozdana w innych miejscowościach.

Postanowiliśmy też, że zmienimy logo stowarzyszenia na bardziej profesjonalne. Postaramy się o papier firmowy i niedługo nastąpią zmiany w zarządzie. Ale o tym będzie w kolejnym biuletynie.

ŻYCZENIA ŚWIĄTECZNE

Na zakończenie mojego listu, chcę złożyć najserdecznejsze życzenia z okazji zbliżającej się Wielkanocy. Niech Chrystus prawdziwie zmartwychwstanie w Twoim sercu przynosząc w najbliższych dniach pokój dla Ciebie i Twoich najbliższych. Niech te święta upłyną w radosnej atmosferze przynosząc nadzieję i miłość.

Z błogosławieństwem,

Dariusz Godawa OP

2010.05 Spotkania w Parafiach

Witaj,

Mój list chcę przede wszystkim zacząć od podziękowań. Dzięki zaangażowaniu naszych Przyjaciół Misji rozdaliśmy kilka tysięcy ulotek zachęcających do przekazania 1% podatku na Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które się nami opiekuje. Już mamy przygotowane do wysyłki na poczcie, prawdziwe, papierowe listy z podziękowaniami do wszystkich, którzy nam pomogli.

Docierały też do mnie informacje, że wielu z Was albo przeznaczyło swój 1% na nasze Stowarzyszenie, albo nawet zachęcało do tego swoich znajomych, lub klientów jako doradcy podatkowi. Serdecznie dziękuję za to zaangażowanie!!!

Obecnie wraz z wychowanką Misji-Kamerun, Jacky Dangana, która studiuje w Polsce, informujemy o naszej działalności w Poznaniu i innych miastach odwiedzając poszczególne parafie, gdzie mam możliwość głoszenia kazań w czasie niedzielnych Mszy Św, po których rozdajemy ulotki informujące o tym jak można pomóc naszym kameruńskim podopiecznym.

Poniżej przedstawiam kalendarz parafii do jakich jeszcze mamy zamiar trafić w najbliższych tygodniach i miesiącach. Może zechcesz akurat wtedy się wybrać by się z nami spotkać? A może zachęcisz do tego swoich znajomych?

Dla Jacky obecny okres staje się coraz trudniejszy, a to dlatego że powoli zbliża się końcówka roku akademickiego. Oprócz nauki by zdać egzaminy z języka polskiego i kilku przedmiotów, nasza studentka przygotowuje się do najważniejszego egzaminu na łódzką uczelnię by mogła studiować położnictwo. Do tego musi dobrze zdać egzaminy z chemii, fizyki i biologii. To jest naprawdę wyzwanie, gdyż poziom nauki w Polsce jest o wiele wyższy niż w Kamerunie. Aktualnie załatwiamy Jacky korepetycje z chemii. Bardzo proszę o modlitwę w intencji jej egzaminu,który będzie 19 lipca.

Jeszcze raz za wszystko dziękuję i serdecznie pozdrawiam,

Dariusz Godawa OP

P.S. Poniżej kalendarium.

15-16 maja 2010 – Parafia Pierwszych Polskich Meczennikow – 61-255 Poznań, os. Tysiąclecia 73 – http://www.ppmeczennikow.parafia.info.pl/

Msza św. w sobote: 19:00

Msze św. w niedziele: godz. 7.30, godz. 9.30 (dla młodzieży), godz. 11.00 (dla dzieci) godz. 12.30, godz. 19.00

22-23 maja – 2010 – Parafia pw. Świętego Krzyża – 60-123 Poznań, ul. Częstochowska 16 – http://www.swietykrzyz.org.pl/

Msza św. w sobote: 19:00

Msze św. w niedziele: niedziela: 8:00, 9:30, 11:00, 12:30, 19:00

30 maja 2010 ( bez soboty) – Parafia Sw Anny – 60-744 Poznań, ul. Limanowskiego 13 – http://www.anna.archpoznan.org.pl/

Msze św. w niedziele: godz. 7.30, godz. 9.30, godz. 11.00, godz. 13.00, godz. 18.00, godz. 20.00

5-6 czerwca 2010 – Parafia pw. Świętych Aniołów Stróżów – 61-680 Poznań, os. Kosmonautów 120 – http://www.aniol.org.pl/

Msza św. w sobote: 18:30

Msze św. w niedziele: godz. 7.30, godz. 9.30, godz. 11.00 (z udziałem dzieci) godz. 12.15 godz. 18.30

12-13 czerwca 2010 – Parafia Chrystusa Slugi – 60-242 Poznań, ul. M. Palacza 7 – http://www.chrystus-sluga.pl/home.html

Msza św. w sobote: 18:00

Msze św. w niedziele: godz. 7.30, godz. 9.00, godz. 10.15, godz. 11.30, godz. 18.00, godz. 21.00

19-20 czerwca 2010 – parafia Sw Trojcy – 61-469 Poznań, ul. 28 Czerwca 1956 nr 295 – brak strony www

Msza św. w sobote: 18:30

Msze św. w niedziele: godz. 7.00, godz. 8.45, godz. 10.00, godz. 11.15 dla dzieci, godz. 12.30, godz. 15.00, godz. 19.00 dla młodzieży;

26-27 czerwca 2010 – Parafia pw. Matki Odkupiciela – 60-681 Poznań, os. Wł. Jagiełły 105 – http://www.mo.exanet.serwery.pl/www/index.php

Msza św. w sobote: 18:00

Msze św. w niedziele: godz. 8.00, godz. 9.30, godz. 11.00, godz. 12.15, godz. 18.00, godz. 19.30

3-4 lipiec 2010 – Parafia pw. św. Stanisława Kostki – 60-653 Poznań, ul. Rejtana 8 – http://www.stanislawkostka.pl/

Msza św. w sobote: 18.30;

Msze św. w niedziele: niedziela godz. 7.00, godz. 8.00, godz. 9.30, godz. 11.00 (dla dzieci) godz. 12.30, godz. 15.00, godz. 17.00 9dla młodzieży) godz. 18.30, godz. 20.00 (dla młodzieży studiującej)

10-11 Lipiec 2010 – parafia Wszystkich Swietych – 62-080 Tarnowo Podgórne, ul. Poznańska 92 – http://www.parafiatarnowopodgorne.pl/

Msza św. w sobote: 18:30

Msze św. w niedziele: godz. 7.30, godz. 9.00, godz. 10.30, godz. 12.00, godz. 20.00

17-18 Lipiec 2010 – Parafia pw. św. Mateusza Ewangelisty – 85-798 Bydgoszcz , ul. Skarżyńskiego 4 – http://www.mateusz.byd.pl/

Msza św. w sobote: 18.00;

Niedziela: 7:00, 8:30, 10:00, 11:30, 13:00 i 18:00.

2010.07 Egzamin Jacky i jej wspomnień część 1

Witaj,

Niedawno zakończył się rok akademicki i ani się spostrzegliśmy jak Jacky, wychowanka naszego sierocińca Foyer st. Dominique przeżyła w naszym, jakże egzotycznym dla niej kraju 12 niezwykłych miesięcy. Z pomocą przyjaciółki Misji-Kamerun Beatą spisała swoje wspomnienia, które będziemy drukować w odcinkach w najbliższych biuletynach.

Życzę miłej lektury i błogosławię na najbliższe upalne dni.

Dariusz Godawa OP.

WSPOMNIENIA JACKY CZĘŚĆ PIERWSZA

W maju minął już okrągły rok, odkąd przyjechałam do Polski. Przy okazji tej szczególnej dla mnie rocznicy chciałabym zaprosić wszystkich czytelników biuletynu w podróż ścieżką moich osobistych refleksji i wrażeń, jakie towarzyszyły mi w ciągu tych minionych 12 miesięcy.

OBAWY W SAMOLOCIE

Przenoszę się zatem myślami do chwili, gdy znalazłam się na pokładzie samolotu lecącego do Polski. Był maj 2009… Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem i bałam się ogromnie, czy dane mi będzie bezpiecznie dotrzeć do celu mojej podróży. Wznosząc w myślach ku niebu (a ono przecież tuż obok mnie, bo za oknem!!) cały wieniec gorących modlitw o szczęśliwy lot czułam, jak kotłują się w mojej duszy skrajne emocje związane z perspektywą zetknięcia się za kilka godzin z zupełnie innym światem. Z zupełnie inną rzeczywistością niż ta, którą znam…W jednym zakamarku mojego serca tliła się wiara i ogromne nadzieje, w drugim czyhały obawy. Nadzieje i wiara mówiły mi, że ta podróż i jej główny cel (studia) to dla mnie przepustka do lepszego życia, a obawy nasuwały mi pytania o to, jak zostanę przyjęta przez mieszkańców kraju, w którym będę mieszkała przynajmniej przez najbliższe 7 lat, czy zdołam się zaaklimatyzować, czy sprostam czekającym mnie wyzwaniom, jakich ludzi spotkam na swej drodze, jak przeżyję w tym zimnym klimacie i czy będę w stanie nauczyć się trudnego języka polskiego. Ojciec Darek, który leciał ze mną, z właściwym sobie rodzajem poczucia humoru „pokrzepiał” mnie, że język polski jest nie do nauczenia, a zimy w Polsce są takie, że umrę szybko przez zamarznięcie i moje ciało trzeba będzie transportować do Kamerunu. Te żarty rozładowały trochę moje napięcie.

PIERWSZE UCZUCIE ZIMNA

Wreszcie wylądowaliśmy. Maj to ponoć w Polsce już prawie lato, tymczasem wraz z pierwszym powiewem polskiego powietrza przeniknęło mnie przeraźliwe zimno.

Skoro tak wygląda polskie lato, to może wcale nie ma co się śmiać z tego transportu mojego ciała z powrotem do Afryki, gdy zawita tu sławna polska zima…? Rozejrzałam się wokół siebie. Polacy najwidoczniej nie uważali, że jest szczególnie zimno, bo w większości mieli na sobie cienkie bluzy lub sweterki i nikt nie sprawiał wrażenia, że marznie, a gdzieniegdzie można było nawet dostrzec osobników w bluzkach czy koszulach z krótkimi rękawami (!).

TU WSZYSCY SĄ BIALI!

Trzęsąc się z zimna chłonęłam uważnie wzrokiem kalejdoskop migających mi przed oczami białych twarzy próbując odczytać z nich, czy ich właściciele są przychylnie do mnie nastawieni i czy wzbudzam zdziwienie moim kolorem skóry. Bilans rysował się optymistycznie: z każdą białą twarzą bacznie rejestrowaną przeze mnie narastało w moim sercu krzepiące poczucie, że znajdę tu życzliwe dusze. Nie czułam się w sumie aż tak mocno wyobcowana, ponieważ otuchy dodawał mi ojciec Darek – pomagała mi już sama jego obecność oraz fakt, że mam do kogo odezwać się po francusku. Bo wśród tego polskiego miejskiego gwaru czułam się trochę dziwnie: do moich uszu docierały raz po raz strzępki obco brzmiących rozmów i dźwięki słów, których znaczenia nie rozumiałam. Ten dzień prędko mnie wyczerpał ilością niecodziennych wrażeń i z głową pełną rozmaitych nieuporządkowanych jeszcze myśli zasnęłam. Zasypiałam jednak kołysana błogim poczuciem i głęboką wiarą w to, że będzie mi w tym kraju dobrze i że bratnie dusze można spotkać w najdalszym nawet zakątku świata, bez względu na narodowość, rasę i barierę językową. Miałam niezwykłe szczęście przekonać się dość szybko, że to prawda. Szerzej o tym, jak zostałam przyjęta w Polsce, a także o tym, czym mnie ten kraj i jego mieszkańcy najbardziej zaskoczyli i jak się tu zaaklimatyzowałam, będzie można przeczytać w kolejnym biuletynie.

A TERAZ GORĄCA PROŚBA

Zanim napiszę część dalszą wspomnień chcę na chwilę wrócić do teraźniejszości. W najbliższych dniach przede mną najtrudniejsza próba: zdanie egzaminu, od którego wszystko zależy – czy dostanę się na wymarzone położnictwo, czy nie… Nauki jest bardzo dużo: egzamin będzie z fizyki, chemii i biologii – oczywiście po polsku!! Już te 3 przedmioty same w sobie wymagają wiele czasu na naukę, a jeszcze dla mnie jako cudzoziemki to podwójna trudność, bo w obcym dla mnie języku. Z fizyką i biologią dawałam sobie radę na bieżąco, ale miałam trochę problemów z chemią; niektóre zagadnienia były dla mnie bardzo trudne. Od końca marca jednak mam korepetycje z tego przedmiotu z bardzo wyrozumiałą Panią Profesor i pod jej skrzydłami zawiłe przedtem dla mnie rzeczy zaczynały mi się stopniowo rozjaśniać. Opanowałam już cały zakres materiału i nadrobiłam wszystkie zaległości, jakie miałam z chemii: zaliczyłam pozytywnie wszystkie testy, z których za pierwszym podejściem uzyskałam niskie wyniki. Bardzo zależy mi na zdaniu tego egzaminu i dostaniu się na studia, dlatego robię, co mogę, by dobrze się do tego przygotować. 19. lipca nastąpi chwila prawdy. Wtedy właśnie będzie egzamin (100 pytań testowych). Trzymajcie za mnie kciuki – apel do wszystkich życzliwych! 🙂

Jacky.

2010.10 Wrażenia naszej Jacky – część druga

Witaj!

Przepraszam za tak długie milczenie. Pewnie tak jak większość Przyjaciół Misji jesteś ciekawy(a) losów Jacky w naszym kraju. Przesyłam drugą część jej wrażeń z pobytu w Polsce. Serdecznie dziękuję za pamięć, modlitwę i pomoc finansową. Bardzo potrzebujemy teraz funduszy na zakup ziemi pod sierociniec w Yaounde i finansowanie kolejnego roku pobytu Jacky w Polsce.

Błogosławię z całego serca i zapraszam do dalszej lektury wspomnień naszej wychowanki.

Dariusz Godawa O.P.

Życzliwość Polaków

Od października czekało mnie rozpoczęcie na łódzkiej uczelni rocznego kursu języka polskiego dla cudzoziemców, który miał mnie przygotować do zdania egzaminu na studia. Miałam więc od maja trochę czasu na zaaklimatyzowanie się, na poznanie nowych realiów. Przed październikową przeprowadzką do Łodzi mieszkałam w Poznaniu u rodziny ojca Darka. Bardzo szybko zaczęłam poznawać w Polsce różnych ludzi, głównie dzięki ojcu Darkowi, jego rodzinie, przyjaciołom, a także przez Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, któremu zawdzięczam możliwość przyjazdu do Polski (to niekwestionowana zasługa i efekt wielu zabiegów założycielki Stowarzyszenia, Kasi Rubel). Polacy okazali się niesamowicie serdeczni, życzliwi i bardzo gościnni. Jeszcze w Kamerunie, przed moim wyjazdem do Polski, usłyszałam od pewnej osoby, że Polacy są rasistami i że powinnam przemyśleć, czy na pewno chcę przekonywać się o tym osobiście. Dziś wiem, że osoba ta martwiła się o mnie zupełnie niepotrzebnie: przez cały rok mojego pobytu nie doświadczyłam najmniejszego chociażby przejawu rasizmu. Na każdym kroku spotyka mnie ze strony Polaków ogromna serdeczność. Znalazłam już wśród nich przez ten rok całkiem sporo znajomych i przyjaciół, na których mogę liczyć i z którymi lubię spędzać czas. Nawet zupełnie obcy ludzie często okazują mi swoją życzliwość.

W czasie kwesty – zbieramy fundusze i rozdajemy ulotki.

Kwesty na Misję-Kamerun

Bardzo wyraźnie obrazują to kwesty, na jakie zapraszają nas różne parafie, które zbierają środki na działalność naszej Misji-Kamerun. W czasie nauki mieszkałam w tygodniu w Łodzi, ale przyjeżdżałam od marca co weekend do Poznania i innych miast, żeby pomóc właśnie przy kwestach na rzecz Misji-Kamerun. Zbieraliśmy z ojcem Darkiem (który przebywał na urlopie w Polsce) pieniądze w głównie poznańskich (ale nie tylko) kościołach. Wygląda to tak, że członkowie Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca rozdają po Mszach ulotki informacyjne na temat Misji-Kamerun, a ojciec Darek wygłasza w tych parafiach kazania opowiadając o pracy misyjnej i o życiu w Kamerunie. Cieszę się, że mogę w ten sposób pomóc tym, którym nie wiedzie się dobrze w moim kraju i którzy bardzo potrzebują pomocy z Polski. Bardzo wspomogli nas parafianie Poznania, Bydgoszczy, Szczecina, Nowego Tomyśla, Chodzieży i Tarnowa Podgórnego. Polacy są bardzo hojni i serdeczni. To piękne, że mają tak otwarte serca i są gotowi do pomocy. Prawie każdy dorzuca swoją „cegiełkę” do koszyka – daje tyle, ile może – nawet, jeśli ma niewiele. Zdarzało się kilkakrotnie podczas zbiórek, że ktoś nie miał przy sobie pieniędzy i tak ubolewał nad tym, że nie może nam pomóc, że szedł do domu po pieniądze i specjalnie cofał się do kościoła, żeby trafić na kwestę po kolejnej Mszy. To wzruszające, jak ci ludzie cieszyli się, że nas jeszcze zastali i że mogli włączyć się do pomocy w dzieło misyjne!

Nowinki z Kamerunu o podopiecznych

Szczególnie ciepło wspominam 3 poznańskie parafie (na os. Lecha, na os. Tysiąclecia i na Górczynie), w których ojciec Darek gościł już kilkanaście lat temu i z których wielu ludzi zdecydowało się wtedy na „adopcję na odległość”. Teraz, gdy o. Darek zawitał tam znowu (a ja po raz pierwszy), wielu ludzi podchodziło do nas i pytało o swoich „podopiecznych”, których wspomagają finansowo i w modlitwie aż do tej pory. Były to bardzo radosne i przyjazne rozmowy – w wielu przypadkach znałam dobrze dzieci, o które nas pytano. Właściwie część tych „dzieci” to już dorośli (również i studenci). Mogliśmy więc przekazać bieżące informacje o nich: co robią, jak się uczą, jak żyją. To takie niesamowite: przed polskim kościołem w zwyczajny dzień nagle usłyszeć z ust obcych ludzi nazwiska i imiona osób, które dobrze znam, a które są tak daleko…! To tak, jakby kawałek mojego kameruńskiego świata przeniósł się na chwilę na jedno z tych poznańskich osiedli… Ci ludzie tak bardzo cieszyli się z usłyszanych wieści na temat „swoich” afrykańskich dzieci, przekazywali pozdrowienia – czuło się, że o ile tak bardzo są od nich oddaleni geograficznie, o tyle z kolei sercem są przy nich bardzo blisko!!

Prawdziwa Murzynka

Te kwesty to dobra okazja do bezpośredniego kontaktu z tyloma obcymi ludźmi, z którymi na co dzień nie będzie miało się kontaktu, a którzy nieraz zapadną w pamięć na dłużej. Bo czasem podejdą, aby zagadnąć, o coś zapytać, czy życzyć powodzenia. To bardzo miłe… Szczególnie zapadła mi w pamięć sytuacja, jaka miała miejsce przed kościołem pod wezwaniem św. Antoniego z Padwy w Szczecinie (jedyna zbiórka poza Poznaniem w tym roku). Podeszła do mnie mała dziewczynka (może cztero- lub pięcioletnia) i z rozbrajającą szczerością wyznała: „Ojej!! A ja jeszcze nigdy w życiu nie widziałam prawdziwej Murzynki!!” To było niesamowite! W jej oczach i na całej buzi wręcz wymalowane było szczęście, że oto właśnie wreszcie ma okazję zobaczyć PRAWDZIWĄ MURZYNKĘ! 🙂 Dziewczynka była przeurocza w swej bezpośredniości!! 🙂

Wszyscy okazują nam wiele życzliwości

Bransoletka na szczęście

Na pewno zostanie mi też głęboko w pamięci niezwykle miłe wspomnienie z kwesty, która miała miejsce w pierwszy weekend czerwcowy. Tym razem zbieraliśmy pieniądze na naszą misję w parafii pw. Świętych Aniołów Stróżów w Poznaniu na os. Kosmonautów. Gdy tak stałam sobie i kwestowałam po jednej z Mszy, podeszła do mnie pewna pani, która wyszła właśnie z kościoła, poprosiła męża, aby zdjął jej bransoletkę z ręki, po czym sama …założyła osobiście tę bransoletkę na moją rękę mówiąc, że to podarunek na szczęście. To był prawdziwie spontaniczny gest wypływający prosto z serca! Takich odruchów serca i przejawów szczerej życzliwości doświadczyłam w Polsce bardzo wiele razy. To właśnie ci wszyscy ludzie sprawiają, że naprawdę dobrze się tu czuję.

Gorące serca Polaków kontrastują za to z pewnością z zimnym klimatem, jaki tu panuje. Dopiero w czerwcu zrobiło się prawdziwie ciepło.

Jacky

2010.12 Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku!

Witaj,

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałbym życzyć Ci wielu łask Bożych, ciepłej i rodzinnej atmosfery, miłości, radości i wspaniale przeżytych świątecznych dni. Niech Nowy Rok przyniesie Ci spełnienie wszelkich planów i zamierzeń! Jako prezent załączam kolejny odcinek wspomnień naszej Jacky. Dowiesz się między innymi jak przeżywała zeszłoroczną zimę i jakim wyzwaniem jest jedzenie nożem i widelcem.

W Kamerunie przygotowujemy się do Świąt Bożego Narodzenia. Chciałbym dać dzieciom jakieś upominki, oraz nowe ubrania, co jest tutaj zwyczajem. Część prezentów będę pewnie rozdawał także po okresie świątecznym, gdyż dopiero 10 dni temu przyleciałem do Kamerunu i załatwiam wiele formalności, więc nie miałem czasu na zakupy. Jeżeli możesz dokonać choć niewielkiej wpłaty na ten cel, będę bardzo wdzięczny w imieniu naszych dzieci z Domu Dziecka. A teraz zapraszam do lektury wspomnień Jacky.

Z błogosławieństwem na Nowy Rok

Dariusz Godawa OP

WSPOMNIENIA JACKY

Polska pogoda jest taka zmienna!

Gdy w teorii wiosna wg kalendarza trwała od dawna, ja nie mogłam w to uwierzyć bo maj był taki zimny!! Przyzwyczaiłam się już wprawdzie do innych temperatur niż te, które na co dzień były w Kamerunie, ale jednak z niecierpliwością wyczekiwałam ciepłych promyków słońca i słonecznych letnich dni . I pogoda w Polsce jest taka nieprzewidywalna: jednego dnia potrafi kilka razy zerwać się prawdziwa ulewa, po czym po kilku minutach wychodzi słońce. I jak tu się ubrać?:)

Moja pierwsza zima – brr…!

Zima z kolei trwa tak długo i takie straszne są mrozy!! Długo nie mogłam do tego przywyknąć. Na początku zimy w moim pokoju musiałam mieć dwa dodatkowe grzejniki, żeby nie trząść się z zimna jak galareta. Najtrudniej było przyzwyczaić się do zimowych ubrań. Pierwszy raz w życiu musiałam tu w Polsce założyć zupełnie obce dla mnie wcześniej części garderoby, takie jak: czapka, szal, rękawiczki, zimowa kurtka i kozaki. I tylu warstw ubrania na sobie też nigdy przedtem nie miałam!! Najgorszy był szal – owinięta nim po sam nos z jednej strony cieszyłam się, że mnie grzeje, a z drugiej miałam wrażenie, że zaraz się przez niego uduszę! Nie byłam przyzwyczajona do noszenia czegoś, co otula całą szyję i uwiera w gardło! Chwilami aż nie mogłam przez ten szal oddychać. W końcu i do tego przywykłam i w najtęższe mrozy jedynie oczu nie miałam niczym zakrytych: czapka naciągnięta na całe czoło, szal aż po sam nos! 🙂 Oczyma wyobraźni widziałam w takich chwilach moje rodzeństwo, dalszą rodzinę, przyjaciół, którzy w tym czasie w Kamerunie dreptali sobie zapewne w japonkach i ocierając pot z czoła szukali cienia dla ochłody… Ciekawe, jakie mieliby miny, gdybym tak odziana przeniosła się do nich w przestrzeni na krótką chwilę 🙂

Różnice cywilizacyjne w kuchni.

Kolejna rzecz, jaka mi się nasuwa, to moje zetknięcie z polską kuchnią i tak odmiennymi zwyczajami przy spożywaniu posiłków. Przede wszystkim musiałam w Polsce nauczyć się jeść widelcem i nożem. Było to dla mnie dość egzotyczne, bo w moim kraju jada się rękoma. Początki posługiwania się przeze mnie sztućcami nie były łatwe: po posiłku na palcach wskazujących miałam mocno odciśnięte ślady od trzymania noża i widelca. Pozornie prosta czynność, ale dla moich rąk nie było to coś naturalnego i wykonywanego automatycznie, jak w przypadku Polaków, którzy tak jedzą od dziecka. Ja bardzo koncentrowałam się na prawidłowym operowaniu sztućcami, obserwowałam, jak robią to inni i skupiałam na tej czynności całą swą uwagę, a przez to bardzo kurczowo trzymałam nóż i widelec – nic dziwnego, że miałam wgniecenia na skórze palców:) Jednak bardzo szybko również dla mnie stało się to czymś automatycznym i naturalnym.

Europejczycy to łakomczuszki

Natomiast nie przywykłam i nie dorównam nigdy Polakom w konsumowaniu takich ilości jedzenia!! Tu niemal każde spotkanie towarzyskie czy rodzinne to przede wszystkim uginający się pod ciężarem poczęstunku stół – je się praktycznie bez przerwy. Skończy się jeść jedno (a i to nierzadko z trudem), a tu już wnoszone są kolejne dania czy przekąski! Gdzie to wszystko pomieścić?? Mój żołądek do takich ilości nie jest przyzwyczajony: w Kamerunie jadałam przeważnie raz dziennie (późnym popołudniem). Nieraz rano zdarzało się, że była mała porcja kleiku kukurydzianego lub kawałek bagietki i do około 17.00 nic więcej nie jadłam.

Polska kuchnia jest wspaniała!

Polska kuchnia jest bardzo smaczna, jednak nie wszystko dobrze znoszę; muszę unikać słodkich ciast i innych słodyczy, gdyż po ich zjedzeniu boli mnie żołądek. Bardzo smakują mi za to tradycyjne polskie potrawy, z których na bezspornym pierwszym miejscu stawiam żurek! Jest przepyszny! Poza tym bardzo zasmakowały mi pierogi i bigos.

W Polsce jest też bardzo dużo smacznych sezonowych owoców, tak bardzo dla mnie egzotycznych! W zeszłym roku latem po raz pierwszy w życiu jadłam tu między innymi truskawki, czereśnie, wiśnie. Czereśnie i truskawki od razu stały się moimi ulubionymi!

2011.01 Polska język trudna język – o zmaganiach Jacky

Witaj,

Wraz z Nowym Rokiem chcemy prężnie zacząć działalność zarówno tu w Kamerunie, jak i w Polsce. Dlatego zanim zacznę opisywać co u nas, chciałbym ogłosić apel! Tak jak w zeszłym roku szukamy ochotników do rozdawania ulotek w całej Polsce, informujących o tym że można swój 1% podatku przekazać na Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które pomaga naszej Misji-Kamerun. Jeżeli chcesz nam pomóc, proszę o zgłoszenie się poprzez e-mail. Podaj swój adres korespondencyjny oraz ilość ulotek, które możesz rozdać w najbliższych tygodniach.

Tymczasem u nas wiele się dzieje. Jeżdżę między Yaounde a Bertoua i pomagam okolicznym rodzinom. Bardzo dziękuję za finansowe wsparcie w okolicach świąt. Dzięki temu mogłem kupić naszym małym i dużym mieszkańcom Domu Dziecka nowe buty i ubrania. Dzieci bardzo się cieszyły. Przekazałem też część funduszy ubogim rodzinom w Bertoua, by i one mogły kupić swoim maluchom nowe ubranka.

Dzieciaki miały teraz trochę wakacji, ze względu na święta, a teraz wróciły do szkoły. Powoli zaczynamy wchodzić w normalną rutynę.

Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak nasza Jacky radziła sobie z nauką języka polskiego w Łodzi, przeczytaj załączone poniżej jej wspomnienia.

Serdecznie błogosławię.

Dariusz Godawa OP

WSPOMNIENIA JACKY

Polacy są tacy gościnni!

Gościnność polska jest naprawdę niezwykła. Polacy otaczają zaproszonych do swych domów gości imponującą troską: dbają do przesady, by nie było za mało jedzenia, pytają, czy smakuje i po kilkanaście razy zachęcają do nałożenia sobie na talerz większych ilości potraw lub spróbowania kolejnych jeszcze dań. Zupełnie nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji i trochę nie wiem, jak się wtedy zachować. Z jednej strony nie chcę nikogo urazić odmową, z drugiej z kolei czuję, że jeśli zjem coś jeszcze, to pęknę! Widać, że Polacy bardzo starannie przygotowują się do wizyty gości. W Kamerunie wygląda to na ogół inaczej. Tam wszyscy przebywają przez cały dzień na zewnątrz, nie trzeba zapowiadać wizyt, wpada się do siebie spontanicznie, a jeśli chodzi o poczęstunek, to stosuje się zasadę, że jeśli jest jedzenie dla jednej osoby, wystarczy go też i dla dwóch. Nikt nie jest zestresowany faktem, że oto przyszedł gość, a w domu nie ma dużo jedzenia.

Polska język – trudna język?

Osobny temat to moje zmagania z językiem polskim. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że wcale nie okazał się taki trudny. Lubię się go uczyć, a z testów i sprawdzianów z języka polskiego mam bardzo dobre wyniki. Z każdym dniem uczę się czegoś nowego, a znajomi Polacy często mówią mi, że przyswajam język zadziwiająco szybko. Oczywiście nie mówię jeszcze perfekcyjnie i zdarzają mi się raz po raz różne śmieszne historie. Zanim rozpoczęłam w październiku naukę języka polskiego w Łodzi, uczyłam się języka we własnym zakresie – z książek, z Internetu. Opanowałam dość spory zasób słów i najbardziej przydatnych zwrotów, ale kompletnie nie rozumiałam zastosowania deklinacji! W języku francuskim nie odmienia się rzeczowników ani przymiotników. Mówiłam więc bardzo niegramatycznie i raczej wyrazami.

Jak zaskoczyłam nauczyciela języka polskiego

Jednak nawet to niezwykle mi się przydało, gdy w październiku rozpoczęłam naukę na Studium Języka Polskiego Łodzi. Okazało się, że w mojej 12 – osobowej grupie afrykańsko-azjatyckiej prawie wszyscy znają język angielski i dlatego nasz nauczyciel od języka polskiego właśnie po angielsku tłumaczył nam na początku różne zagadnienia. Nikt nie umiał jeszcze wtedy języka polskiego; dopiero właśnie mieliśmy zacząć się go uczyć od samych podstaw. Ja z kolei nie umiem języka angielskiego.

Jakież było zdziwienie naszego profesora, gdy na pierwszej lekcji odezwałam się jak gdyby nigdy nic po polsku, aby powiedzieć, że nie widzę wyraźnie, co jest napisane na tablicy. Od tej pory nauczyciel tłumaczył najpierw wszystkim dany temat po angielsku, a następnie podchodził do mnie i przekładał mi to samo na język polski. Mówił bardzo wolno i wyraźnie i na pewno rozumiałam więcej niż po angielsku.

Śmieszne pomyłki

Gdy wprowadzono już zasadę, że trzeba mówić po polsku, często zdarzały się różne zabawne sytuacje. Jednego dnia na przykład kolega spóźnił się na zajęcia i po wejściu do sali zamiast powiedzieć:” Dzień dobry. Przepraszam.”, zwrócił się z poważną miną do nauczyciela mówiąc: ”Dzień dobry. Do widzenia.” i skierował się do swojej ławki. Był przekonany, że „do widzenia”, oznacza „przepraszam”. Dopiero nasz zgodny wybuch śmiechu uświadomił mu, że chyba jednak coś pomylił;)

2011.01 Polska język trudna język – o zmaganiach Jacky

Witaj,

Wraz z Nowym Rokiem chcemy prężnie zacząć działalność zarówno tu w Kamerunie, jak i w Polsce. Dlatego zanim zacznę opisywać co u nas, chciałbym ogłosić apel! Tak jak w zeszłym roku szukamy ochotników do rozdawania ulotek w całej Polsce, informujących o tym że można swój 1% podatku przekazać na Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które pomaga naszej Misji-Kamerun. Jeżeli chcesz nam pomóc, proszę o zgłoszenie się poprzez e-mail. Podaj swój adres korespondencyjny oraz ilość ulotek, które możesz rozdać w najbliższych tygodniach.

Tymczasem u nas wiele się dzieje. Jeżdżę między Yaounde a Bertoua i pomagam okolicznym rodzinom. Bardzo dziękuję za finansowe wsparcie w okolicach świąt. Dzięki temu mogłem kupić naszym małym i dużym mieszkańcom Domu Dziecka nowe buty i ubrania. Dzieci bardzo się cieszyły. Przekazałem też część funduszy ubogim rodzinom w Bertoua, by i one mogły kupić swoim maluchom nowe ubranka.

Dzieciaki miały teraz trochę wakacji, ze względu na święta, a teraz wróciły do szkoły. Powoli zaczynamy wchodzić w normalną rutynę.

Jeżeli chcesz się dowiedzieć, jak nasza Jacky radziła sobie z nauką języka polskiego w Łodzi, przeczytaj załączone poniżej jej wspomnienia.

Serdecznie błogosławię.

Dariusz Godawa OP

WSPOMNIENIA JACKY

Polacy są tacy gościnni!

Gościnność polska jest naprawdę niezwykła. Polacy otaczają zaproszonych do swych domów gości imponującą troską: dbają do przesady, by nie było za mało jedzenia, pytają, czy smakuje i po kilkanaście razy zachęcają do nałożenia sobie na talerz większych ilości potraw lub spróbowania kolejnych jeszcze dań. Zupełnie nie jestem przyzwyczajona do takich sytuacji i trochę nie wiem, jak się wtedy zachować. Z jednej strony nie chcę nikogo urazić odmową, z drugiej z kolei czuję, że jeśli zjem coś jeszcze, to pęknę! Widać, że Polacy bardzo starannie przygotowują się do wizyty gości. W Kamerunie wygląda to na ogół inaczej. Tam wszyscy przebywają przez cały dzień na zewnątrz, nie trzeba zapowiadać wizyt, wpada się do siebie spontanicznie, a jeśli chodzi o poczęstunek, to stosuje się zasadę, że jeśli jest jedzenie dla jednej osoby, wystarczy go też i dla dwóch. Nikt nie jest zestresowany faktem, że oto przyszedł gość, a w domu nie ma dużo jedzenia.

Polska język – trudna język?

Osobny temat to moje zmagania z językiem polskim. Przede wszystkim muszę powiedzieć, że wcale nie okazał się taki trudny. Lubię się go uczyć, a z testów i sprawdzianów z języka polskiego mam bardzo dobre wyniki. Z każdym dniem uczę się czegoś nowego, a znajomi Polacy często mówią mi, że przyswajam język zadziwiająco szybko. Oczywiście nie mówię jeszcze perfekcyjnie i zdarzają mi się raz po raz różne śmieszne historie. Zanim rozpoczęłam w październiku naukę języka polskiego w Łodzi, uczyłam się języka we własnym zakresie – z książek, z Internetu. Opanowałam dość spory zasób słów i najbardziej przydatnych zwrotów, ale kompletnie nie rozumiałam zastosowania deklinacji! W języku francuskim nie odmienia się rzeczowników ani przymiotników. Mówiłam więc bardzo niegramatycznie i raczej wyrazami.

Jak zaskoczyłam nauczyciela języka polskiego

Jednak nawet to niezwykle mi się przydało, gdy w październiku rozpoczęłam naukę na Studium Języka Polskiego Łodzi. Okazało się, że w mojej 12 – osobowej grupie afrykańsko-azjatyckiej prawie wszyscy znają język angielski i dlatego nasz nauczyciel od języka polskiego właśnie po angielsku tłumaczył nam na początku różne zagadnienia. Nikt nie umiał jeszcze wtedy języka polskiego; dopiero właśnie mieliśmy zacząć się go uczyć od samych podstaw. Ja z kolei nie umiem języka angielskiego.

Jakież było zdziwienie naszego profesora, gdy na pierwszej lekcji odezwałam się jak gdyby nigdy nic po polsku, aby powiedzieć, że nie widzę wyraźnie, co jest napisane na tablicy. Od tej pory nauczyciel tłumaczył najpierw wszystkim dany temat po angielsku, a następnie podchodził do mnie i przekładał mi to samo na język polski. Mówił bardzo wolno i wyraźnie i na pewno rozumiałam więcej niż po angielsku.

Śmieszne pomyłki

Gdy wprowadzono już zasadę, że trzeba mówić po polsku, często zdarzały się różne zabawne sytuacje. Jednego dnia na przykład kolega spóźnił się na zajęcia i po wejściu do sali zamiast powiedzieć:” Dzień dobry. Przepraszam.”, zwrócił się z poważną miną do nauczyciela mówiąc: ”Dzień dobry. Do widzenia.” i skierował się do swojej ławki. Był przekonany, że „do widzenia”, oznacza „przepraszam”. Dopiero nasz zgodny wybuch śmiechu uświadomił mu, że chyba jednak coś pomylił;)

2011.01 Czy pomożesz nam rozdać ulotki?

Witaj,

Zastanawiam się czy mój ostatni list nie dotarł do adresatów, czy też mój nieśmiały apel o pomoc został zapomniany pod wpływem wrażeń ze wspomnień Jacky, czy już po prostu Misja-Kamerun nie ma przyjaciół?

Na mój odzew by pomóc w rozdawaniu ulotek mówiących o tym, że 1% podatku można przekazać na Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca, które wspiera Misję Kamerun odpowiedziały zaledwie 3 osoby.

Tymczasem mój list dociera do ponad 600 ludzi. Byłem przekonany, że to są Przyjaciele Misji-Kamerun. Czy się myliłem?

Mamy wydrukowanych 40 000 ulotek które czekają na rozdanie. Można je przekazać znajomym, można rozdać ludziom wychodzącym z kościoła, można powkładać do skrzynek pocztowych w bloku lub w dzielnicy. Jest wiele sposobów by w szybki sposób rozdać 100, 200 a nawet 500 ulotek. Pytanie tylko czy zechcesz nam pomóc?

Jeśli chcesz wesprzeć kameruńskie dzieciaki czynem, zgłoś się do pomocy! Podaj swój adres domowy i zadeklaruj ilość ulotek jakie rozdasz samodzielnie lub z przyjaciółmi.

Pamiętamy w modlitwie o wszystkich, którzy nam pomagają!

Serdeczne Bóg zapłać za okazaną pomoc!

Dariusz Godawa OP.

2011.04 Najlepsze życzenia świąteczne z Kamerunu!

Witaj!

Z okazji zbliżających się świąt Wielkiej Nocy, chciałbym Ci życzyć wielu łask Bożych, pomyślności i radości. Niech Zmartwychwstały Chrystus przyniesie Tobie i Twoim najbliższym wiele pokoju i błogosławieństwa.

Chciałbym też przy tej okazji serdecznie podziękować za wszelkie wsparcie finansowe i modlitewne, które od Ciebie otrzymuję ja i nasi podopieczni. My też pamiętamy w modlitwie o wszystkich naszych dobrodziejach.

Życzę jeszcze raz wspaniałych i udanych świąt i obiecuję napisać o tym co u nas słychać już w maju. Mam też mały prezent dla Ciebie, jeśli do ostatniej chwili zwlekasz z rozliczeniem podatkowym. Na naszej stronie www.misja-kamerun.pl można pobrać programik, który to ułatwia.

Szczęść Boże!

Dariusz Godawa OP

2011.06 Trudne warunki życia w Yaounde

Witaj,

Tak jak obiecałem w ostatnim świątecznym biuletynie, dziś chcę opisać jak wygląda nasze życie na placówce w Yaounde. Choć jesteśmy tu jakiś czas, to przez te kilka a nawet kilkanaście miesięcy nasze warunki życia niespecjalnie się zmieniają. Nie mamy naprawdę nic. Po prostu startujemy od zera i wszystko musimy stwarzać od nowa.

Jak wiesz, wynajmuję dla naszych podopiecznych dom. Oczywiście kosztuje to spore pieniądze, więc docelowo chcemy zbudować Dom Dziecka w okolicy i kupujemy ziemię – o czym napiszę trochę później.

Ale najpierw o tym jak wygląda nasze życie. Żyjemy bardzo ubogo, więc wynajmujemy dom ( w którym żadne drzwi się nie zamykają) ale już nie stać nas na umeblowanie. Nie mamy też bieżącej wody ani lamp w pokojach dla dzieci. Dzieci po prostu śpią na materacach a ubranka mają poupychane w wolnych miejscach na podłodze. Uczą się na betonie przy jednej lampie. Ja też wcale nie mam lepiej. Nie mam w pokoju ani krzesła ani stołu. Z laptopem mogę pracować tylko siedząc na łóżku, albo kładąc go na stary głośnik, który służy nam za podstawkę. Myję się polewając się kubeczkiem plastikowym wodą z wiaderka. Pastę do zębów Colgate kupiłem dopiero po 2 miesiącach po powrocie do w Kamerunu – pasta jest kilkukrotnie droższa niż w Polsce i aż żal było wydać na nią pieniędzy, ale nie mogłem dłużej żyć jak kloszard.

Oszczędzamy na jedzeniu. Najtańsze jedzenie to ryż – 50 kg kosztuje 120 zł, ale przy 20 osobach do wyżywienia nawet taka ilość znika bardzo szybko. Ryż jest tańszy nawet niż maniok, który też jadamy od czasu do czasu. Od święta jemy rybę, a coś lepszego czyli np kurczaka, tylko wtedy gdy ktoś nam podaruje. Żeby mieć jakie kolwiek witaminy jemy tutejsze liściaste rośliny.

Jemy jak typowi kameruńczycy – tylko raz dziennie. Normalne warzywa i owoce są bardzo drogie, ostatnio kupiliśmy 4 cebule które kosztowały nas aż 10 zł. Nie często możemy pozwolić sobie na taki luksus. W ciągu ostatnich kilku miesięcy schudłem 15 kilo. Dzieci na szczęście wyglądają w miarę dobrze.

W dodatku walczymy z myszami. Próbujemy je zwalczyć drogimi trutkami, bo robi się coraz gorzej. Ostatnio gdy nocował u nas w salonie na podłodze jeden znajomy ksiądz, te obrzydliwe zwierzaki zaczęły mu w nocy obgryzać palce. Nie chcę by zrobiły krzywdę naszym dzieciom, więc mam nadzieję że się jakoś tej plagi pozbędziemy.

Tak jak pisałem wcześniej musimy jak najszybciej wyprowadzić się z tego domu i zbudować własny Dom Dziecka, w którym będą godne warunki życia dla naszych podopiecznych. Z pieniędzy które uzbieraliśmy na 1% za zeszły rok udało nam się uzbierać konkretną sumę, która częściowo posłużyła pod zakup ziemi wartej ok 125 000 zł. Przez najbliższy czas co miesiąc musimy wpłacić ratę w wysokości 6250 zł. Ale do końca roku ziemia będzie naszą własnością i będziemy mogli zacząć na niej budować.

Praca z dziećmi, załatwianie wszelkich formalności, oraz codzienna walka o byt i miskę ryżu lub manioku, oraz niesamowicie wolny internet (połączenie mam kilkukrotnie gorsze niż dawniej z Bertoua) sprawiają, że mam problemy z utrzymywaniem regularnej korespondencji. Jednakże muszę prosić o pomoc bo strasznie ciężko tak żyć zarówno mi jak i wychowankom.

Będę bardzo wdzięczny za modlitwę i jakąkolwiek pomoc finansową, która pomoże nam wyrwać się z tej tymczasowej beznadziejnej lokalizacji do naszego własnego Domu Dziecka.

Błogosławię i pamiętam w modlitwie.

Dariusz Godawa OP.

P.S. Poniżej podaję numery kont:

Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca

ul. Listopadowa 2

60-153 Poznań

rachunek bankowy: PKO BP SA 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

Inteligo -Dariusz Godawa- 50102055581111120928000024

2011.08 Wieści z placu budowy Domu Dziecka

Witaj,

Serdecznie dziękuję za listy z wyrazami troski i wsparcia oraz za pomoc finansową (otrzymaliśmy aż 9000zł), która przybliżyła nas do naszego celu stworzenia w Yaounde Domu Dziecka. Nie wiem czy wspominałem, że aktualnie przebywamy w domu, który wynajmujemy za 1550 zł miesięcznie i już od jakiegoś czasu negocjujemy z właścicielką by ta cena została utrzymana, gdy tymczasem ona chce, byśmy zaczęli płacić 2000 zł miesięcznie. Na razie udało nam się wynegocjować aktualną cenę do końca listopada. Dlatego by uniknąć dodatkowych kosztów musimy przeprowadzić się do naszego Domu Dziecka jeszcze przed końcem tego roku.

Prace nad budową rozpoczęliśmy z wielkim rozmachem. Jak już wcześniej pisałem kończymy spłacać raty za ziemię, którą zakupiliśmy głównie za pieniądze uzbierane w czasie mojego pobytu Polsce, a także z zeszłorocznych wpłat z 1% podatku. W ostatnich miesiącach trwały prace nad budową ogrodzenia zapewniającego bezpieczeństwo naszym wychowankom, które zakończyliśmy z sukcesem. Poniesione koszty to około 43750 zł. Parę tygodni temu rozpoczęliśmy budowę samego domu. Zatrudniliśmy 10 murarzy i liczyliśmy, że prace bez przeszkód będą wykonane do końca roku.

Tymczasem okazało się, że akcja 1% nie przyniosła oczekiwanych rezultatów. Być może ze względu na brak mej obecności w Polsce i osobistego proszenia o 1% dla Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca, mniej ludzi postanowiło wspomóc naszą organizację. Choć suma, jaką otrzymaliśmy, jest znacząca, bo wynosi aż 31.733,58 zł, to jest to zaledwie 49% tego, co spłynęło do nas z Urzędów Skarbowych w zeszłym roku. Wlasnie na ten 1% liczyliśmy w kwestii naszej budowy. Tymczasem kwota, jaką dostaliśmy, wystarczy zaledwie na fundamenty i posadzkę. W związku z tym zwolniłem 8 murarzy i teraz zaledwie dwuosobowa ekipa powolutku będzie pracowała, gdy tymczasem my musimy jak najszybciej się wyprowadzić.

A potrzebujemy teraz łopat, taczek, piasku, pustaków, cementu, kamieni i oczywiście wyżywienia dla robotników. Do wybudowania domu pod klucz potrzebujemy minimum 80 938 zł (wg szacunków architekta, które już w kilku aspektach budowy okazały się zaniżone.) Modlę się do Boga o cud, bo akcja 1% okazała się również cudem, ale niestety połowicznym.

Apeluję do wszystkich o pomoc. Może znacie jakieś firmy, które zechciałyby zasponsorować nasze prace budowlane? Potrzebujemy inwestora, który uratuje nas przed katastrofą. Jeśli masz jakieś znajomości to, proszę, uruchom je. Każda złotówka, każda minimalna wpłata się liczy.

Gorąco pozdrawiam z placu budowy, gdzie praca wre.

Dariusz Godawa, OP.

P.S.1. Jeżeli możesz przesłać ten list do znajomych, firm i ludzi, którzy zechcieliby nam pomóc, byłbym bardzo wdzięczny.

P.S.2. Poniżej zamieszczam listę dotychczasowych wydatków (wydaliśmy 25 376,26 zł, a potrzebujemy jeszcze minimum 55 562 zł)- równanie terenu, kopanie fundamentów ( robocizna), transport materiałów budowlanych – 6893,75 zł

– 3 taczki = 468,75 zł

– 19 listew -142,50 zł

– 1 paczka gwoździ – 23,13 zł

– sznurek (do naznaczania linii prostych) – 31,25 zł

– 2 pisaki – 3,75 zł

– rurka do poziomowania – 78,13 zł

– cement 120 worków – 3720 zł

– pustaki 20x20x40 – 570 szt = 1246,88 zł

– pręty zbrojeniowe o śred. 8mm x 102 szt = 1912,50 zł

– prety zbrojeniowe o śred. 6 mm x 170 szt = 1965,63 zł

– drut do wiązania konstrukcji – 20 rulonów = 250 zł

– kamyki grube – 1 “zwózka” – 2250 zł

– kamyki drobne – 1 “zwózka” – 2312,5 zł

– piasek drobny – 1 “zwózka” – 875 zł

– piasek rzeczny – 1 “zwózka” – 1125 zł

  • 920 pustaków – 2078.13 zł

2011.09 Przygotowujemy się do szkoły

Witaj,

Mam nadzieję, że udało Ci się odpocząć w ciągu tych polskich wakacji. Tu w Yaounde wakacje miały tylko dzieci. Ja przez cały czas pilnowałem budowy i poganiałem murarzy. Udało nam się postawić mury do takiej wysokości, że by budować dalej trzeba już używać rusztowań.

Na wstępie mojego listu chciałbym serdecznie podziękować za wsparcie modlitewne i pomoc w pozyskaniu środków na budowę. Obecnie, ze względu na przygotowania do roku szkolnego, wbrew naszym planom musieliśmy budowę wstrzymać. Trzeba dzieciom opłacić szkołę, a nie mamy funduszy na jedno i na drugie. W zasadzie na nic nie mamy i jemy już tylko ostatnie zapasy manioku.

Nasza siedemnastka podopiecznych z sierocińca wyruszy we wrześniu do szkoły. Najmłodsze idzie do przedszkola, dziesiątka kontynuuje naukę w podstawówce, szóstka starszych będzie się uczyła w liceum, a głuchoniema Epi nadal będzie rozwijać naukę zawodu krawiectwa u sióstr. Koszty nauki w podstawówce to 281 zł pierwsza rata nauki, 94 zł druga rata nauki. W liceum jest drożej: pierwsza rata może wynieść nawet 344 zł, a druga aż 200zł. Przybory szkolne, a raczej cała wyprawka, w tym obowiązkowe buty i mundurek, zeszyty i długopisy, to wydatek około 150 -250 zł na jedno dziecko.

Opieką misyjną objęte są także dzieci z Bertoua oraz kilkoro studentów i studentek. Między innymi Yvette, która właśnie zrobiła magisterkę z prawa i od października zacznie robić doktorat oraz Marianne studiująca biochemię na Uniwersytecie Katolickim. Pomagamy im opłacić czesne za studia w wysokości około 4500 zł rocznie dla jednej osoby oraz wynająć skromne pokoiki, w których mogą zamieszkać.

W Polsce zdobywa wiedzę nasza wychowanka Jacky. Od nowego roku zacznie naukę w Wyższej Państwowej Szkole Zawodowej w Kaliszu na położnictwie. Niestety zabrakło tylko dwóch punktów do wyniku egzaminacyjnego uprawniającego ją do rozpoczęcia studiów medycznych. Jednak dyrektor studium w Łodzi (pan Lech Kaczmarek )zaproponował nam szkołę w Kaliszu i osobiście zarekomendował naszą podopieczną. Jacky składając podanie o przyjęcie do szkoły mogła dołączyć także bardzo dobrą opinię od opiekunki roku, pani Anety Romańskiej – Szeląg. Jestem tym ludziom osobiście bardzo wdzięczny za okazaną nam pomoc i życzliwość.

Dzięki staraniom Beaty Patrzykąt, wiceprezes naszego Stowarzyszenia Przyjaciół Dzieci Słońca udało się uzyskać zgodę Ministerstwa Oświaty na naukę Jacky w Kaliszu oraz możliwość bezpłatnego studiowania! Jedyna formalność do spełnienia to dostarczenie oryginału świadectwa maturalnego, które wysłane zostało z Kamerunu do Ambasady w Niemczech. Niestety nie wiemy, do którego konsulatu ostatecznie ono dotarło i bardzo usilnie go poszukujemy.

Serdecznie pozdrawiam z gorącego Kamerunu. Jacky dołącza swoje pozdrowienia będąc jeszcze ostatnie tygodnie w Poznaniu u mojej rodziny. Jak zawsze będę wdzięczny za każde modlitewne i finansowe wsparcie. Każda złotówka się liczy, by nasze kameruńskie dzieciaki mogły zacząć bez stresu nowy rok szkolny.

Dariusz Godawa OP.

P.S. Wpłat można dokonywać na konta:

Stowarzyszenie Przyjaciół Dzieci Słońca

ul. Listopadowa 2

60-153 Poznań

rachunek bankowy: PKO BP SA 03 1020 2498 0000 8002 0268 4942

lub Inteligo -Dariusz Godawa- 50102055581111120928000024

Categorised in: